Dawno mówiliśmy, że ws. Noakowskiego 16 były wyroki związane z podrabianiem dokumentów, ale nikt nie słuchał organizacji lokatorskich i mieszkańców - podkreślił w piątek Marek Jasiński z Rady Społecznej przy komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w stolicy.

Komisja weryfikacyjna uznała w piątek, że decyzja reprywatyzacyjna z 2003 r. ws. Noakowskiego 16, została podjęta z naruszeniem prawa i zdecydowała o nałożeniu na beneficjentów reprywatyzacji obowiązek zwrotu równowartości nienależnego świadczenia w wysokości ponad 15 mln zł.

Komisja wskazała w uzasadnieniu decyzji, że umowa sprzedaży z grudnia 1945 r., na podstawie której nabyto prawo własności nieruchomości, została oparta o sfałszowane dokumenty; nie doszło do skutecznego nabycia tych praw. "W konsekwencji spadkobiercy rzekomych nabywców, nie powinni uzyskać statusu stron postępowania reprywatyzacyjnego" - powiedział szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki.

Marek Jasiński z Komitetu Obrony Lokatorów ocenił decyzję jako "bardzo dobrą". "Kamienica przy Noakowskiego 16 to jest kolebka dzikiej reprywatyzacji. To powinno być ucięte od razu, od samego początku. Myśmy dawno mówili, że były tam wyroki związane z podrabianiem dokumentów. Nikt nas nie słuchał, nikt nie słuchał organizacji lokatorskich, nikt nie słuchał lokatorów. Na święta jest to chyba najlepszy prezent" - powiedział PAP Jasiński.

Dodał, że samo nie cofnięcie decyzji reprywatyzacyjnej z 2003 roku ze względu na nieodwracalne skutki prawne jest słuszna. "Skrzywdziłoby to tych lokatorów, którzy kupili mieszkania w dobrej wierze" - zauważył Jasiński.

Zasiadająca w radzie społecznej Ewa Andruszkiewicz z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów przyznała w rozmowie z PAP, że o nieprawidłowościach wiedziała już w 2008 roku od lokatorów, którzy na własną rękę szukali informacji o swojej kamienicy odwiedzając m.in. bazary. "Mieszkańcy Noakowskiego 16 próbowali informować o swoich wątpliwościach prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, ale ona ich nigdy nie przyjęła" - podkreśliła.

Andruszkiewicz dodała, że liczy na akty oskarżenia prokuratury wobec osób zaangażowanych w proces reprywatyzacyjny Noakowskiego 16.

Jak przyznała w sprawę pomocy mieszkańcom kamienicy zaangażowana była jej przyjaciółka - działaczka ruchu lokatorskiego Jolanta Brzeska, która zginęła w 2011 r. w niewyjaśnionych okolicznościach.

Przedwojennymi właścicielami kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 były osoby pochodzenia żydowskiego, które zginęły w czasie II wojny światowej. W 1945 r. Leon Kalinowski, wraz z Leszkiem Wiśniewskim i Janem Wierzbickim, zaczął posługiwać się w warszawskich urzędach antydatowanym na czas sprzed wojny pełnomocnictwem właścicieli do dysponowania przez niego ich nieruchomością; miał on sfałszować akt notarialny i wypisy z niego. Dzięki temu Kalinowski sprzedał kamienicę Romanowi Kępskiemu (wujowi Andrzeja Waltza) i Zygmuntowi Szczechowiczowi. Potem okazało się, że wojnę przeżyła Maria Oppenheim, żona jednego z dawnych właścicieli, która wykazała oszustwo. Pod koniec lat 40. Kalinowski został skazany na więzienie. Sąd unieważnił też wtedy pełnomocnictwa, którymi się posługiwał.

Po wydaniu "dekretu Bieruta", Kępski i Szczechowicz wszczęli - jako pokrzywdzeni przez dekret - postępowanie o ustanowienie prawa własności czasowej gruntu pod kamienicą, czego odmówiono im w 1952 r. W 2001 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło orzeczenie z 1952 r. W 2003 r. prezydent m.st. Warszawy ustanowił prawo użytkowania wieczystego nieruchomości na rzecz kilkunastu spadkobierców Kępskiego i Szczechowicza, w tym - Andrzeja Waltza i jego córki. W 2007 r. 91 proc. udziału kamienicy nabyła od nich Fenix Group. (PAP)

autor: Grzegorz Bruszewski