Przebieg miniszczytu UE wskazuje, że narzucenie państwom członkowskim Unii przymusowej relokacji uchodźców się nie powiedzie - powiedział w poniedziałek PAP wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański. Dodał, że obniżanie frekwencji na miniszczycie było w interesie państw przeciwnych relokacji.

Przywódcy kilkunastu państw unijnych zjechali w niedzielę na miniszczyt do Brukseli, żeby rozmawiać o dzielącym UE od lat problemie migracji. Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej postanowiły nie brać udziału w spotkaniu. Premier Mateusz Morawiecki mówił w czwartek, że nie należymy do klubu przyjaciół relokacji. Rozwiązanie to mające dzielić uchodźców pomiędzy państwa UE od lat uniemożliwia "28" porozumienie się ws. reformy systemu azylowego. Z udziału w miniszczycie, którego gospodarzem jest Juncker, zrezygnowały również: Estonia, Litwa, Łotwa, Cypr, Portugalia, Rumunia, Irlandia i Wielka Brytania. Niedzielne spotkanie nie przyniosło konkretnego rozwiązania problemu migracji. Liderzy nie przyjęli deklaracji końcowej. Włochy przedstawiły swój plan m.in. w sprawie podziału migrantów; Niemcy chcą porozumień w mniejszych grupach.

Szymański proszony przez PAP o ocenę miniszczytu podkreślił, że zwołanie go to próba wykorzystania przez Komisję Europejską wewnętrznych problemów w Niemczech i we Włoszech do tego, by zająć "centralne miejsce w formowaniu kompromisu ws. migracji" i "jeszcze raz ożywić swoją własną agendę w tej sprawie, która była wielokrotnie przez nas odrzucana".

Jak doprecyzował, chodzi "głównie o relokację automatyczną, przymusową i wszystkie elementy pokrewne tego mechanizmu, które były skrupulatnie opisane w dokumencie, który był podsuwany państwom członkowskim bezpośrednio przed szczytem".

Zdaniem wiceministra przebieg miniszczytu wskazuje na to, że narzucenie państwom członkowskim przymusowej relokacji uchodźców się nie powiedzie. "Z tym powinni pogodzić się wszyscy ci, którzy są przywiązani do tego pomysłu" - podkreślił wiceszef MSZ. Zaznaczył jednocześnie, że Polska jest otwarta na kompromis w tej sprawie i ma własną wersję tego kompromisu, która "zakłada daleko idące zaangażowanie Polski i wszystkich krajów regionu we wszystkie elementy działania wspólnego na granicy zewnętrznej UE, z daleko idącymi możliwościami, a także poza tymi granicami".

"Oczekujemy tylko i wyłącznie odrzucenia mechanizmu relokacji. Wydaje się, że jest to umiarkowane stanowisko, które wytycza drogę do wspólnych działań Unii, które nie byłyby działaniami kosmetycznymi, byłyby działaniami zdecydowanymi i efektywnymi. Tylko od naszych partnerów zależy, czy będziemy mogli się na tym gruncie porozumieć, czy nie. Natomiast jest zupełnie jasne, że Polska nie widzi żadnego sensu, aby zastanawiać się dalej nad tym, w jaki sposób uformować mechanizm relokacji, ponieważ on jest nieskuteczny, nie działa i my się po prostu na niego nie zgadzamy" - mówił wiceszef MSZ.

Jak ocenił, sukcesem polskiego rządu jest w tym kontekście umocnienie jedności grupy tych państw, które nie są zainteresowane relokacją, a także fakt, że dokument koncepcyjny przygotowany przez Komisję przed niedzielnym miniszczytem nie stał się ostatecznie punktem odniesienia dla jego obrad. "Obniżanie frekwencji na tym spotkaniu było w najlepszym interesie wszystkich tych państw, które mają zdanie przeciwne, które sprzeciwiają się relokacji - i to się udało" - dodał Szymański.

Zwrócił ponadto uwagę, że spór dot. miniszczytu miał charakter instytucjonalny i sukcesem jest to, że "KE usłyszała wyraźny sprzeciw wobec prób przejmowania inicjatywy politycznej w sprawie, która należy tylko i wyłącznie do Rady Europejskiej". "Dla nas jest zupełnie jasne, że w takich sprawach naczelną, centralną rolę powinna mieć Rada Europejska i nikt inny. KE próbowała stworzyć atrapę Rady Europejskiej i to się nie powiodło" - przekonywał wiceminister.

Wiceszef MSZ był też pytany o ocenę strategii zaproponowanej przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel polegającej na tym, by - w związku z niemożnością wypracowania wspólnej odpowiedzi Unii na kryzys migracyjny w oparciu o konsensus wszystkich państw członkowskich - rozwiązywać ten problem poprzez sieć grupowych porozumień między krajami zainteresowanymi.

"Jeżeli będzie się to odbywało w poszanowaniu traktatów, a w szczególności prawa Schengen, to być może jest to rozsądne, elastyczne, pragmatyczne rozwiązanie" - odpowiedział Szymański. Zastrzegł, że do pełnej oceny koncepcji Merkel potrzebne byłoby więcej szczegółów, wiedzieć więcej na temat tego, co dokładnie mamy na myśli. Dziś - jak dodał - "różne wersje tego pomysłu funkcjonują w obiegu dyplomatycznym, ale być może jest to próba pragmatycznego wytyczenia szlaku wyjścia z tej sprzeczności, w której tkwimy już dwa lata".