Rezolucja ws. praworządności w niektórych krajach Europy, w tym Polsce, którą przyjęła Rada Europy, nie jest głosem Unii Europejskiej - powiedział wiceszef PE, europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Wyjaśnił, że Rada skupia też państwa, które nie są członkami Wspólnoty.

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło w środę wieczorem rezolucję ws. praworządności w niektórych krajach Europy, w tym Polsce. Wezwało w niej pięć krajów do podjęcia działań w kierunku przywrócenia rządów prawa. Autorem wniosku i sprawozdawcą projektu rezolucji był niemiecki poseł Bernd Fabritius, wiceszef komisji prawnej i praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego RE.

Czarnecki pytany o tę decyzję na antenie Polskiego Radia, zwracał uwagę, że "ciekawe" jest, kto ten wniosek zaproponował. Poseł Fabritius - jak wskazał polityk PiS - jest szefem niemieckiego Związku Wypędzonych. Jak podkreślił, jest to osoba, która podnosi "rzekome krzywdy" Niemców, którzy opuścili terytorium Polski.

- I właśnie szef Związku Wypędzonych stał się ekspertem od spraw polskich. To w zasadzie samo w sobie jest komentarzem, ale też pokazuje, że część niemieckiej klasy politycznej ucieka do przodu, zamiast uderzać się w pierś za grzechy i winy Niemców wobec Polski w czasie II wojny światowej. Teraz nagle staje się prokuratorem, czy sędzią, oskarżycielem, czy nauczycielem, który poucza o sprawach demokracji i praworządności w Polsce - powiedział Czarnecki.

Europoseł PiS podkreślił również, że rezolucja Rady Europy, to "nie jest głos" Unii Europejskiej, bo - jak wyjaśniał - Rada Europy skupia także państwa, które nie są członkami UE, np. Rosję. - Rada Europy jest czymś innym, niż Parlament Europejski, Komisja Europejska, czy Rada Europejska - zaznaczył.

Czarnecki był też pytany, czy faktycznie jest tak, że teraz - kiedy UE boryka się z różnymi problemami, m.in. sytuacją w Hiszpanii - to chęć prowadzenia dalszej wojny z Polską jest mniejsza.

- Rzeczywiście jest takie pewne milczenie w ostatnim czasie wiceszefa KE Fransa Timmermansa, który zawsze był tym złym policjantem w porównaniu z dobrym policjantem, przewodniczącym KE Jean-Claude'em Junckerem. Mamy już za tydzień posiedzenie jednej z komisji Parlamentu Europejskiego, gdzie kwestia polskiej praworządności - taka "never ending story" - ma się pojawić. Wtedy zobaczymy, powiemy sprawdzam - mówił wiceszef PE.

Czarnecki na pytanie, czy obecnie największym problemem Polski jest prezydent Francji Emmanuel Macron, odparł: - Na pewno jest politykiem krzykliwym, który tym bardziej jest głośny, tym bardziej dziwnie się wypowiada na różne tematy - nie tylko temat Polski - im mniejsze ma poparcie.

Czarnecki przekonywał także, że największym problemem Polski w UE jest jej coraz większa konkurencyjność, innowacyjność i to, że jest liderem w regionie "nowej Unii". - To oznacza, że z Polską trzeba się coraz bardziej liczyć, ale to wywołuje też pewne reakcje, jak ktoś się liczy, to w niego się uderza - ocenił. Zapewnił, że Polska "dalej będzie robić swoje i będzie coraz silniejsza".

Przyjęta przez Radę Europy rezolucja dotyczy oprócz Polski także: Bułgarii, Mołdawii, Rumunii i Turcji. Dokument wzywa państwa członkowskie Rady Europy do pełnego wdrożenia zasad państwa prawa. Przyjęty dokument kieruje ogólne zalecenia do tych pięciu krajów. W przypadku Polski wskazuje na problemy z praworządnością dotyczące regulacji w systemie sądowniczym.

Rezolucja "wzywa polskie władze, aby powstrzymały się od wszelkich reform, które mogłyby zagrozić poszanowaniu zasad państwa prawa, a zwłaszcza funkcjonowaniu KRS i niezawisłości sądownictwa oraz prokuratorów. "Zachęcamy również polskie władze do korzystania z odpowiednich uregulowań Rady Europy, (...) do pełnej współpracy z jej organami oraz do wdrożenia zaleceń Komisji Weneckiej" – czytamy w dokumencie.