Senat poparł w piątek nowelizację ustawy o pracownikach samorządowych, która zakłada likwidację stanowisk doradców i asystentów m.in. w urzędach gmin, starostwach powiatowych i urzędach marszałkowskich.

Za ustawą - bez poprawek - opowiedziało się 45 senatorów, 29 było przeciw, 4 wtrzymało się od głosu. Teraz ustawa trafi do podpisu prezydenta.

Wcześniej sprawozdawca mniejszości senackiej komisji samorządu terytorialnego Piotr Florek (PO) wnosił o odrzucenie ustawy. Ten postulat został odrzucony w głosowaniu.

"PiS dzieli asystentów, doradców na tych dobrych i na tych złych - na tych dobrych, którzy są zatrudnieni w administracji rządowej, czyli w ministerstwach i na tych złych, którzy są zatrudnieni w samorządach. My się oczywiście z tym zgodzić nie możemy, dlatego proszę o poparcie wniosku o odrzucenie ustawy" - powiedział Florek. "Klub parlamentarny, senacki PiS uległ huraganowi o nazwie Kukiz'15" - dodał inny senator z klubu PO, Jan Rulewski.

Nowelizacja, przygotowana przez posłów Kukiz'15, usuwa z obowiązującej ustawy przepis, na podstawie którego wójt (burmistrz, prezydent miasta), starosta i marszałek województwa może zatrudniać osoby na stanowiskach doradców i asystentów odpowiednio: w urzędzie gminy, starostwie powiatowym i urzędzie marszałkowskim na czas pełnienia swojej funkcji.

Pierwotnie, na początkowym etapie prac w Sejmie, w projekcie noweli zapisano, że umowy z obecnie zatrudnionymi doradcami i asystentami miały ulec rozwiązaniu w dniu wejścia w życie ustawy. Podczas prac w sejmowych komisjach termin ten zmieniono na 14 dni od daty wejścia w życie ustawy. Pracownicy samorządowi mieliby być zatrudniani tylko na stanowiskach urzędniczych, w tym kierowniczych stanowiskach urzędniczych, pomocniczych i stanowiskach obsługi.

Autorzy ustawy w uzasadnieniu podkreślali, że "gabinety polityczne" na szczeblu samorządowym stają się przyczółkiem do tworzenia miejsc pracy dla osób związanych partyjnie z urzędującymi władzami samorządowymi, a doradcy i asystenci nie posiadają żadnych kwalifikacji do zajmowania takiego stanowiska. Wskazywali też na oszczędności, jakie ma przynieść projekt, szacowane "na 50 mln złotych rocznie".

Podczas prac w Sejmie nad projektem negatywnie oceniali go samorządowcy z województw: mazowieckiego, opolskiego, lubuskiego, małopolskiego, warmińsko-mazurskiego i lubelskiego. Wskazywali, że doradcy i asystenci mają wyznaczone konkretne zadania, ich zarobki nie są wysokie, a rozwiązanie umowy o pracę w proponowanym trybie byłoby krzywdzące dla pracowników.

Wiktoria Nicałek, Karol Kostrzewa (PAP)