70-letni Alain Juppe był jednym z najmniej popularnych premierów Francji. Dla odmiany dziś to najlepiej oceniany kandydat na jej prezydenta
FranÇois Hollande’a, Nicolasa Sarkozy’ego i Marine Le Pen w przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji może pogodzić Alain Juppe. Były centroprawicowy premier, skazany prawomocnym wyrokiem za korupcję, niespodziewanie prowadzi w sondażach.
Wybory prezydenckie we Francji odbędą się wiosną przyszłego roku, więc lista pretendentów jest otwarta. Prawdopodobne jest, że reprezentujący Partię Socjalistyczną Hollande będzie się ubiegał o drugą kadencję, zaś niemal pewne, iż kandydatką prawicowego Frontu Narodowego zostanie jego liderka Marine Le Pen. Najbardziej zacięta będzie rywalizacja po stronie centroprawicy, od ubiegłego roku funkcjonującej pod nazwą Republikanie, gdzie mają zostać przeprowadzone prawybory. Jeszcze niedawno wydawało się, że łatwo je wygra były prezydent Nicolas Sarkozy, ale swoje kandydatury zgłosili też byli premierzy FranÇois Fillon i Alain Juppe. I to właśnie ten ostatni wysunął się na prowadzenie. Według przeprowadzonego na przełomie grudnia i stycznia sondażu ośrodka Ifop na Juppego zamierza głosować 38 proc. wyborców Republikanów, a na Sarkozy’ego – 29 proc.
Co więcej, Juppe wypada też najlepiej w potencjalnych konfiguracjach prezydenckich. Jeśli o Pałac Elizejski ubiegać się będą Hollande, Sarkozy i Le Pen, pierwszą turę wygrywa szefowa Frontu Narodowego. Ale gdyby kandydatem Republikanów był Juppe, to on zwycięża w pierwszej rundzie. A w hipotetycznej drugiej pokonuje i Le Pen, i Hollande’a większą różnicą głosów niż Sarkozy.
Popularność Juppego jest zaskakująca, biorąc pod uwagę zawirowania jego kariery. W czasie trwających nieco ponad dwa lata (od maja 1995 r. do czerwca 1997 r.) rządów próbował zmniejszyć deficyt budżetowy z 5 do 3 proc. PKB, reformując francuskie państwo opiekuńcze. Zaproponowany przez niego program cięć wydatków państwowych napotkał jednak potężny opór społeczny.
Jesienią 1995 r. przez Francję przetoczyła się największa fala protestów od maja 1968 r. Według ministerstwa pracy w 1995 r. gospodarka straciła wskutek strajków 6 mln dni pracy (liczba strajkujących razy liczba dni opuszczonych z powodu strajków), podczas gdy w poprzednich latach średnia wynosiła milion. W efekcie rząd Juppego wycofał się z reformy, a on sam półtora roku później przegrał wybory parlamentarne. W 2004 r. został skazany w aferze korupcyjnej w paryskim merostwie, gdzie na fikcyjnych etatach zatrudniano działaczy centroprawicowej partii RPR. Wyrok półtora roku więzienia w zawieszeniu i 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych złagodzono później do odpowiednio 14 miesięcy i roku. Dzięki temu w 2006 r. powrócił do polityki, wygrywając wybory na mera Bordeaux, którym jest do dziś.
Nic jednak nie wskazywało, że ma szanse i ambicje na prezydenturę, szczególnie że ma już 70 lat i opinię postaci nieco bezbarwnej. Ale jego spokój, doświadczenie i centrowe poglądy stają się dla wielu wyborców atutem. Sarkozy ze swoim celebryckim wizerunkiem jest postacią dzielącą Francuzów i trudną do zaakceptowania w czasie kryzysu. Z kolei niepopularnemu Hollande’owi trudno będzie nawet wejść do drugiej tury, więc dla wyborców lewicy umiarkowany Juppe staje się jedyną nadzieją na pokonanie Sarkozy’ego i Le Pen. Według sondażu Viavoice 51 proc. Francuzów uważa, że Juppe byłby dobrym prezydentem. Taką opinię o Sarkozym wyraziło 24 proc., a na temat Hollande’a – 20 proc. pytanych.
Po części na popularność byłego premiera wpływa to, że jako jeden z pierwszych oficjalnie ogłosił zamiar ubiegania się o prezydenturę i ostatnio bez przerwy pojawia się na okładkach magazynów i w telewizji. To zarazem jest potencjalnym zagrożeniem – w historii Francji nieraz zdarzali się kandydaci mianowani czarnymi końmi, którzy szybko się wypalali i z kretesem przegrywali. Juppe musi mieć świadomość, że w jego wieku nowej szansy już nie będzie miał. ©?