Musiała być fala uderzeniowa, która wyrwała drzwi Tu-154M - powiedział we wtorek wiceszef podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej dr Kazimierz Nowaczyk. Jak dodał, najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy jest eksplozja.

W poniedziałek, prezentując dotychczasowe ustalenia, podkomisja przytoczyła analizę dotyczącą drugich drzwi z lewej strony, które zostały wbite w ziemię dłuższą krawędzią na głębokość jednego metra. Według podkomisji wymagało to wielkiej energii, większej niż ta wynikająca z prędkości pionowej samolotu.

We wtorek w TVP Info przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński powtórzył, że drzwiom została dostarczona dodatkowa energia, impuls, który sprawił, że oderwały się od samolotu i zaczęły spadać z dodatkową prędkością. Przyznał, że to jedna z poszlak na to, że doszło do eksplozji. "Dlatego że to dowodzi, że poza tym, że drzwi się oderwały od samolotu, musiał być jakiś impuls, mówiąc kolokwialnie, czyli energia, która spowodowała, że prędkość drzwi wzrosła tak bardzo, dziesięciokrotnie" - powiedział Berczyński.

Z kolei Nowaczyk podkreślił w tej samej rozmowie, że obliczenia dotyczące drzwi zajęły dużo czasu. "Skąd się wzięła ta energia? To jest nie tylko to, że drzwi uzyskały takie przyspieszenie, ale one zostały wyrwane z konstrukcji samolotu. Musiała być fala uderzeniowa, która wyrwała te drzwi, bo samolot był wówczas w powietrzu" - oświadczył Nowaczyk. Dodał, że wyrwana została także framuga nad drzwiami, więc zniszczenia są znacznie większe.

Berczyński z kolei powiedział, że ładunek wybuchowy w Tu-154M miał około jednego kilograma.

Nowaczyk i Berczyński przekonywali, że byli świadkowie eksplozji. "Jest kilkudziesięciu świadków, którzy mówią nie tylko o tym, że słyszeli, nie tylko, że widzieli, ale mówią, że poczuli podmuch, uderzenie fali powietrza" - powiedział Nowaczyk.

Pytany, czy podkomisja nie ma wątpliwości, że to eksplozja była przyczyną katastrofy smoleńskiej, Nowaczyk odpowiedział, że to "jest najbardziej prawdopodobna hipoteza" i "dalej będzie badana".

W poniedziałek działająca od lutego 2016 r. podkomisja poinformowała, że doszła do wniosku, iż polski Tu-154M w Smoleńsku został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą. Według podkomisji "ostatnia faza tragedii spowodowana była eksplozją, do której doszło w kadłubie i która zniszczyła samolot, rozbijając go na fragmenty i dziesiątki tysięcy odłamków, równocześnie zabijając pasażerów".

W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, parlamentarzyści i wojskowi dowódcy.