Polityka rodzinna stała się jednym z bohaterów kampanii. Ale becikowe i ulga w PIT – o czym mówią politycy – nie wystarczą.
W tej dekadzie po raz pierwszy po wojnie wyraźnie zmaleje liczba ludności. Stanie się tak bez kataklizmu, wielkiego kryzysu – wyłącznie na skutek procesów demograficznych. Będzie to już widać pod koniec następnej kadencji – po 2015 roku liczba ludności spadnie poniżej 38 mln. Z każdym rokiem będzie gorzej. W 2030 r. ma nas być, jak prognozuje GUS, zaledwie 36,8 mln.
Dlatego potrzebne są energiczne działania odwracające tę tendencję. Becikowe i ulga w PIT nie wystarczą.
Tym, co może zachęcać do posiadania potomstwa, jest m.in. stworzenie systemu płynnego i szybkiego przechodzenia od macierzyństwa do pracy. – Wbrew obiegowej opinii więcej dzieci rodzi się w tych państwach, gdzie kobiety pracują więcej – mówi Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Powód jest prosty. Łatwość powrotu na etat powoduje, że kobiety nie mają oporów przed zachodzeniem w ciążę.
Zdaniem specjalistów nie ma też skutecznej polityki wspierania urodzeń bez tanich, dostępnych i elastycznie działających żłobków i przedszkoli. W obecnej kadencji ten proces się zaczął – weszły w życie ustawy ułatwiające zakładanie żłobków i upowszechniające wychowanie przedszkolne. Tyle że ostatnia wpadka z podwyżką opłat za przedszkola pokazuje, ile zostało do zrobienia. Minister finansów Jacek Rostowski na konferencji prasowej wytykał wczoraj PiS, że jego postulat 10-godzinnej bezpłatnej opieki przedszkolnej będzie kosztował 2 mld zł rocznie. Ale to koszt, który ktoś musi ponieść – albo zrobi to budżet, albo samorządy, albo rodzice. Ten ostatni wariant oznacza, że ceny opieki przedszkolnej w placówkach publicznych i prywatnych zaczynają być na zbliżonym poziomie. A wydatek na przedszkola, jak podkreślają eksperci, to inwestycja.
– Opieka nad dziećmi w żłobkach czy przedszkolach powinna być bezpłatna albo tania. Sprawa przedszkoli wkroczyła w kampanię i teraz wszyscy licytują się na obietnice. A poważne rozwiązania wymagają spojrzenia w perspektywie 10 – 15 lat – podkreśla demograf prof. Krystyna Iglicka. Dlatego przyszły rząd powinien brać te koszty pod uwagę w kolejnych budżetach.
Eksperci wskazują na konieczność wprowadzenia systemu elastycznej pracy dla rodziców. Do kodeksu weszły już zmiany nieco uelastyczniające rynek pracy, ale często, tak jak np. praca na zastępstwo, to rozwiązania adresowane raczej do pracodawców, a nie rodziców. Dlatego potrzebne są rozwiązania ułatwiające zatrudnienie w domu czy w elastycznym czasie pracy. – Musi się zmienić podejście państwa i pracodawców do rodziców jako pracowników – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy.
Kolejną kwestią są prorodzinne zachęty podatkowe, o których partie najchętniej mówią. Tu mamy festiwal pomysłów: wspólne rozliczenie z dziećmi w programie PiS, 400 zł miesięcznie od państwa na dziecko od PJN, co jak wyliczył FOR, ma kosztować nawet 50 mld zł w cztery lata, czy propozycja PO zwiększenia ulgi na trzecie i kolejne dziecko.
Rodzice popierają te propozycje. – Polityka podatkowa powinna być nastawiona na rodzinę. Nie może być tak, że im więcej dzieci ma rodzina, tym wyższe koszty podatkowe ponosi, a np. VAT staje się rujnujący w przeliczeniu na głowę. Każde następne dziecko oznacza rewolucyjne pogorszenie sytuacji materialnej rodziny – mówi Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Związku Dużych Rodzin 3+. Związek proponuje bon wychowawczy, dzięki któremu to rodzice decydowaliby o formie opieki nad dzieckiem.
Wszystkie ulgi podatkowe muszą poczekać na poprawę sytuacji finansów publicznych, bo obecnie obowiązujące prawo nie pozwala ich wprowadzać, dopóki deficyt sektora finansów publicznych nie spadnie poniżej 3 proc. To oznacza, że realnie można je wprowadzić najwcześniej w 2014 roku.