Nikomu nie opłaca się wyrzucać Katalonii z UE – mówi Jordi Sole i Ferrando, minister spraw zagranicznych w katalońskim rządzie autonomicznym.
Jordi Sole i Ferrando odpowiada za sprawy europejskie i zagraniczne w katalońskim rządzie autonomicznym / Dziennik Gazeta Prawna
Po brytyjskiej decyzji o wystąpieniu z UE wróciły spekulacje na temat niepodległości Szkocji. Jak to jest oceniane w Katalonii, której sytuacja jest nieco podobna do szkockiej?
– Referenda są najlepszym sposobem, by się dowiedzieć, co ludzie myślą w różnych kluczowych sprawach, zatem przyjmujemy z zadowoleniem działania brytyjskiego rządu, który w 2014 r. pozwolił Szkotom wypowiedzieć się w sprawie niepodległości, a teraz Brytyjczykom o członkostwie w UE.
Wolelibyśmy, żeby pozostali w Unii, ale respektujemy wynik. Co do Szkocji, jest w tym pewna ironia, bo dwa lata temu jednym z argumentów przeciw niepodległości było to, że znajdzie się ona poza UE. Teraz cała Wielka Brytania wychodzi z UE, a Szkocja zastanawia się, jak może pozostać. Z uwagą śledzimy działania szkockiego rządu. Może to prowadzić do nowego referendum niepodległościowego, a jak powiedziałem, jesteśmy zwolennikami referendów.
Szkocja nie ma szans na automatyczne członkostwo w UE, czyli w przypadku niepodległości Katalonia też musiałaby się o nie ubiegać.
– Katalonia nie jest z punktu widzenia UE państwem trzecim. Jesteśmy jej członkiem, nie jako państwo, ale jako część państwa członkowskiego od 1986 r., Katalończycy są obywatelami UE i poprzez to mają określone prawa. Sprawa nie jest jasna, bo nie było takiego precedensu, a traktaty europejskie nie przewidują sytuacji, gdy część państwa członkowskiego uzyskuje niepodległość. Trzeba będzie znaleźć polityczne rozwiązanie i wypracować porozumienie z instytucjami europejskimi i innymi państwami członkowskimi. To kwestia woli politycznej, która powinna być, jeśli powstaje nowe państwo zrodzone w wyniku wartości europejskich.
Nie mogę sobie wyobrazić, by Katalonia została wyrzucona z UE, szczególnie że jest bardzo proeuropejska, a jej społeczeństwo, gospodarka mają wiele powiązań z Europą. Nie wierzę, by gospodarka, która jest ważnym ogniwem dla południowo-zachodniej Europy, została ukarana tylko dlatego, że zdecydowaliśmy demokratycznymi metodami, że chcemy być państwem. Sądzę, że nie jest nawet w interesie Hiszpanii, by wypchnąć Katalonię poza UE, bo wiele hiszpańskich towarów jest eksportowanych do innych państw członkowskich przez Katalonię. Nikt, nawet hiszpański rząd, nie jest zainteresowany przywracaniem granic, ceł, barier, więc myślę, że ostatecznie pragmatyzm przeważy i stworzona zostanie procedura, która pozwoli nowemu państwu katalońskiemu pozostać w UE.
Jakie są priorytety stosunków zewnętrznych Katalonii? Na ile różnią się one od hiszpańskich?
– Najważniejszym zadaniem jest wzmocnienie pozycji Katalonii w UE i w świecie, bo musimy mieć dobre relacje z innymi, zarówno na szczeblu państwowym, jak i subpaństwowym, musimy rozwijać związki polityczne, gospodarcze, społeczne, kulturalne z sąsiadami. Priorytetem jest UE, ale strategiczne znaczenie ma też basen Morza Śródziemnego, musimy wzmacniać stabilizację po obu jego stronach. Wreszcie, biorąc pod uwagę, że jesteśmy w trakcie procesu niepodległościowego, musimy go przybliżać innym, wyjaśniać, że to, co robimy, ma legitymację, jest procesem demokratycznym, że po raz pierwszy we współczesnej historii mamy w parlamencie większość, która opowiada się za niepodległością, i że nie stało się to nagle, tylko doszliśmy do tego punktu po tym, jak przez 30 lat próbowaliśmy poprawić pozycję w ramach Hiszpanii. Próbowaliśmy przekształcić Hiszpanię w państwo, które faktycznie uznaje zróżnicowanie narodowe, ale to się nie udało. Katalonia nie jest uznawana jako suwerenny naród z prawem do decydowania o swoim losie. Gdy zobaczyliśmy, że nie jest to możliwe, bo nie ma woli politycznej ani w hiszpańskich instytucjach, ani w głównych partiach politycznych, by zreformować kraj, uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla Katalonii jest niepodległość. Ale będąc niepodległym państwem, chcemy mieć jak najlepsze stosunki z Hiszpanią. Chcemy być równymi partnerami. Jeśli obie strony są na równym poziomie, wtedy stosunki są najlepsze.
Mówił pan o braku woli politycznej. Czy jeśli w końcu powstanie nowy rząd, sytuacja może się poprawić?
– Na razie trudno powiedzieć, ale wyniki czerwcowych wyborów pokazały dwie rzeczy. Po pierwsze, że większość hiszpańskich wyborców nie chce zmienić kraju tak, by pomieścił on więcej narodów i pozwolił im się poczuć częścią wspólnego hiszpańskiego projektu. Wygrała Partia Ludowa, która chce zachowania status quo, co oznacza recentralizację, niską jakość polityki oraz mówienie „nie” wszystkim propozycjom wychodzącym z Katalonii.
A Podemos, partia, która może mogłaby wzmocnić instytucjonalne i strukturalne zmiany w Hiszpanii, pozostała na trzecim miejscu i zapewne nie będzie miała możliwości wpływania na sytuację. Drugim wnioskiem z wyniku jest to, że widać wyraźnie różnicę między Katalonią a resztą Hiszpanii. Na mapie Hiszpanii dominuje niebieski kolor Partii Ludowej, która wygrała prawie we wszystkich regionach i prowincjach, ale nie w Katalonii. Tu zwyciężył kataloński odłam Podemos, ale jeśli się spojrzy niżej, w ponad połowie obwodów wygrała Republikańska Lewica Katalonii, która opowiada się za niepodległością. Partia Ludowa – zwycięzca w Hiszpanii – w Katalonii zajęła piąte miejsce. To wiele mówi.
Załóżmy, że nowy hiszpański rząd jednak postanowi zreformować kraj i wprowadzić ustrój federalny. Czy to zadowoliłoby Katalończyków, czy też czas na to już minął i teraz większość chce niepodległości?
– Nasz rząd otrzymał od parlamentu i społeczeństwa jasny mandat do prowadzenia działań na rzecz niepodległości. Poza tym przedstawiliśmy już wiele propozycji w celu poprawienia pozycji Katalonii w ramach Hiszpanii i wszystkie one zostały odrzucone. Ostania próba była w 2006 r., gdy przyjęto Statut dla Katalonii. Zaaprobowały go parlamenty kataloński i hiszpański oraz mieszkańcy Katalonii w referendum, ale cztery lata później sąd konstytucyjny uznał, że jego istotna część jest sprzeczna z konstytucją.
To był punkt zwrotny, do tej pory tylko ok. 15 proc. mieszkańców popierało niepodległość. W 2012 r. w katalońskim parlamencie zasiadało tylko 14 proniepodległościowych deputowanych. W 2016 r. niepodległości chce ponad połowa mieszkańców i 72 ze 135 posłów. Dlatego w ciągu roku powinny się odbyć nowe wybory do katalońskiego parlamentu, a nowy parlament powinien przygotować i przyjąć konstytucję Republiki Katalońskiej. Ta konstytucja zostanie poddana pod referendum i jeśli obywatele ją poprą, tym samym opowiedzą się za niepodległością.