Chiny chcą statusu supermocarstwa na arenie międzynarodowej , ale nie chcą przejąć roli USA jako światowego policjanta, gdyż jest to zbyt drogie i ryzykowne – ocenił w piątek w Pekinie specjalista ds. Chin z londyńskiego King’s College Kerry Brown.

Brown ocenił, że Chiny są „głodne statusu” i wskazał m.in. na lansowaną przez chińskie władze globalną inicjatywę Pasa i Szlaku, którą nazwał „festiwalem potwierdzania” ich pozycji w świecie. W ramach inicjatywy, która obejmuje również Polskę, ma powstać sieć korytarzy transportowych łączących Chiny z Azją, Europą i Afryką. Choć wiele się o niej mówi – jak zauważył Brown – nie wiadomo, czym ona dokładnie jest.

Prezydent Xi Jinping ogłosił w ub.r. nastanie „nowej ery socjalizmu o chińskiej specyfice” i zapowiedział, że do połowy wieku Chiny staną się silnym, bogatym, demokratycznym i harmonijnym mocarstwem, dysponującym globalnymi wpływami i światowej klasy armią.

Komentatorzy podkreślają, że przez pierwsze pięć lat swoich rządów Xi skonsolidował władzę, a zatwierdzona w niedzielę reforma konstytucji umożliwi mu pozostanie na stanowisku prezydenta bezterminowo. Zwracają też uwagę na nasilający się kult jednostki, jakim jest otaczany, co przypomina czasy ojca chińskiego komunizmu Mao Zedonga.

Brown sprzeciwił się jednak narracji mówiącej o „wszechwładnym Xi”. Ocenił, że silne scentralizowane przywództwo wpisuje się w strategię partii i służy realizacji jej celów. Dodał, że idea budowy bogatych i potężnych Chin była obecna w chińskiej myśli politycznej od lat, zarówno w czasach dynastii Qing, jak i w czasach Mao.

Choć „myśl Mao” i „myśl Xi” są do siebie pod pewnymi względami podobne, obaj przywódcy nie mogą być ze sobą porównywani – zaznaczył Brown. Mao był „głęboko obecny” w życiu ludzi, a jego portrety wieszano w domach, tymczasem Xi sprawuje władzę za pośrednictwem partii – wskazał.

Za jedyne prawdziwie innowacyjne posunięcia Chin w najnowszej historii Brown uznał adaptację marksizmu-leninizmu, który stał się tam podstawą rewolucji chłopskiej oraz włączenie międzynarodowych metod kapitalistycznych do gospodarki socjalistycznej po liberalnych reformach Deng Xiaopinga.

„Xi Jinping jak na razie nie jest reformatorem” - ocenił w rozmowie z PAP po wykładzie. Dodał, że aby zapisać się w historii jako wielki przywódca, Xi może wnieść wkład polityczny, ale „nie taki, jakiego byśmy oczekiwali”.

Może to jego zdaniem oznaczać „zarządzanie krok po kroku bardziej pluralistycznym środowiskiem politycznym o chińskiej specyfice”, czyli dopuszczenie do wzrostu znaczenia pewnych „patriotycznych ruchów politycznych”, ale przy zachowaniu ścisłej kontroli nad nimi.

Brown zwrócił też uwagę na postęp technologii i sztucznej inteligencji, który umożliwia chińskim władzom sprawowanie nadzoru nad społeczeństwem i jego „harmonizowanie, zanim jeszcze do czegokolwiek dojdzie”. Nowojorska organizacja praw człowieka Human Rights Watch informowała niedawno, że chińska policja przesłuchuje i zatrzymuje osoby oznaczone jako potencjalne zagrożenie na podstawie prognoz systemu komputerowego na bazie analizy danych big data.

„Technologia dała temu rządowi możliwości, jakich nie miał żaden innych rząd w Chinach i to może być największa różnica” - ocenił.

W Pekinie trwa doroczna sesja chińskiego parlamentu, podczas której wprowadzane są szeroko zakrojone reformy mające na celu umocnienie władzy Komunistycznej Partii Chin nad wszystkimi sferami życia.

Z Pekinu Andrzej Borowiak (PAP)