Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska przyjęła dymisję Ireneusza Jabłońskiego z funkcji wiceprezydenta miasta. Dymisja ma związek z doniesieniami mediów dot. jego pracy w wywiadzie. Sam Jabłoński oświadczył, że nie współpracował z bezpieką, a był kadrowym pracownikiem wywiadu polskiego.

W najnowszym wydaniu "Gazeta Polska" powołując się na materiały ze zbioru zastrzeżonego do IPN twierdzi, że Ireneusz Jabłoński sam zgłosił się do pracy w wywiadzie MSW. Według "GP" Jabłoński miał przejść specjalistyczne szkolenie na funkcjonariusza pionu "nielegałów" - wywiadowców wykorzystujących fikcyjny życiorys - i uzyskać w nim wysokie noty, potem zaś otrzymywać etatowe wynagrodzenie młodszego inspektora SB. Akta jego sprawy urywają się na etapie ich tworzenia, przed pierwszą misją

Jabłoński podkreślił w czwartek, że o swojej pracy w wywiadzie poinformował Zdanowską jeszcze przed objęciem funkcji w łódzkim magistracie. "Nie współpracowałem z bezpieką, nie byłem agentem, byłem natomiast kadrowym pracownikiem wywiadu polskiego. Panią prezydent poinformowałem w dniu, w którym omawialiśmy ostatnie warunki mojego zatrudnienia, czyli jeszcze przed zatrudnieniem mnie w magistracie” - podkreślił

Prezydent Łodzi nie chciała komentować jego słów. W oświadczeniu jej biura podkreślono, że przyjęła ona dymisję Ireneusza Jabłońskiego. Jak zaznaczono, w momencie nominacji na stanowisko wiceprezydenta Jabłoński miał jedynie wspomnieć o "studenckiej przygodzie z wywiadem". "Natomiast w świetle nowych informacji, bez względu na to, jaki jest jego status w IPN, dalsza współpraca nie jest możliwa" - podkreślono.

Jabłoński na konferencji prasowej odnosząc się do artykułu w "GP" oświadczył: "Nigdy nie byłem współpracownikiem SB, rozumianej jako policja polityczna i nie donosiłem na kogokolwiek. Natomiast potwierdzam, że byłem pracownikiem polskiego wywiadu cywilnego tj. Departamentu I MSW. Jednocześnie jako student Politechniki Łódzkiej i przewodniczący samorządu osiedla akademickiego PŁ byłem – podobnie jak kilku kolegów - przedmiotem inwigilacji ze strony służb bezpieczeństwa PRL. Ponadto zostałem przez te służby uznany za przeciwnika systemu – właściwe dokumenty znajdują się w IPN".

Jak zaznaczył, będąc zaangażowanym w pracę wywiadu nigdy nie prowadził działalności operacyjnej na terenie Polski – poza programem szkoleniowym. "W czasie mojej pracy na rzecz wywiadu nie należałem do żadnej partii politycznej ani organizacji społecznej, nie prowadziłem również żadnej aktywności społecznej. Aktywność tę rozpocząłem dopiero po zakończeniu pracy na rzecz wywiadu" - dodał.

Jako motywację do podjęcia pracy dla wywiadu poza granicami kraju, Jabłoński wymienił, patriotyzm, tzn. "chęć działania na rzecz polskiej racji stanu w taki sposób, w jaki było to możliwe wtedy". "Po drugie – naturalne w tym wieku zainteresowanie tajnymi operacjami wywiadowczymi prowadzonymi poza granicami kraju" - mówił.

"Jednocześnie chciałbym powiedzieć, że już wiele lat temu poinformowałem moich najbliższych współpracowników i kolegów, z którymi prowadziłem działalność publiczną i zawodową, w tym panią prezydent Hannę Zdanowską o fakcie mojej byłej pracy na rzecz polskiego wywiadu cywilnego" - podkreślił Jabłoński.

Oświadczył też, że od blisko ćwierć wieku nie ma żadnych kontaktów ze służbami specjalnymi państwa polskiego, ani żadnego innego państwa, oraz że po zakończeniu pracy w wywiadzie nigdy nie wywierano na niego jakichkolwiek nacisków z tego tytułu. "Jeżeli są jacyś ludzie – rodzina, przyjaciele - którzy z faktu mojej działalności na przełomie lat 80. i 90. mogliby mieć dyskomfort, to chciałbym im powiedzieć wszystkim przepraszam" - dodał.

Jabłoński poinformował, że ma zamiar wystąpić o udostępnienie jego teczek zdeponowanych w IPN.

Jednocześnie podkreślił, że od 25 lat reprezentuje te same poglądy polityczne. „Zdecydowałem się na budowanie w wolnej Polsce, założyłem tu rodzinę i podjąłem działania na rzecz budowy gospodarki rynkowej – jako menedżer i czasami jako współwłaściciel. Nigdy nie zmieniłem swoich poglądów, które definiuje jako konserwatywno-liberalne; konserwatywne w części dotyczącej wartości, liberalne dotyczące gospodarki wolnorynkowej” - mówił. Jak dodał, jego jedyną działalnością polityczną były 3-4 lata spędzone w Unii Polityki Realnej w latach 90. Podał, że od 1996 roku nie należał do żadnej partii politycznej.

Jak dodał artykuł w "GP" próbuje „stygmatyzować go współpracą z bezpieką tak jak wielu rutynowych donosicieli, którzy krzywdzili ludzi”.