Konflikt między Rosją i Ukrainą nie zostanie rozstrzygnięty w starciu militarnym, mimo że Moskwa miała na to wyraźną ochotę. Zwycięzca zostanie wyłoniony we współzawodnictwie ekonomicznym i politycznym. I na tym polu Ukraina ma największe szanse. Krym, strategiczny punkt militarny na Morzu Czarnym, był największą stratą terytorialną, gospodarczą i prestiżową Ukrainy. Kijów liczy na poparcie Zachodu i rozczarowanie mieszkańców półwyspu nową władzą. Kreml wyprzedza czas i wzmacnia bazy wojskowe, 120 tys. żołnierzy oraz broń jądrowa nie pozostawiają miejsca dla rywalizacji polityk ekonomicznych i społecznych.



Ukraińska refleksja rozpoczyna się zazwyczaj od krytyki dawnej polityki Kijowa wobec Krymu, w rezultacie której jego mieszkańcy byli niezadowoleni z poziomu życia i władzy. Na tej fali zwłaszcza Rosjanie, a jest ich na półwyspie ponad 65 proc., poparli aneksję. Zagrożenie „banderowcami” nie było w tamtym momencie najistotniejsze, było ważne dla oligarchów i środowisk związanych z władzą Janukowycza. Pozostali, w tym część Tatarów krymskich, mieli złe skojarzenia także z Kuczmą i Juszczenką. Czy po dwóch latach pojawił się motyw „za Ukrainy było lepiej”? Nie, ale też zniknęła euforia z powrotu do ojczyzny i topnieje nadzieja na lepsze życie. Krym staje się rosyjską głubinką. Cudu nie ma.
Utarło się mówić, że gospodarka półwyspu jest oparta na turystyce. Tak nigdy nie było. Jej udział w krymskim PKB to tylko 16 proc. Decydującą rolę miały zawsze przedsiębiorstwa związane z produkcją wojskową dla marynarki wojennej i łączności. W 2015 r. Kreml próbował zwiększyć zamówienia rządowe, a mimo to przedsiębiorstwa te częściej stoją niż pracują. Podobnie jest z przejętymi ukraińskimi zakładami zbrojeniowymi, tak samo zacofanymi technologicznie. Kradzione nie tuczy.
Wpływy z turystyki od lat były w szarej strefie. Po upadku imperium obok żywiołowo sprywatyzowanych postsowieckich sanatoriów i domów wypoczynkowych powstał sektor kwater prywatnych, konkurencyjny i popularny raczej wśród ubogich turystów z Rosji i Ukrainy. Oba płuca krymskiej turystyki unikały i unikają płacenia podatków. Podatki oraz ziemia to w ostatnich latach główny przedmiot ekonomicznej walki na półwyspie. Od 2014 r. jest jeszcze trudniej. Liczba turystów spadła o połowę, do 3 mln rocznie. Nie ma jak tam dojechać, można dolecieć do Symferopola lub dopłynąć przeprawą promową przez Cieśninę Kerczeńską. Prezydent Putin polecił zbudować most przez cieśninę, ale to może kosztować 8 mld dol. Aneksja to nie jest tania zabawa. W XIX w. mawiano, że podbite terytoria przynoszą zysk. W XXI w. już nie.
Niezadowolenie mieszkańców z władzy i warunków życia miały swoją genezę w oligarchii. Na Krymie nigdy nie było uczciwych reguł gry. Wprowadzali je i zmieniali dla swoich potrzeb ludzie Kuczmy, Juszczenki, Janukowycza, Putina. To się nie zmieniło. Przewagę uzyskują klany rosyjskie, związane z Kremlem. Ludzie Poroszenki muszą się wycofywać, ale nie zawsze. Oligarchowie, jak Firtasz, Achmetow czy Kosiuk, zachowali część wpływów i wspólnie z partnerami z Rosji tworzą krymską strukturę władzy i własności. To w relacji z tym światem Kreml zaczyna mieć problemy. Moskwa wstrzymała dotacje, gdy zorientowała się, że giną one w czarnej dziurze korupcji. Nie jest to nic nowego, obserwowaliśmy to zjawisko w Czeczenii i Osetii Płd.
Podobnie jak w sprawach władzy i własności Kreml nie ma też nowej polityki narodowościowej. Obok rosyjskiego pozostawił co prawda ukraiński i krymskotatarski jako języki państwowe, prowadzi jednak otwartą wojnę z ukraińskim i tatarskim radykalizmem. Zachętą, prośbą i groźbą przekonuje mieszkańców półwyspu do idei rosyjskiego świata. Stopień przestrzegania praw człowieka jest coraz niższy. Lokalne media tą kwestią się nie zajmują. Polityka Kijowa wobec okupowanego Krymu nie jest konsekwentna. Blokada ekonomiczna ma bardzo selektywny charakter, mieszkańcy Krymu to tradycyjni odbiorcy ukraińskiej żywności, wody, energii elektrycznej. Blokadę łamią ukraińscy oligarchowie. Łatwiej jest z blokadą polityczną władz okupacyjnych, ale nie ona jest tutaj decydująca.
Dziennik Gazeta Prawna