Po publikacji "GW", która napisała o pracy agentów pod przykryciem, Centralne Biuro Antykorupcyjne zawiadomi prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w sprawie "bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz Biura" - poinformował PAP rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.

Jak podała piątkowa "Gazeta Wyborcza" w latach 2006-09 CBA podrabiało m.in. legitymacje dziennikarskie PAP i Radia Zet. Z redakcją "GW" skontaktował się mężczyzna przedstawiający się jako były funkcjonariusz CBA. "Opowiedział, jak wygląda szkolenie, zaopatrywanie w dokumenty, sprzęt i inne środki tzw. przykrywkowców, czyli agentów Biura prowadzących tajne operacje, które wymagały przybrania przez nich fałszywej tożsamości" - pisze dziennik.

Dobrzyński pytany o tę sprawę przez PAP powiedział tylko: "Szef CBA Paweł Wojtunik zarządził szczegółową analizę informacji, które ukazały się na ten temat w mediach, pod kątem bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz Biura. Jeszcze dzisiaj zostanie w tej sprawie przekazane zawiadomienie do prokuratora generalnego".

CBA nie informuje o szczegółach, podkreślając, że wszelkie sprawy związane z tzw. "legalizacją" objęte są ścisłą tajemnicą. W rozmowie z gazetą Dobrzyński powiedział, że nie ma wprawdzie formalnego zakazu wykorzystywania tego rodzaju dokumentów, ale istnieją też wewnętrzne, bardzo rygorystyczne zasady, które to regulują.

Fałszywe dokumenty tylko w uzasadnionych sytuacjach

Rzecznik Biura wyjaśnił, że dokumenty te są ściśle reglamentowane, a na ich wytworzenie oraz wykorzystywanie jest niezbędna pisemna zgoda szefa. Dobrzyński powiedział gazecie, że informacja o wytwarzaniu przez CBA legitymacji prasowych jest "niepokojącą", bo "trudno powiedzieć, do czego one mogły być potrzebne". "Tego typu dokumenty należą do szczególnie wrażliwych i występowanie funkcjonariusza pod przykrywką powinno być w takim przypadku bardzo dobrze uzasadnione i przemyślane" - powiedział Dobrzyński. Jak dodał, agent nie może w takim wypadku np. wchodzić w sferę tajemnicy dziennikarskiej. Nie może też wykonywać czynności przypisanych temu zawodowi.

Art. 24 obecnej ustawy o CBA stanowi, że funkcjonariusze CBA mogą posługiwać się dokumentami, które uniemożliwiają ustalenie danych identyfikujących funkcjonariusza. Jest tam też zapis, że nie popełnia przestępstwa ten, kto poleca lub sporządza te dokumenty, ani funkcjonariusz, który się mini posługuje. Szczegółowy tryb wydawania i przechowywania oraz posługiwania się tymi dokumentami, z uwzględnieniem wymogów dotyczących ochrony informacji niejawnych, określa zarządzenie Prezesa Rady Ministrów, który sprawuje nadzór nad CBA.

To nie pierwszy problem z fałszowaniem dokumentów

W 2008 r. "Gazeta Wyborcza" podawała, że z ustaleń ABW wynika, iż CBA bezprawnie posługiwało się podrobionymi dokumentami. Kontrola ABW rozpoczęła się w grudniu 2007 r. i dotyczyła stanu zabezpieczenia dokumentów z klauzulami tajności. Chodziło m.in. o dokumenty legalizacyjne używane przez służby specjalne podczas tajnych operacji. Najczęściej są to fałszywe dowody osobiste, legitymacje czy paszporty, które mają pomóc w ukryciu tożsamości funkcjonariuszy.

Według "GW", kontrolerzy ABW ustalili, że dopiero 31 sierpnia 2007 r. ówczesny premier Jarosław Kaczyński wydał tajne zarządzenie w sprawie wydawania i posługiwania się przez CBA opisywanymi dokumentami. Było to już - jak napisała gazeta - po ujawnieniu akcji w resorcie rolnictwa dotyczącej afery gruntowej, gdy wielu ekspertów zaczęło kwestionować prawo służb specjalnych do fałszowania użytych w tej prowokacji dokumentów. "To znaczy, że dokumenty legalizacyjne wytwarzano wcześniej bezprawnie" - oceniał informator gazety.

W 2010 r. ówczesny koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann (PiS) zeznał przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że "był złożony projekt aktu wykonawczego dotyczący legalizacji. Ten projekt, jak tłumaczyła mi osoba, która kierowała Departamentem Prawnym w Departamencie Bezpieczeństwa Narodowego, u niej się przeleżał.(...) Wyciągnąłem w stosunku do tej osoby sankcje natury dyscyplinarnej - została zwolniona z funkcji" - mówił wówczas Wassermann.

We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego (obecnie posła PiS) i jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (obecnie stołecznego radnego PiS) oraz dwóch b. dyrektorów z CBA o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w sprawie "afery gruntowej". Wśród zarzutów jest kierowanie oraz posłużenie się podrobionymi dokumentami. Zdaniem prokuratury, naruszając zasady wytwarzania dokumentów legalizacyjnych, CBA podrobiło szereg dokumentów.

Biuro na potrzeby operacji specjalnej sfabrykowało komplet dokumentów ws. odrolnienia 40 ha ziemi we wsi Muntowo, opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo. Dokumenty te przedłożono oskarżonym dziś Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. do "przepchnięcia" przez ministerstwo rolnictwa. O przestępstwie zawiadomił wójt Mrągowa, który odkrył fałszerstwo dokumentów przez CBA. Kamiński wiele razy podkreślał, że wszystkie sfałszowane dokumenty miały poważną wadę prawną, która uniemożliwiała wydanie decyzji o odrolnieniu, a CBA miało prawo posłużyć się takimi dokumentami.