Zrozumiałe jest znużenie świętem 1 Maja w Polsce, skoro przez tyle lat było to święto przymusowe. Pamiętam, jak uciekaliśmy całymi klasami z wielkiej defilady. Jednak symbolika 1 Maja jest nie tylko znacznie dawniejsza niż komunizm, ale także ma więcej wspólnego ze sprawiedliwością i przede wszystkim względną równością oraz warunkami pracy, niż na ogół pamiętamy. Święto to obchodzimy od 1889 roku z okazji krwawych i nonsensownych wydarzeń w Chicago, gdzie niezwykle brutalnie potraktowano robotników i działaczy związkowych walczących przede wszystkim o skrócenie dnia pracy i lepsze jej warunki.
Dla nas jednak jest to okazja do zdania sobie sprawy z ogromu niesprawiedliwości i z tego, że walka przeciwko niesprawiedliwości i nierówności powinna trwać zawsze, bowiem zawsze mamy do czynienia z tymi zjawiskami. Naturalnie występują one w różnym nasileniu, co sprawia, że metody walki także powinny być zróżnicowane. Jednak o ile walka o mechaniczną równość, o to, żeby wszyscy zarabiali tyle samo i mieli tyle samo, jest nonsensem głoszonym jedynie przez radykalnych socjalistów, o tyle walka o zmniejszanie nierówności i wyrównywanie szans nonsensem nie jest.
Zawsze bowiem mamy do czynienia z nierównością. Tak już skonstruowany jest ten świat. Jednak nierówność nierówności nierówna. Bardzo trudno jest określić, jaki jest dopuszczalny poziom nierówności, a kiedy pojawia się sytuacja, w której nierówność przekracza wszelkie granice nie tylko przyzwoitości, lecz także solidarności społecznej. Co pewien wszakże czas, nawet w krajach, które za pomocą rozmaitych regulacji prawnych i podatkowych starają się uzyskać względną równość, dochodzi do przekroczenia granic, jakie można zaakceptować. Teraz na ogół nie prowadzi to do masowych buntów społecznych, czasem do strajków i innych form protestu, ale przede wszystkim do próby skorygowania stanu rzeczy.
Nierówność i niesprawiedliwość są jednak zawsze oburzające. I dopóki będą pojawiały się takie rozpiętości w sytuacji materialnej, jak to występuje w dzisiejszej Polsce, protesty przeciwko takiemu stanowi rzeczy będą uzasadnione. Podkreślić należy, że na protesty takie wcale monopolu nie mają socjaliści czy socjaldemokraci. Wszyscy ludzie wrażliwi, także liberałowie pod hasłem wyrównywania szans, dołączają się do tych protestów. Niektórzy oburzają się, że są to protesty o charakterze wyłącznie materialnym. Ale cóż w tym dziwnego! Jeżeli ktoś nie ma na odpowiednie nakarmienie i ubranie dzieci, jeżeli nie stać go na wysłanie ich na studia, a sam urlop spędza w domu, bo nie ma pieniędzy na wyjazd ani na książki, ani praktycznie na żadną formę rozrywki (poza telewizją), to jest zniewolony. Zniewolenie materialne jest wyjątkowo dotkliwe i poniżające. Emerytura w wysokości 1200 zł na dwie osoby jest właśnie taką formą zniewolenia i tylko świni nie oburza taka sytuacja. Neoliberałowie próbują nam wmówić, że każdy powinien o siebie zadbać, jednak nie uwzględniają faktu, że co najmniej jedna trzecia społeczeństwa już zadbać o siebie nie może, bo nie jest w stanie.
Dlatego święto 1 Maja przypomina nam o braku solidarności społecznej, o znieczuleniu na tragedię materialną, jakiej ofiarami padają miliony ludzi w Polsce. Dopóki chociaż jeden człowiek jest głodny i spragniony, biedny i pozbawiony szans na zmianę marnego losu, dopóty przyzwoici ludzie powinni protestować. Bowiem można wyrównywać szanse edukacyjne, ale bardzo trudno wyrównać szanse materialne, a neoliberałowie bardzo lubią zapominać o tym, że wolność ludzka jest ściśle uzależniona od tego, czy człowiek ma chociaż minimalną materialną swobodę.
Tego samego 1 Maja będziemy się cieszyć beatyfikacją Jana Pawła II. Jestem przekonany, że tak rozumiana wizja znoszenia nierówności była papieżowi bliska i że cieszyłby się, gdybyśmy czynili wysiłki w tym kierunku. Niestety my takich wysiłków nie podejmujemy i nawet w naszych obyczajach bliżej nam do pogardy wobec biednych niż do miłosierdzia.