Kilka tysięcy ludzi demonstrowało w piątek w Bratysławie, wyrażając niechęć do polityki i oburzenie doniesieniami o korupcji oraz powiązaniach polityków z wpływowym biznesem. W trakcie demonstracji obrzucono parlament i pałac prezydenta jajkami i bananami.

Na transparentach uczestników protestu pojawiły się hasła: "Dość waszych kłamstw" i "Goryle za kraty", nawiązujące do opublikowanych w ostatnim czasie w internecie akt z akcji oznaczonej kryptonimem "Goryl", czyli transkrypcji zapisów z podsłuchów służb specjalnych, potwierdzających korumpowanie przez czesko-słowacką firmę Penta polityków prawicy i lewicy. Jeśli akta okażą się prawdziwe, byłaby to największa afera korupcyjna w historii Słowacji.

Przeprowadzenie akcji "Goryl" potwierdził szef słowackiego resortu spraw wewnętrznych Daniel Lipszic. O jej szczegółach mówili też niektórzy słowaccy policjanci.

Ujawnione szczegóły akt obnażały korumpowanie przez Pentę zarówno polityków z czasów drugiego rządu Mikulasza Dzurindy (2002-2006), dziś szefa dyplomacji w centroprawicowym rządzie Ivety Radiczovej, jak i późniejszego gabinetu Roberta Fica - obecnie szefa lewicowej opozycji, która według sondaży ma największe szanse na zwycięstwo w wyznaczonych na marzec wyborach.

Coraz więcej Słowaków po tych doniesieniach całkowicie odwraca się od polityki i deklaruje, że 10 marca nie pójdzie głosować

Choć na piątkową demonstrację na placu Słowackiego Powstania Narodowego w Bratysławie przyszło kilku polityków, ludzie odwracali się od nich, a największy posłuch budził mieszkający na Słowacji kanadyjski dziennikarz Tom Nicholson, który jako pierwszy poinformował o aktach "Goryl".

Jak podkreślił, protesty mogą wywołać nerwowość na najwyższych stanowiskach. "Nieczęsto się zdarza, że ludzie wychodzą na ulice, więc przyniesie to co najmniej ten skutek, że politycy będą bardziej uważać i zdecydują się odciąć od związków z grupami inwestycyjnymi" - powiedział do zgromadzonych.