Tajemnicą sukcesu jest wiarygodna polityka zagraniczna
Wystarczyło przyjęcie 16 uchodźców, by Słowacja uniknęła procedury, którą UE zastosowała wobec Polski, Czech i Węgier – pisaliśmy niedawno na łamach DGP. Wpuszczenie tak symbolicznej liczby osób nie tłumaczy jednak do końca, dlaczego Bruksela tak łatwo Słowakom odpuściła. Odpowiedź można znaleźć na Bałkanach, które są dla słowackiej polityki zagranicznej tym, czym do niedawna dla polskiej dyplomacji była polityka wschodnia.
Pomoc na miejscu
Bratysławie udało się to, co bezskutecznie próbowała osiągnąć premier Beata Szydło i minister Witold Waszczykowski. Przekonywali oni, że co prawda nie przyjmujemy uchodźców z Bliskiego Wschodu, ale jesteśmy przydatni w inny sposób. Powinniśmy pomagać na miejscu – szedł przekaz z Warszawy. MSZ zwracało też uwagę na naszą tradycyjną specjalizację, jaką jest polityka wschodnia, czego przejawem były słowa premier Szydło o przyjęciu przez Polskę „miliona uchodźców z Ukrainy, którym nikt nie chciał pomóc”.
Podobną taktykę, tyle że w odniesieniu do Bałkanów Zachodnich, zastosował słowacki rząd. Zrobił to jednak umiejętniej, miał lepsze argumenty i odniósł sukces. Postanowiliśmy sprawdzić, czy argument Warszawy o pomaganiu na miejscu mógł brzmieć przekonująco. Zapytaliśmy MSZ Polski i Słowacji o rozmiar pomocy, której oba kraje udzieliły na rozwiązanie kryzysu bliskowschodniego.
„W 2016 r. na działania humanitarne wyasygnowano niemalże 119 mln zł. Na wydatki składały się środki przeznaczone na obligatoryjną składkę do tzw. Instrumentu Tureckiego (73 mln zł) i środki na pomoc humanitarną o charakterze dobrowolnym w kwocie ok. 46 mln zł, w tym 27,7 mln zł z rezerwy ogólnej budżetu państwa” – poinformowało biuro rzecznika prasowego polskiego MSZ. – W związku z rozwiązywaniem skutków kryzysu migracyjnego Słowacja udzieliła w 2016 r. pomocy w całkowitej wysokości 13,6 mln euro, z czego MSZ udzieliło 12,3 mln euro – mówi rzecznik słowackiej dyplomacji Peter Susko.
Polska pomoc 119 mln zł, przeliczając ją po kursie 4,20 zł za euro, daje kwotę 28,3 mln euro. Takiego wsparcia udzielił w 2016 r. kraj, który swoją narrację opiera na tym, że nie będzie przyjmować nawet garstki uchodźców, bo trzeba pomagać na miejscu. To zaledwie dwa razy więcej niż pomoc, której w tym samym czasie udzieliła siedmiokrotnie mniejsza Słowacja, która niewielką liczbę uchodźców jednak przyjmuje.
Jak się dobrze sprzedać
Jeszcze kilka lat temu Warszawa była ceniona za skuteczność w polityce wschodniej. Sukcesem naszej dyplomacji było Partnerstwo Wschodnie, odegraliśmy ogromną rolę w negocjacjach podczas Majdanu, byliśmy zaangażowani w demokratyzację Białorusi oraz w proces dochodzenia do ruchu bezwizowego i umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Dziś po tych sukcesach nie ma już śladu.
Do zagranicznych mediów przebił się przekaz, że zamierzamy zablokować Kijowowi drzwi do Europy ze względu na politykę historyczną, a nawet, że chcemy zamykać granicę z Ukrainą.
Tymczasem tym, czym dla Polski była w poprzednich latach polityka wschodnia, dla słowackiej dyplomacji są Bałkany. Ich stabilizacja i pomoc w integracji europejskiej są tradycyjną specjalnością słowackiej polityki zagranicznej. W trakcie kryzysu migracyjnego rola Słowacji dodatkowo wzrosła; przyspieszenie integracji krajów bałkańskich stało się dla Brukseli ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. – Bratysława przyczyniła się do wzmocnienia pozycji Czarnogóry; przez otwarcie dwóch nowych rozdziałów Czarnogóra jest bliższa wstąpienia do UE. Jako jedni z pierwszych ratyfikowaliśmy przystąpienie Czarnogóry do NATO. W stosunku do Serbii udało nam się dokonać przełomu przez otwarcie najważniejszych rozdziałów negocjacyjnych w zakresie państwa prawa – chwali swój kraj Peter Susko.
Kluczową sprawą okazało się jednak nie samo zaangażowanie w sprawy bałkańskie, ale umiejętność odpowiedniego sprzedania tego faktu unijnym partnerom. Słowacja, która od 2004 r. budowała wizerunek eksperta od spraw bałkańskich, umiejętnie wykorzystała szansę i przekonała inne stolice, że jest w tej kwestii niezastąpiona. Słowackie MSW jako jedno z pierwszych wysłało policjantów, strażaków i służby medyczne do Macedonii i na granicę serbsko-węgierską, dzięki czemu Bratysława mogła pokazać, że skutecznie pomaga na miejscu. To wszystko tłumaczy, dlaczego Słowacja uniknęła objęcia jej procedurą karną za nieprzyjmowanie uchodźców. Liczba 16 przyjętych osób była dla UE tylko pretekstem, by pójść Słowakom na rękę.