Rosyjski ambasador w Wielkiej Brytanii twierdzi, że Rosja nie dostarczała broni ukraińskim separatystom. Zdaniem Aleksandra Jakowenki, ewentualne unijne sankcje przeciwko Moskwie będą - jak to określił - "nielegalne i nierozsądne".

Jakowenko powiedział podczas konferencji prasowej, że Rosja nie dostarcza broni ludziom, którzy de facto sprawują na tych terenach władzę. "Dostarczamy tylko pomoc humanitarną i przyjmujemy uchodźców" - zapewnił. Dodał, że jeśli Zachód zdecyduje się wprowadzić sankcje przeciwko Moskwie, nie będzie to służyć jego interesom. "Takie sankcje - podkreślił Jakowenko - odniosą skutek odwrotny do zamierzonego: otworzą drogę do kulminacyjnego etapu globalnego kryzysu". Dyplomata przypominał, że rosyjscy biznesmeni prowadzą na Wyspach wiele interesów. Sugerował, że w wyniku sankcji mogą one ucierpieć.

Są już pierwsze reakcje na te słowa. Sir Tony Brenton - były brytyjski ambasador w Rosji - powiedział BBC, że wypowiedź ambasadora to część dobrze znanej taktyki, jaką Moskwa stosuje podczas sytuacji kryzysowych. Przypomniał, że był ambasadorem, gdy zamordowano Aleksandra Litwinienkę. "Najbardziej prawdopodobna wersja wskazywała na rosyjskie służby. Wtedy tamtejsze instytucje przystąpiły do masowego rozmywania sprawy. Wydaje się, że teraz jest podobnie" - podkreślił Brenton.