O trudnym zwycięstwie w wyborach do Bundestagu i ciężkich rozmowach koalicyjnych czekających kanclerz Niemiec Angelę Merkel, a także o świetnym wyniku antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD) i słabym socjaldemokratów pisze w poniedziałek prasa węgierska.

"Osłabiły się wielkie partie, do parlamentu trafili przeciwnicy imigracji" - wybija na pierwszej stronie prorządowy dziennik "Magyar Idoek", podkreślając, że swój historyczny sukces AfD zawdzięcza ostrej krytyce polityki imigracyjnej Merkel.

"Trudne zwycięstwo, chmury nad koalicją" – pisze z kolei opozycyjny "Magyar Nemzet", podkreślając, że AfD pewnie zajęła trzecie miejsce w wyborach. "Największym newsem tych wyborów jest znakomity i przekraczający oczekiwania wynik AfD, uważanej za czarną owcę niemieckiej polityki" – pisze gazeta, zdaniem której partia ta zawdzięcza sukces głównie głosom mieszkańców wschodniej części Niemiec.

Lewicowy dziennik "Nepszava" ocenia natomiast, że szefowa niemieckiego rządu nie może beztrosko świętować wyniku wyborów, bo "musi się liczyć z trudnymi negocjacjami na temat utworzenia rządu". Zdaniem dziennika jest też "szokujące, iż do parlamentu najsilniejszego państwa Europy trafiła skrajna prawica".

Wszystkie węgierskie dzienniki zwracają również uwagę na bardzo słaby wynik socjaldemokratów. "Magyar Nemzet" pisze o "historycznej klęsce" SPD mimo realizacji niektórych postulatów tej partii, np. wprowadzenia płacy minimalnej.

Zasadniczym celem Budapesztu jest porozumienie się z Berlinem, "bo dla nas Niemcy są najważniejszym europejskim partnerem" - podkreśla w "Magyar Idoek" politolog Gyoergy Nogradi. "Osłabiona Merkel oznacza dla Węgier zupełnie inne możliwości" – ocenia.

Dziennik "Magyar Nemzet" przytacza zaś opinię politologa Zoltana Kiszellya, że Merkel straciła bardzo wielu wyborców, przesuwając swą partię zanadto na lewo, a jednocześnie odsunęli się od niej liczni zwolennicy prawicy, którzy przenoszą swe poparcie na AfD.

"AfD sprawi przypuszczalnie, że niemiecki parlament stanie się dużo głośniejszy i w prowokacyjnym, przełamującym tabu stylu skonfrontuje rządzących z takimi tematami, o jakich nie chcieliby rozmawiać" – uważa Kiszelly, oceniając, że kością niezgody może być na przykład przyszłość strefy euro.

Komentator "Magyar Idoek" Zoltan Kottasz stawia zaś tezę, że obecnie jest prawie wszystko jedno, kto będzie rządził Niemcami.

"Silny niemiecki przemysł i kwitnąca gospodarka zagwarantowały wszystkim berlińskim rządom, że w europejskich przekształceniach politycznych będą siłą nie do obejścia" – ocenia Kottasz, polemizując z tezą, że dla Merkel nie ma dziś alternatywy. Według niego inni niemieccy politycy, w tym Martin Schulz (SPD) czy Wolfgang Schaeuble (CDU), zapewne kierowaliby Niemcami równie pragmatycznie i tak samo staraliby się utrzymać dobre sojusznicze stosunki z państwami sąsiednimi.

"Wiedzą, że Rosji nie warto na długą metę izolować. Wiedzą, że karanie Węgier na długą metę się nie opłaca. Niemcy wybrali ponownie Merkel tylko dlatego, że jest uosobieniem stabilizacji i stanowi symbol równowagi" – czytamy.

Zdaniem komentatora Niemcy będą dalej podążać drogą zimnego pragmatyzmu. "Taka jest rzeczywistość. My, Europejczycy, możemy liczyć tylko na to, że na tej drodze wszystkie berlińskie rządy będą się kierować nie tylko niemieckimi, ale i europejskimi interesami" - ocenia Kottasz.

"Nepszava" pisze zaś, że "następne lata zdecydują, czy Merkel uda się przebudować Europę i czy będzie w stanie odeprzeć skrajną prawicę". "W interesie Unii Europejskiej leży, by jej się udało" – ocenia dziennik.