Sąd oddalił w czwartek wnioski obrony o powołanie nowych biegłych w procesie Pawła R., oskarżonego o podłożenie w maju 2016 r. ładunku wybuchowego we wrocławskim autobusie. Dopuszczono jednak uzupełniające przesłuchanie dotychczasowych biegłych.

23-letni student Paweł R. jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych oraz o wymuszenie rozbójnicze. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny. Pawłowi R. grozi dożywocie.

Wnioski dowodowe o powołanie nowych biegłych w zakresu chemii, medycyny i pożarnictwa złożyli we wtorek obrońcy oskarżonego. Obrońcy chcieli, by ponowną ekspertyzą chemiczną zajęli się specjaliści z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa. Mieliby ponownie ustalić skład, ilość i proporcje użytych substancji w ładunku wybuchowym. Wnioskowano również o ponowną ocenę skutków wybuchu dla życia i zdrowia człowieka.

Prokuratura w trakcie śledztwa przeprowadziła eksperymenty procesowe na poligonie: w podobnym autobusie wykonano eksplozje ładunków wybuchowych, które specjaliści przygotowali na podstawie zeznań oskarżonego i ustaleń biegłych.

Obrona uważała jednak, że takie dowody nie wyczerpują wszystkich możliwych ustaleń w tej sprawie i dlatego nie są wiarygodne. Obrońcy wskazywali, że eksperymenty wykonano w autobusie, w którym umieszczono fantomy i manekiny, podczas gdy ładunek podłożony przez oskarżonego został przed eksplozją wyniesiony na chodnik przy przystanku.

"Mamy w procesie już zeznania drugiego świadka, który był w bezpośredniej bliskości eksplozji i nie ucierpiał. Dlatego chcemy, by w tej sprawie wypowiedzieli się nowi biegli z zakresu chemii, medycyny i pożarnictwa. Chodzi o wykazanie, że celem oskarżonego, który podłożył to urządzenie, nie było zabicie wielu osób" - mówił adwokat Paweł Wójcik.

Zdaniem obrony, w opiniach biegłych zabrakło wielu szczegółowych informacji, m.in. na temat sposobu zabezpieczenia śladów po eksplozji, składu próbki materiału zdetonowanego w eksperymencie, jak i np. informacji o tym z jakich materiałów zbudowane były fantomy czy wnętrze autobusu.

Prokurator Tomasz Krzesiewicz domagał się oddalenia wniosków obrony, argumentując, że "zmierzają one w sposób oczywisty do tego, by jedynie przedłużać postępowanie przed sądem".

Sąd ocenił, że praca obecnych biegłych została wykonana w sposób właściwy i oddalił wnioski o powołanie nowych specjalistów. Uznał jednak, że na dwóch kolejnych rozprawach dojdzie do uzupełniającego przesłuchania wszystkich biegłych, by "obrona w pełni mogła zrealizować prawo do obrony".

Sąd zdecydował też, że akta sprawy zostaną uzupełnione o informacje na temat materiałów, z których zbudowane jest wnętrze autobusu oraz fantomy użyte do eksperymentów procesowych.

Podczas pierwszej rozprawy R. powiedział, że przyznaje się do czynu, ale nie do zarzutów sformułowanych przez prokuraturę. "Nie mam nic wspólnego z terroryzmem" - mówił R. Mężczyzna opisał, jak skonstruował ładunek, oraz zrelacjonował przebieg wydarzeń z 19 maja ub.r. Zapewniał, że "pod żadnym pozorem nie chciał krzywdzić ani zabijać ludzi". R. twierdził, że skonstruował i podłożył ładunek w momencie, kiedy zmagał się ze stanami depresyjnymi.

Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 19 maja 2016 r. Niewielki ładunek eksplodował na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Lekko ranna w palec została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności ok. 3 litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.

Według prokuratury, R. wcześniej powiadomił służby, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie żądał 120 kg złota. W ramach śledztwa przeprowadzono dwa eksperymenty procesowe, w których badano skutki detonacji w autobusie ładunku podobnego do tego, który eksplodował na przystanku. Opinie biegłych po tych eksperymentach - zdaniem prokuratury - potwierdziły zasadność postawionych R. zarzutów o charakterze terrorystycznym.

W toku śledztwa R. został poddany obserwacji psychiatrycznej, która trwała kilka tygodni. Biegli orzekli, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu, o który został oskarżony, miał ograniczoną poczytalność. Oznacza to, że sąd, wydając wyrok w tej sprawie, może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. (PAP)