Polska i Niemcy pozostały przy swoich stanowiskach wobec Nord Stream 2, a stanowisko kanclerz Angeli Merkel w kwestii tranzytu gazu przez Ukrainę jest wewnętrznie sprzeczne - ocenia prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski.

Projekt Nord Stream 2 był jednym z tematów piątkowego spotkania kanclerz Angeli Merkel i premiera Mateusza Morawieckiego. Morawiecki podtrzymał sprzeciw Polski wobec nowego gazociągu, Merkel powtórzyła, że to projekt gospodarczy, a nie polityczny, nie zagrażający europejskiej dywersyfikacji gazowej.

"Strony pozostały przy swoich stanowiskach, co dla nas jest smutne. Projekt Nord Stream 2 łamie solidarność europejską, bo jest bilateralnym projektem niemiecko-rosyjskim i zwiększy uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu" - powiedział PAP Roszkowski. Przypomniał, że znaczenie gazu będzie rosło w kolejnych dekadach, bo będzie zastępował inne paliwa kopalne jak węgiel kamienny i brunatny, a Federacja Rosyjska bardzo mocno wykorzystuje eksport surowców energetycznych w działaniach politycznych.

"To nie jest czysty biznes polegający na sprzedaży, tylko zawsze jest to projekcja rosyjskiej siły. Tego nie chcemy i nasze stanowisko jest tu jasne. Polska robi wszystko, żeby trwale zdywersyfikować kierunki dostaw poprzez otwarcie trasy z Norwegii i przy użyciu LNG" - ocenił.

Odnosząc się do stwierdzenia Angeli Merkel, że Niemcy, obok Nord Stream 2 chcą utrzymania tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę, Roszkowski wskazał, że jest ono wewnętrznie sprzeczne. "Rosja prowadzi wojnę na Ukrainie i naiwnym jest twierdzenie, że buduje takie gazociągi jak Nord Stream 2 po to, żeby nie rezygnować z tranzytu przez takie kraje jak Ukraina, które uznaje za kłopotliwe, niewiarygodne i wręcz upadłe" - podkreślił Marcin Roszkowski. (PAP)

autor: Wojciech Krzyczkowski