Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył w środę, że mężczyzna, który w poniedziałek zastrzelił w Ankarze rosyjskiego ambasadora, "bez wątpienia" należał do organizacji mieszkającego w USA islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena.

"Nie ma powodu ukrywać, że to członek siatki FETO (tak władze tureckie nazywają organizację Gulena - PAP). Wskazują na to wszystkie jego powiązania, począwszy od miejsca, w którym się uczył, po jego kontakty" - powiedział Erdogan w Ankarze.

Skonfliktowany z tureckim prezydentem Gulen jest oskarżany przez władze o zorganizowanie w Turcji tzw. równoległych struktur państwowych oraz o inspirowanie próby zamachu stanu w tym kraju w lipcu. Gulen, założyciel wpływowego bractwa religijnego, od 1999 roku korzystający z prawa azylu w USA, zaprzecza, by był w jakikolwiek sposób powiązany z puczem.

Erdogan oświadczył w środę: "Muszę powiedzieć jasno i otwarcie: tak samo jak ta brudna organizacja jest nadal obecna w tureckich siłach zbrojnych, tak jest ona nadal obecna także w tureckiej policji. Oczywiście trwa oczyszczanie (tej służby) i będzie ono kontynuowane". Dodał, że "istnieją również przesłanki dotyczące powiązań tej osoby z zagranicą", ale nie podał szczegółów.

Strona rosyjska daje tymczasem do zrozumienia, że wskazywanie winnego zamachu na ambasadora jest na razie przedwczesne. "Władze w Moskwie uważają, że najpierw muszą być znane wyniki śledztwa" - oświadczył w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez agencję TASS.

W poniedziałek 22-letni mężczyzna śmiertelnie postrzelił rosyjskiego ambasadora Andrieja Karłowa w galerii sztuki w Ankarze. Tureckie MSW podało, że napastnik był przez dwa i pół roku funkcjonariuszem policyjnych sił prewencji w stolicy Turcji. Zbrodnia miała być zemstą za sytuację w syryjskim mieście Aleppo.