Jeśli w Europie jest polityk, z którego siłą liczy się rosyjski prezydent, jest nim Angela Merkel.
Scenka nr 1. 21 stycznia 2007 r. Putin, wiedząc o panicznym strachu kanclerz przed psami, na spotkanie z nią w Soczi przyprowadza ogromnego labradora Konni. „Merkel była nieprzytomna ze strachu oraz z wściekłości” – czytamy w książce Michaiła Zygara „Wszyscy ludzie Kremla”.
Scenka nr 2. 7 lipca 2017 r., szczyt G20 w Hamburgu. Kamery wyłapują przywódców wchodzących na salę obrad. Putin, gestykulując, tłumaczy coś Merkel. W pewnym momencie kanclerz odwraca głowę i zirytowana przewraca oczami. Wychowana w NRD Angela Merkel i stawiający pierwsze kroki w rezydenturze sowieckiego wywiadu w tym kraju Władimir Putin, choć oboje mówią po niemiecku i rosyjsku, nie potrafią już znaleźć wspólnego języka.
Historia ich relacji należy do najciekawszych opowieści o współczesnej polityce. Pierwszy raz widzieli się w 2000 r. tuż po tym, jak Merkel przejęła władzę w opozycyjnej CDU. Jak pisze Arkadiusz Stempin w „Sojusznikach”, niemiecka polityk bardzo się z tego spotkania cieszyła. A i Putin początkowo prezentował proniemieckie oblicze, oczekując, że Zachód dopuści Rosję do koncertu mocarstw. Apogeum przypadnie rok później, gdy rosyjski prezydent perfekcyjną niemczyzną wygłosi przemówienie w Bundestagu.
Jednak rachuby Kremla, że kanclerz z przeszłością w FDJ – enerdowskim odpowiedniku Komsomołu – będzie jeszcze bardziej przychylna Rosji niż jej poprzednik Gerhard Schröder, spaliły na panewce. Putina zirytowała już pierwsza wizyta Merkel w Rosji, zwłaszcza jej spotkanie z obrońcami praw człowieka. Aby ją upokorzyć, na pożegnanie wręczył jej przytulankę. Później jednak musiał zacząć ją szanować. Kreml tradycyjnie respektuje wyłącznie silnych partnerów. A Merkel niejednokrotnie taką siłę w relacjach z Rosją okazywała.
Co nie znaczy, że nie zdarzały się taktyczne sojusze. Tak jak w 2008 r., gdy ważyły się losy zaproszenia do NATO Gruzji i Ukrainy. Amerykański dyplomata Ronald Asmus wspominał w „Małej wojnie, która wstrząsnęła światem”, że to właśnie Merkel do spółki z francuskim prezydentem Nicolasem Sarkozym na szczycie Sojuszu w Bukareszcie najgoręcej sprzeciwiała się takiemu krokowi, oponując koalicji amerykańsko-polsko-rumuńskiej. – Cokolwiek by wam obiecywał [George W.] Bush, nie dopuszczę, by Gruzji i Ukrainie zaproponowano plan działań na rzecz członkostwa – miała według Zygara powiedzieć prezydentowi Gruzji Micheilowi Saakaszwilemu.
Merkel w obecności liderów państw NATO pokłóciła się o to po rosyjsku z sekretarz stanu USA Condoleezzą Rice. Szczyt zakończył się jednak kompromisem. Kijów i Tbilisi zaproszenia nie dostały, ale obiecano im, że drzwi do Sojuszu kiedyś zostaną im uchylone. Cztery miesiące później wybuchła wojna o Osetię Płd., po której nikt już o tej obietnicy nie pamiętał. Wkrótce zapomniano też o wojnie, a Berlin w 2010 r. wylobbował w UE propozycję programu Partnerstwo dla modernizacji, który miał pomóc Rosji w zreformowaniu gospodarki i zbliżyć ją do Zachodu także w sensie politycznym. Pomysł zakończył się fiaskiem.
W relacjach osobistych obu liderów po pełnej zaciekawienia, ostrożnej sympatii nie było już śladu. Jak pisze Stempin, Merkel szydziła w pogawędkach z zachodnimi przywódcami z maczyzmu Putina, a ten rewanżował się kanclerz, potrafiąc dwie godziny spóźnić się na zaplanowane spotkanie. Decydujące starcie odbyło się w 2014 r. Gdy rosyjskie wojska dokonały agresji na Ukrainę, zajęły Krym i skatalizowały rebelię w Zagłębiu Donieckim, to właśnie Merkel spośród zachodnich przywódców zajęła najbardziej zdecydowane stanowisko. Berlin grał pierwsze skrzypce przy wypracowywaniu sankcji na Rosję.
Kanclerz przekonywała, że „nie chodzi tylko o Ukrainę, ale i o Mołdawię, Gruzję; można pytać o Serbię, o Bałkany Zachodnie”. I to ona jako jedyna broniła ukraińskiego stanowiska podczas mińskich rozmów o rozejmie. Gdy francuski prezydent François Hollande brał za dobrą monetę twierdzenia Putina, Merkel nie miała złudzeń. Straciła je najpóźniej wtedy, gdy Putin – jak pisze Zygar – usiłował ją przekonać, że rosyjska broń używana na Donbasie została wyniesiona z rosyjskich magazynów przez korupcję. – Putin żyje w innym świecie – komentowała według relacji amerykańskich mediów.
„Merkel zdystansowała się w sprawach rosyjskich od polityki swoich poprzedników. Poprzedni kanclerze uważali ZSRR i Rosję za mocarstwo europejskie i dążyli do strategicznej równowagi z Moskwą nawet w czasie zimnej wojny. Merkel chciała współpracować z Moskwą na bazie wspólnych wartości liberalnych. Niemcy zrezygnowali z modernizacyjnego partnerstwa z Rosją, kiedy Kreml ostatecznie odrzucił liberalne ideały Zachodu” – pisze na łamach magazynu „Rossija w głobalnoj politikie” niemiecki politolog z rosyjskimi korzeniami Alexander Rahr.