W Polsce nie ma przepisów, które kategorycznie zakazywałyby przelotu jednym samolotem najważniejszych osób w państwie. Zazwyczaj stosowano taką praktykę, choć były od niej odstępstwa - powiedział PAP b. wiceminister SWiA Zbigniew Rau.

Odnosząc się do sobotniej tragedii, w której zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona i 94 przedstawicieli polskich elit, Rau podkreślił, że regulacje dotyczące wspólnych przelotów vip-ów powinny być wprowadzone.

"Tak jest na przykład w Anglii. Rodzina królewska nie może latać jednym samolotem z premierem. W Polsce takiego zakazu nie ma, kwestia dotycząca przelotu najważniejszych osób w państwie rozstrzygana jest w sposób uznaniowy np. przez Kancelarię Prezydenta" - powiedział.

Jak dodał, zasada oddzielnych lotów jest w Polsce praktykowana, ale były już od tego odstępstwa np. w grudniu 2008 r., gdy premier Donald Tusk razem z prezydentem L. Kaczyńskim wspólnie polecieli do Brukseli i z niej wrócili.

Czempiński, b. szef UOP, powiedział dziennikarzom, że w sobotę delegacja powinna lecieć co najmniej dwoma samolotami

"Być może takie wspólne przeloty osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie wynikają m.in. z wąskiego taboru samolotów przeznaczonych do tego celu. Od wielu lat mówi się o zakupie nowych, ale z różnych powodów do tego nie dochodzi" - powiedział b. wiceminister. "Musimy być oszczędni, ale nie możemy tego robić kosztem bezpieczeństwa" - dodał.

Zaznaczył, że zakup samolotów jest procesem długotrwałym i od momentu zamówienia do czasu ich otrzymanie może minąć nawet 1,5 roku.

Także gen. Gromosław Czempiński, b. szef UOP, powiedział dziennikarzom, że w sobotę delegacja powinna lecieć co najmniej dwoma samolotami.

Wojsko: nie ma przepisów, które regulowałyby czy i w jakich sytuacjach osoby pełniące wysokie funkcje w państwie mogą lecieć jednym samolotem

Jak zauważył "w samolocie był szef sztabu generalnego i dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, i zapewne głowa państwa polskiego zadecydowała o tym, że ci ludzie znaleźli się w jednym samolocie".

Powiedział też, że "do katastrofy doprowadził zbieg okoliczności oraz duża presja osób znajdujących się na pokładzie, w tym prezydenta, który jest człowiekiem sumiennym i obowiązkowym, i który nie wyobraża sobie, że mgła może być powodem, że on nie zdąży na czas".

W niedzielę, również wojsko poinformowało, że nie ma przepisów, które regulowałyby czy i w jakich sytuacjach osoby pełniące wysokie funkcje w państwie mogą lecieć jednym samolotem. Sztab Generalny przypomniał, że po katastrofie samolotu CASY, w której zginęło 20 żołnierzy w tym 16 wysokich rangą oficerów, wprowadzono wewnętrzne zarządzenie, że na pokładzie jednego samolotu nie mogą przebywać dowódca i jego zastępca. Jak zaznaczono w specjalnym komunikacie, pod tym względem procedury w związku z sobotnim lotem nie zostały złamane.