Niemcy i Francja proponują, by kraje chętne na większą konsolidację UE integrowały się szybciej, bez oglądania na resztę. Wygląda na to, że rozwód z Wielką Brytanią nie będzie aksamitny.
Zapowiedź kłopotliwego rozstania padła na wczorajszej wspólnej konferencji kanclerz Niemiec Angeli Merkel, prezydenta Francji François Hollande’a i premiera Włoch Matteo Renziego. Politycy zapowiedzieli, że nie chcą rozpoczynać negocjacji nad warunkami opuszczenia UE przez Wielką Brytanię bez formalnego rozpoczęcia procesu negocjacyjnego przez Londyn zgodnie z art. 50, grzebiąc nadzieję na porozumienie w większości kwestii przed początkiem rozmów. Taką nadzieję wyrażali niektórzy brytyjscy politycy świadomi, że po uruchomieniu oficjalnej procedury na zakończenie rozmów są tylko dwa lata – potem kraj przestaje być członkiem UE, nawet jeśli nie uzgodniono nowych warunków współpracy.
Europa stara się znaleźć nowy pomysł na siebie. „Ein starkes Europa in einer unsicheren Welt”, silna Europa w niepewnym świecie. Taki tytuł nosi dziewięciostronicowy dokument opublikowany wczoraj na stronie niemieckiego MSZ. Wbrew początkowym komentarzom niektórych mediów w dokumencie nie ma mowy o utworzeniu superpaństwa, które miałoby zastąpić UE. Ministrowie spraw zagranicznych Francji Jean-Marc Ayrault i Niemiec Frank-Walter Steinmeier zaproponowali w nim natomiast otwarcie drzwi do budowy Unii dwóch prędkości.
„Będziemy dążyć do unii politycznej w Europie i zapraszamy innych Europejczyków, by do nas dołączyli (...). Uznajemy, że państwa członkowskie różnią się pod względem poziomu ambicji co do projektu integracji europejskiej” – piszą socjalista Ayrault i socjaldemokrata Steinmeier. Francuzi i Niemcy proponują zwiększenie konwergencji ekonomicznej. Chodzi np. o ujednolicenie polityki budżetowej, tak by zniwelować różnice między poziomem deficytów i nadwyżek budżetowych w poszczególnych państwach strefy euro.
W kwestii uznawania konwergencji za priorytet z szefami dyplomacji Francji i Niemiec zgadza się czeski sekretarz stanu ds. europejskich Tomáš Prouza. „Wszyscy wiemy, że razem jesteśmy silniejsi. Ale musimy dostarczyć naszym obywatelom namacalne dowody korzyści płynących z członkostwa i przypomnieć im, dlaczego w ogóle wstąpiliśmy do UE” – napisał wczoraj czeski wiceminister w „EUobserver”. Jego zdaniem Unia, pomimo sukcesów, zbyt często w ciągu ostatnich lat dawała się poznać jako organizacja nieumiejąca poradzić sobie z problemami.
Ayrault i Steinmeier chcą, by w ramach wzmacniania legitymacji demokratycznej przewodniczący Eurogrupy, czyli koordynator ministrów z państw używających wspólnej waluty, musiał składać raporty ze swojej działalności przed podkomisją ds. strefy euro w Parlamencie Europejskim. „Aby zapobiec cichej, postępującej erozji naszego europejskiego projektu, musimy być bardziej skoncentrowani na spełnianiu konkretnych oczekiwań naszych obywateli” – czytamy.
Z pewnością Ayrault i Steinmeier nie odpowiedzieli jednak np. na oczekiwania greckiego premiera Aleksisa Tsiprasa, który za wynik referendum obwinił „demokratyczny deficyt, wymuszenie niepopularnych i niesprawiedliwych rozwiązań poprzez szantaż, prowadzące do podziałów w łonie Europy stereotypy o przedsiębiorczej i rozsądnej Północy oraz rzekomo leniwym i niewdzięcznym Południu”. Trudno powiedzieć, w jaki sposób reforma strefy euro miałaby pomóc zadłużonej po uszy Grecji.
„Ein starkes Europa...” nie przewiduje też zwiększenia legitymacji demokratycznej członków Komisji Europejskiej. Tymczasem właśnie niewybieralność komisarzy była jednym z naczelnych argumentów eurosceptyków podczas kampanii referendalnej. Bardziej zdecydowane propozycje dotyczą sposobu poradzenia sobie z kryzysem migracyjnym, innym czynnikiem wzmagającym nastroje antyunijne w Europie. Oba państwa proponują pracę nad jednolitą polityką migracyjną. Także w tym celu nie wykluczają dwóch prędkości ze względu na – jak czytamy – „pilność zagadnienia”. Równolegle ministrowie dwóch najważniejszych państw UE proponują poszerzenie kompetencji unijnego prokuratora na walkę z terroryzmem i przestępczością zorganizowaną. „To wymagałoby harmonizacji prawa karnego państw członkowskich” – piszą Ayrault i Steinmeier.
Kilka godzin po upublicznieniu dokumentu, ze względu na kontrowersje, które wzbudził w wielu stolicach, odcięła się od niego kanclerz Angela Merkel, wywodząca się z chadeckiej CDU, partii konkurencyjnej wobec Steinmeiera, zwłaszcza w kontekście planowanych na 2017 r. wyborów parlamentarnych. Szefowa rządu zaapelowała ustami swojego rzecznika, by traktować list ministrów jedynie jako głos w dyskusji. Krytyka dotyczyła m.in. tego, że postulaty nie były konsultowane z resztą państw UE. Podobnie zresztą było z sobotnim spotkaniem sześciu ministrów spraw zagranicznych państw założycielskich EWG: Belgii, Francji, Holandii, Luksemburga, Niemiec i Włoch. „Sześciu szefów dyplomacji je wspólny obiad w Berlinie. A jest przecież jeszcze 21 innych. Ich zdanie jest dzisiaj jeszcze ważniejsze” – napisał były kierownik szwedzkiego MSZ Carl Bildt.
Sześciu ministrów opowiedziało się w sobotę za jak najszybszym doprowadzeniem do formalnego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, niezależnie od oświadczeń polityków z Londynu, którzy zapowiadają, że stosowny wniosek spłynie do Brukseli najwcześniej w październiku, gdy przy Downing Street będzie już urzędował następca Davida Camerona. .
W opinii opublikowanej w dniu ogłoszenia wyników brytyjskiego referendum, a więc jeszcze przed wydaniem oświadczenia szefów dyplomacji Francji i Niemiec, Janis Emmanouilidis i Fabian Zuleeg z European Policy Centre wątpią, czy jakikolwiek program europejskich reform jest do osiągnięcia bez zmiany europejskiego przywództwa.