Prof. Zbigniew Brzeziński łączył wizjonerstwo z politycznym pragmatyzmem; twardo stąpał po ziemi, nie rezygnując z marzeń - powiedział w sobotę PAP b. prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Prof. Zbigniew Brzeziński, b. szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w ekipie prezydenta USA Jimmy'ego Cartera (1977-1981), jeden z najbardziej wpływowych polityków i strategów amerykańskiej polityki zagranicznej, zmarł w wieku 89 lat.

Odnosząc się do roli, jaką odegrał Brzeziński w stosunku do Polski b. prezydent podkreślił, że profesor "przez całe swoje życie był zaangażowany w sprawy polskie". Jak mówił, w okresie PRL Brzeziński "bardzo chciał pomóc, bardzo marzył o tym, żeby Polska stała się krajem demokratycznym". Najistotniejsze - zdaniem Kwaśniewskiego - było jednak praktyczne wsparcie, jakiego udzielił profesor "w zakotwiczeniu Polski w systemie północnoatlantyckim, co "zaowocowało polskim członkostwem w NATO".

"Ja to pamiętam dokładnie, bo jako prezydent współpracowałem z nim bardzo blisko w tym okresie do wejścia Polski do NATO w 1997 r. Mieliśmy wiele spotkań w Warszawie, w Waszyngtonie; on był ogromnie zaangażowany" - wspominał Kwaśniewski.

Jak opowiadał b. prezydent, jego pierwsze spotkania z Brzezińskim miały miejsce w latach 90. i rozmawiano głównie o kwestiach NATO-wskich. Zaznaczył, że Brzeziński był dla procesu polskiej integracji transatlantyckiej "niezwykle pomocny" - m.in. dlatego, że "to był fantastyczny umysł analityczny". Kwaśniewski dodał, że w okresie po objęciu przez niego prezydentury, jego spotkania z profesorem stały się "dużo częstsze, a nawet formalne".

"To był człowiek, który z jednej strony był wizjonerem, widział wiele rzeczy, które rzeczywiście później się wydarzyły, a przy tym łączył to z takim politycznym pragmatyzmem; on zawsze wiedział, co można osiągnąć w danym momencie, a co jest nierealne, i przez to był bardzo pomocny. Twardo stąpał po ziemi, nie rezygnując ze swoich marzeń" - mówił b. prezydent.

Zaznaczył, że jako doradca Brzeziński był "bardzo pragmatyczny". "To nie był taki ekspert pod hasłem: ja mam ideę, rzucam ją, a wy ją łapcie, a co później będzie - nie wiem. On bardzo interesował się także możliwościami implementacji, taką kuchnią polityczną i to powodowało, że jego rady, jego uwagi miały głęboki sens, bo nie były oderwane od rzeczywistości" - mówił Kwaśniewski.

B. prezydent ocenił, że profesor był człowiekiem "niezwykle ciekawym ludzi i spotkań", "zadającym interesujące pytania, ale także z uwagą słuchającym". "Ja myślę, że dla niego to była taka kwestia warsztatowa wręcz; on w ten sposób poznawał również poglądy" - dodał. Podkreślił, że Brzeziński był profesorem, który "nie tylko przekazywał swoją wiedzę, ale również był otwarty na poglądy innych ludzi".

Kwaśniewski wspominał również spotkanie z okazji 80. urodzin prof. Brzezińskiego, kiedy to z powitania gości "bezpośrednio przeszedł do prowadzenia seminarium politologicznego". "Zaczął moderować spotkanie, zadawał pytania, oddawał nam głos, komentował nasze wystąpienie; powiem szczerze, że moja żona zauważyła (...), że to było kilka godzin najbardziej interesującego seminarium politologicznego, jakie można sobie wyobrazić, a to były jego osiemdziesiąte urodziny u niego w domu" - opowiadał.

W ostatnich latach - jak dodał b. prezydent - profesor "wciąż był w dobrej formie". "On był bardzo krytyczny wobec tego, co się dzieje i w Ameryce, i w Polsce, nie był fanem ani obecnej władzy amerykańskiej, ani polskiej, ale w tym krytycyzmie był bardzo taki - jak to on - powściągliwy i realistyczny, nie było w tym zacietrzewienia w najmniejszym stopniu" - podkreślił.

Zdaniem Kwaśniewskiego Brzeziński znalazł w swoim życiu równowagę pomiędzy rolą amerykańskiego polityka i stratega, a rolą przyjaciela Polski. "Nie miał żadnego, myślę, konfliktu wewnętrznego czy konfliktu interesów" - mówił. Jak ocenił, wynikało to z jego "silnej osobowości" oraz przyjętej przez niego perspektywy strategicznej, w której "interesy strategiczne Polski i Ameryki nie są rozbieżne, lecz, w gruncie rzeczy, zbieżne".