Anna Maria Siarkowska: Chcemy upowszechniać kulturę strzelectwa. Większość trzydziestoparolatków nie trzymała nawet broni w ręku
Czemu ma służyć zmiana ustawy o broni i amunicji?
To pierwszy krok ku temu, by organizacje proobronne włączyć w system bezpieczeństwa kraju. Ustawa zakłada możliwość przekazywania im broni i amunicji przeznaczonych do zbycia z Sił Zbrojnych RP. Do tej pory takie stowarzyszenia były pozostawione same sobie. Dzisiaj, odbudowując potencjał militarny Polski, chcemy je zagospodarować. Ta ustawa jest zatem elementem szerszej polityki obronnej.
Dlaczego wprowadza się możliwość posiadania broni maszynowej przez takie organizacje?
Chodzi o możliwość przekazywania broni samoczynnej certyfikowanym stowarzyszeniom obronnym. Już teraz mają do niej dostęp m.in. przedsiębiorcy, którzy powołali wewnętrzne służby ochrony, świadczący usługi ochrony osób i mienia, a także firmy, które szkolą w tym zakresie. Czyli nie jest tak, że tej broni nie ma na rynku. W zakresie zaś dostępu do niej i uzyskania pozwolenia, normy pozostają takie same. Osoby prywatne nie będą mogły jej pozyskać, a organizacje i przedsiębiorstwa muszą mieć tzw. świadectwo broni, zaś osoby z niej korzystające dopuszczenie do użytkowania.
Dodatkowo organizacje muszą uzgodnić swój statut z MON i zawrzeć z nim umowę na realizację szkolenia obronnego. Przy czym to resort będzie decydował, z kim taką umowę zawrze.
Nie boi się pani, że to oznacza szerszy dostęp do broni maszynowej dla zwyczajnych ludzi?
Ta ustawa nie zakłada możliwości uzyskania broni przez osoby prywatne i w żaden sposób nie zmienia zasad uzyskiwania pozwoleń na broń. Zmiany dotyczą za to tłumików. Do tej pory można je było mieć, ale nie można ich było legalnie używać. Teraz to się zmieni: tłumiki będą mogły być używane na strzelnicach, ale wprowadzamy obowiązek ich rejestracji. Celem jest obniżenie poziomu hałasu – wiele strzelnic jest w pobliżu budynków mieszkalnych.
Nowela ustawy przewiduje również możliwość przekazywania amunicji przeznaczonej do wycofania, np. do karabinów AK-47, czyli typu kałasznikow. Jest jej bardzo dużo i teraz będzie mogła trafić do klas mundurowych czy organizacji proobronnych.
A jeżeli taka amunicja trafi w niepowołane ręce?
Dostęp dalej będzie reglamentowany i wszelkie uregulowania w tym względzie pozostają takie same. Dzięki temu jednak mocno spadną koszty szkolenia. Dzisiaj jeden nabój do kałasznikowa kosztuje na strzelnicy ok. 3 zł, podczas gdy wojsko płaci za jego utylizację 5 zł. Każdego roku niszczone są setki tysięcy sztuk amunicji. Tylko na przyszły rok do utylizacji przewidzianych jest 500 tys. pocisków. W świetle tego konieczność zaopatrywania się przez klasy mundurowe i organizacje proobronne w amunicję na własny koszt wydaje się pozbawiona sensu i logiki. Jeśli chcemy upowszechniać kulturę strzelectwa, to te koszty powinniśmy obniżać.

Chce pani upowszechniać kulturę strzelectwa?
Większość trzydziestoparolatków nie trzymała nawet broni w ręku. To efekt zniesienia powszechnego szkolenia (m.in. przysposobienia obronnego w szkołach) i zasadniczej służby wojskowej. Jeśli patrzymy na inne państwa europejskie, to tam jest znacznie wyższy odsetek ludzi posiadających broń. Są one lepiej przygotowane na ewentualną mobilizację rezerw osobowych.
Przecież w razie mobilizacji broń dostarcza wojsko.
Nowelizacja dotyczy ułatwień w szkoleniu klas mundurowych i organizacji proobronnych. Nie ma obawy, że broń trafi w niepowołane ręce. W Polsce jest ok. 100 większych liczących się organizacji proobronnych, ale zaledwie kilka z nich ma podpisane umowy z MON. Mam nadzieję wprawdzie, że będzie ich więcej, ale o tym, która z nich otrzyma broń z demobilu, każdorazowo zadecyduje resort.