Pod hasłami "Wolny Krym" i "Krym Warszawa wspólna sprawa" odbył się we wtorek przed rosyjską ambasadą w Warszawie protest przeciwko aneksji Krymu przez Rosję i represjom politycznym, jakie spotykają mieszkańców Krymu, przede wszystkim krymskich Tatarów.

Protest rozpoczął się przed ambasadą Rosji, a następnie jego uczestnicy przeszli przed ambasadę Ukrainy, gdzie spotkali się z ambasadorem Andrijem Deszczycą.

Przemawiając przed ambasadą Rosji członek Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich Nedim Useinow przypomniał, że 26 lutego został ustanowiony przez prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę Dniem Oporu Tatarów Krymskich przeciw okupacji rosyjskiej.

"To dzień, który nas tutaj zebrał, mimo że mija już trzecia rocznica okupacji i aneksji Krymu, my Tatarzy krymscy, Ukraińcy i nasi przyjaciele na całym świecie nie pogodzimy się i nigdy nie zaprzestaniemy naszej walki o wolny Krym, o Krym w składzie Ukrainy" - mówił Useinow.

Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma mówił, że wszyscy uczestnicy pikiety powinni "przyjąć dla siebie maksymę, że wszyscy jesteśmy krymskimi Tatarami". "To hasło +wszyscy jesteśmy krymskimi Tatarami+ powinno być obowiązujące (...) także dla tych, których interesuje los ludzi prześladowanych, skazanych na więzienie, na wyrzekanie się swojej tożsamości, języka i kultury, bo krymscy Tatarzy przez lata byli na to skazani" - oświadczył Tyma

Współzałożyciel i członek Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą Krzysztof Stanowski mówił, że też kiedyś był więźniem politycznym.

"Siedziałem w więzieniu za przekonania. W więzieniu siedział mój ojciec i dziesiątki tysięcy innych Polaków. Dziś w więzieniach są mieszkańcy Krymu" - mówił Stanowski. Oświadczył, że nie ma zgodny na represje wobec mieszkańcom Krymu.

"Nie ma na to zgody i wierzymy, że spotkamy się na Krymie (...) i znów będziemy mogli rozmawiać z naszymi tatarskimi przyjaciółmi, ukraińskimi przyjaciółmi i rosyjskimi przyjaciółmi o tym, w jaki sposób Krym znów może być częścią Ukrainy" - powiedział Stanowski.

Masza Makarowa przedstawicielka stowarzyszenia "Za wolną Rosję" wspominała, że swoją zaangażowaną działalność rozpoczęła trzy lata temu na manifestacji przed rosyjską ambasadą, gdy - jak mówiła - jej "ojczyzna anektowała Krym", a ona poczuła, że jej "kraj kradnie kawałek Ukrainy" i że to jej kraj "jest przestępcą". "My Rosjanie nie zgadzamy się z aneksją Krymu" - powiedziała Makarowa.

"To, że wiemy, że są wolni Rosjanie w Rosji i poza Rosją jest dla nas nadzieją, że odzyskamy Krym prędzej" - odpowiedział Nedim Useinow. Podkreślił, że bez wsparcia Rosjan odzyskanie Krymu będzie trudniejsze.

Sprzed ambasady Rosji uczestnicy pikiety przeszli przed ambasadę Ukrainy, gdzie wręczyli ambasadorowi Deszczycy mapę Krymu narysowaną przez polskie, ukraińskie i krymsko-tatarskie dzieci.

Uczestnicy wtorkowego protestu skandowali hasła: "Wolny Krym", "Krym, Warszawa - wspólna sprawa". Mieli flagi i transparenty, na których widniały m.in. hasła: "Putin to zbrodniarz wojenny, jego miejsce jest w Hadze", "Wolność dla więźniów politycznych Krymu", "Świętą ziemię Krymu depczą okupanci".

Rosja zajęła należący do Ukrainy Krym w 2014 roku, w następstwie interwencji militarnej i referendum, którego wyników nie uznały ani władze w Kijowie, ani Zachód. Zgodnie z prawem międzynarodowym Krym pozostaje częścią terytorium Ukrainy. Tatarzy krymscy, stanowiący 12-15 proc. ludności na Krymie, zbojkotowali referendum.

26 lutego przypadła trzecia rocznica wielkiej demonstracji Tatarów w Symferopolu. 26 lutego 2014 r. nie dopuścili oni do posiedzenia parlamentu Autonomicznej Republiki Krymu.

W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy oskarżyło Rosję o nasilanie represji politycznych na zaanektowanym przez nią Krymie przed tzw. Dniem Oporu dla Rosyjskiej Okupacji Krymu. W ostatnich dniach rosyjskie władze zatrzymały na Krymie ponad 20 Tatarów krymskich, którzy protestowali przeciwko rewizjom w ich domach. (PAP)