Fakt, że ktoś jest członkiem partii nie może zamykać drogi do piastowania ważnego stanowiska - uważa wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin.

Podczas programu w telewizji internetowej Wp.tv, Gowin odniósł się do poniedziałkowych doniesień "Pulsu Biznesu", który opublikował listę ponad 1000 osób, związanych z PiS, zatrudnionych w państwowych spółkach, agencjach i urzędach.

"Do tego typu list i zarzutów należy podchodzić w sposób wyważony. Z jednej strony my - politycy obozu rządowego - powinniśmy się zastanowić czy z tego 1000 osób wszystkie powinny były znaleźć się na eksponowanych stanowiskach. Jeżeli są zarzuty, że jakieś ważne stanowisko obejmuje członek rodziny istotnego polityka naszego obozu, traktuję to jako zarzut poważny" - powiedział Gowin.

Przekonywał jednak, że nie widzi nic dziwnego w tym, że w instytucjach państwa i w gospodarce publicznej znaleźli się ludzie z obozu rządowego. "Muszą to być ludzie, którzy identyfikują się z programem rządu. Musielibyśmy przejść, nazwisko po nazwisku, i o każdym - o ile w ogóle - potrafiłbym mówić +plus - minus+" - powiedział wicepremier.

"Rzuciłem okiem na tę listę - nie jest tam zbyt wiele, ale są także osoby wskazane przeze mnie. Nie mam cienia wątpliwości, że każda z tych osób nadaje się do piastowanego przez nią dzisiaj stanowiska. To są często osoby, które ja rekomendowałem z biznesu. A że są to nasi sympatycy, bądź nawet w niektórych przypadkach członkowie partii - demokracja wymaga funkcjonowania normalnych, demokratycznych partii i fakt, że ktoś jest członkiem partii nie może zamykać drogi do piastowania ważnego stanowiska" - mówił Gowin.

Przyznał jednak, że istnieje ryzyko powołania na ważne stanowisko osoby nieposiadającej odpowiednich kwalifikacji. "Dlatego na bieżąco weryfikujemy nasze decyzje personalne. W wielu przypadkach osoby, które się nie sprawdziły, pożegnały się z tymi stanowiskami" - zaznaczył.