Czarno-żółte barwy w stylu retro, szybki Robert Kubica i Witalij Pietrow, za którym podobno stoją pieniądze rosyjskich oligarchów – tak będzie wyglądał team Renault 2010.
Prezentację Renault urządzono wczoraj w Walencji, na torze Ricardo Tormo, gdzie od dziś przez trzy dni będą odbywały się pierwsze tegoroczne testy bolidów. Kubica, największa gwiazda biorąca udział w tym wydarzeniu, był jednocześnie jej najmniej ekscytującym elementem. Przede wszystkim dlatego, że nie był niewiadomą. Jeszcze bardziej niż nowego bolidu R30 oczekiwano informacji, kto poza Polakiem będzie te samochody pilotował. Oficjalne przedstawienie brakującego kierowcy Renault zostawił sobie na niedzielną galę, już wcześniej jednak do mediów przeciekały informacje, że zostanie nim właśnie Pietrow.

Bogaci sponsorzy Pietrowa

Urodzony w Wyborgu 25-latek został pierwszym Rosjaninem w Formule 1 i z pewnością może otworzyć dla tego sportu nowe wschodnie rynki, ale to nie wszystko. Od jakiegoś czasu szeptano o tym, że przemawiające za Pietrowem argumenty ekonomiczne zrobiły większe wrażenie na szefach Renault niż jego sportowe dokonania – w zeszłym roku został wicemistrzem niższej serii wyścigowej GP2. Żaden punkt w CV Rosjanina nie mógłby równać się z kwotą 1,1 mln dol., które za każdy wyścig z jego udziałem mieliby zapłacić Renault sponsorzy – moskiewski Siebierbank i Gazprom. Według informacji niemieckiego dziennika Bild właśnie na takie wsparcie (15 mln dol. za sezon) mógłby liczyć Pietrow. W F1 podobne sytuacje zdarzały się wielokrotnie – tu kierowcy dzielą się na takich, którym się płaci (wybitnie utalentowana mniejszość), i takich, którzy płacą.

Nie zapomnieli, jak wygrywać

Szef teamu Renault Eric Boullier zapewniał, że pieniądze nie były jedynym powodem zainteresowania Pietrowem. – To nie jest najbogatszy kierowca, z którym rozmawiamy – twierdził. Musiał być jednak bogatszy chociażby od innego kierowcy z doświadczeniem w GP2, Ho-Pin Tunga, który także prowadził rozmowy z teamem z Enstone. Holender o chińskich korzeniach razem z Belgiem Jerome’em d’Ambrosio zostali kierowcami testowymi (obaj są w Gravity Sport, agencji menedżerskiej należącej do Gerarda Lopeza, właściciela Genii Capital, która jest nowym inwestorem Renault).
– Początek nowego sezonu to czas wielkich oczekiwań. W przypadku Renault to zdanie jest szczególnie prawdziwe, bo zaczynamy nową erę w dziejach teamu, z nową strukturą zarządzania, nowymi kolorami, nowymi kierowcami – powiedział Boullier na wczorajszej prezentacji. – Stawianie sobie celów nigdy nie jest łatwe, ale my mamy duże ambicje na sezon 2010, chcemy znów być na początku stawki, chociaż wiemy, że to nie stanie się z dnia na dzień. R30 będzie to mocny samochód, na którym można polegać, zdolny konkurować z innymi. Stawiamy na agresywną strategię rozwoju. Nasze fabryki pracowały na okrągło przez zimę, żebyśmy mogli zacząć sezon w najlepszej formie. Te fabryki odnosiły sukcesy w przeszłości i nie zapomniały, jak się wygrywa w F1.