Setki autobusów z całego kraju zablokowały we wtorek na kilka godzin centrum stolicy Bułgarii, Sofii. Protest zorganizowało stowarzyszenie właścicieli firm autobusowych, domagających się rezygnacji z rządowych zamiarów wprowadzenia nowego podatku drogowego.

Rząd, który od początku bieżącego roku podniósł cenę winiet za jazdę krajową siecią drogową o 60 proc., ogłosił plany wprowadzenia od początku przyszłego roku również opłaty za przejazd wybranymi odcinkami autostrad (toll collect). Wysokość nowej opłaty nie jest ustalona, lecz według przewoźników jej wprowadzenie doprowadzi do konieczności podniesienia cen biletów.

Innym powodem protestu jest coraz popularniejsza w Bułgarii praktyka tzw. współdzielonych podróży międzymiastowych i międzynarodowych. Przewiezienie i podzielenie się wydatkami za benzynę proponują zarówno pojedynczy kierowcy, dysponujący wolnym miejscem we własnym samochodzie, jak i całe firmy oferujące przewozy mikrobusami. Firmy te nie są rejestrowane, a przewóz nimi kosztuje kilkakrotnie mniej niż autobusem.

Właściciele firm autobusowych domagają się zablokowania stron internetowych oferujących takie przewozy oraz ingerencji policji i karania nielegalnych przewoźników. Według Iwajło Konstantinowa, właściciela jednej z największych firm, nieoficjalni przewoźnicy są od kilku lat najpoważniejszym problemem legalnych firm – m.in. nie płacą oni podatków.

„Tej praktyce należy położyć kres” – oświadczył Konstantinow w wywiadzie telewizyjnym. Według niego odbierają oni około 50 proc. klientów legalnym przewoźnikom. Tylko z miasta Kyrdżali na południowym wschodzie kraju codziennie wyjeżdża 10 mikrobusów oferujących niereglamentowany przewóz do Niemiec i Holandii - mówił.

Do końca tygodnia przewoźnicy będą prowadzić negocjacje z rządem; w razie ich niepowodzenia zapowiadają blokady w całym kraju i na granicach 10 maja.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)