Oenzetowscy śledczy zajmujący się zbrodniami wojennymi poinformowali we wtorek, że badają sprawę domniemanego ataku chemicznego na kontrolowanym przez rebeliantów obszarze prowincji Idlib w północno-zachodniej Syrii. Dochodzenie obejmuje też atak na szpital.

W opublikowanym we wtorek komunikacie komisja śledcza ONZ ds. zbrodni wojennych w Syrii podkreśliła, że wszelkie ataki z wykorzystaniem broni chemicznej lub na obiekty pomocy medycznej byłyby jednoznaczne z popełnieniem "zbrodni wojennej i poważnym naruszeniem praw człowieka".

"Sprawcy takich ataków muszą być zidentyfikowani i ukarani" - podkreśliła komisja, na której czele stoi Brazylijczyk Paulo Pinheiro.

Natomiast specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura ocenił tego dnia atak chemiczny w prowincji Idlib jako "straszliwy". Zapowiedział, że Rada Bezpieczeństwa ONZ będzie chciała pociągnąć winnych jego przeprowadzenia do odpowiedzialności.

"To było straszne i chcemy wyjaśnień, jestem pewien, że dojdzie do posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie, dla jasnej identyfikacji osób odpowiedzialnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności" - mówił de Mistura podczas międzynarodowej konferencji w Brukseli, poświęconej syryjskim rozmowom pokojowym.

Odnosząc się do ataku w prowincji Idlib, prezydent Francji Francois Hollande podkreślił, że za bombardowanie odpowiadają syryjskie siły rządowe.

"Po raz kolejny syryjski reżim będzie zaprzeczać, że dokonał tej masakry. Tak jak w 2013 roku Baszar el-Asad będzie liczyć na współudział sojuszników, aby móc działać bezkarnie" - podkreślił Hollande w komunikacie opublikowanym przez Pałac Elizejski.

W podobnym tonie wypowiedział się minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Boris Johnson. W jego ocenie prezydent Syrii Baszar el-Asad zostanie skazany za popełnienie zbrodni wojennych, jeśli udowodnione zostaną zarzuty, iż jego wojska dokonały ataku chemicznego w Idlibie.

"Jeżeli udowodni się, że te ataki zostały przeprowadzone przez reżim Asada, wtedy będzie to kolejny powód, aby uważać ich (władze w Damaszku - PAP) za potworną grupę, która dopuszcza się zbrodni wojennych" - zaznaczył szef brytyjskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Londynie.

"Bombardowanie własnych cywilów bronią chemiczną jest bezapelacyjnie zbrodnią wojenną, za którą muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności" - dodał.

Tymczasem Turcja wezwała Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) do natychmiastowego wszczęcia śledztwa ws. ataku w Idlibie. Zdaniem tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych władze w Damaszku "zdecydowanie naruszyły" oenzetowskie prawo dotyczące broni chemicznej. Jednocześnie Ankara zaapelowała do sojuszników Asada o "wywarcie wpływu na reżim syryjski w celu zakończenia ciężkich przypadków łamania zawieszenia broni".

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, we wtorkowym ataku chemicznym zginęło co najmniej 58 osób, w tym kilkanaścioro dzieci. Obserwatorium podało, że ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.

Syryjska armia zaprzeczyła, jakoby stosowała broń chemiczną. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że rosyjskie samoloty nie dokonywały nalotów w pobliżu Chan Szajchun.

Syryjska opozycja oskarżyła o atak reżim Asada i również zaapelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ o zwołanie pilnego posiedzenia i wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.

Źródło w syryjskiej armii oświadczyło we wtorek, że wojsko "nie stosuje ani nie stosowało" broni chemicznej w przeszłości. Rząd w Damaszku wielokrotnie zaprzeczał, by podległe mu oddziały używały tego rodzaju broni.

W styczniu agencja Reutera informowała, że ONZ i OPCW po raz pierwszy uznały, iż odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent Asad i jego brat. Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-15, odpowiada Baszar el-Asad, jego młodszy brat Maher el-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych.

Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas Reuterowi, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne. (PAP)