Donald Tusk dobrze zadebiutował na szczycie Unii Europejskiej , uważa profesor Roman Kuźniar. Prezydencki doradca mówił w radiowej Trójce, oceniając pierwsze - nie zawsze pozytywne - komentarze po tym debiucie, że "nie wszyscy muszą być zadowoleni".

Doradca prezydenta do spraw międzynarodowych przypomniał, że na wczorajszym szczycie w Brukseli zaakceptowano tak zwany plan Jean Claude Junckera, mający pobudzić inwestycje w Unii. A to wymagało z pewnoscią wcześniejszego przygotowania ze strony nowego przewodniczącego. "Nie widzieliśmy pracy "przed" szczytem - zaznaczał.

Mówiąc o pomocy dla Ukrainy prezydencki doradca powiedział, że piłka jest teraz po stronie Kijowa. Nowy ukraiński rząd musi rozpocząć reformy, trzeba też obserwować, jak realizuje swoje obietnice. Mowiąc o zaproszeniu na szczyt prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, Kuźniar powiedział, że wymagałoby to zgody wszystkich państw Unii. Jeśli Poroszenko nie został zaprosdzony, to znaczy, że w czasie konsultacji niektóre państwa nie zgodziły się na jego przyjazd - powiedział Roman Kuźniar. Za brak obecności Poroszenki, Tuska krytykowali przedstawiciele krajowej opozycji.

Prezydencki doradca podkreślił, że aby przeprowadzić szczyt Unii, Donald Tusk musiał wykonać dużo pracy, która nie była widoczna w mediach. Kuźniar uważa, że nie był to szczyt, który dawałby nowemu przewodniczącemu pełne pole do popisu. Krytyka zaś , może mu pomagać.