Trzech mężczyzn "związanych ze środowiskiem anarchistycznym i alterglobalistycznym" oskarżono o próbę podpalenia dwóch radiowozów policji pod komisariatem w stołecznych Włochach w 2016 r. - podała prokuratura. Grozi im do 5 lat więzienia.

Jak podała w piątek Prokuratura Krajowa, mazowiecki wydział zamiejscowy departamentu PK ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji skierował akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Warszawie 28 lutego (o czym wtedy nie informowano).

Michał B., Oskar K. i Tadeusz K. są oskarżeni o to, że w nocy z 22 na 23 maja 2016 r. usiłowali zniszczyć dwa policyjne radiowozy, zaparkowane przed komisariatem policji Warszawa-Włochy. "Mężczyźni ci, związani z warszawskimi środowiskiem anarchistycznym i alterglobalistycznym umieścili pod tymi samochodami skonstruowane przez siebie urządzenia zapalające i jedynie wskutek natychmiastowej interwencji policjantów nie zdążyli ich podpalić" - podano w komunikacie PK.

Dodano, że na widok interweniujących policjantów, dwaj z nich podjęli próbę ucieczki, trzeci pozostał na miejscu. Po krótkim pościgu uciekających zatrzymano.

"Z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa wynika, że samodziałowe urządzenia, którymi posłużyli się oskarżeni, doprowadziłyby do zapalenia się paliwa w zbiornikach paliwowych radiowozów oraz innych palnych elementów tych pojazdów, a w konsekwencji do ich zniszczenia" - głosi komunikat.

Według niego, oskarżeni przyznali się do zarzucanego im czynu i wyjaśnili, że "czyn ten miał być aktem protestu przeciwko systemowi".

Oskarżonym postawiono zarzuty z art. 288 Kodeksu karnego, który głosi: "Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5" (chodzi o usiłowanie popełnienia przestępstwa - za co grozi taka sama kara, jak za jego dokonanie).

Postępowaniem zajmowała się początkowo Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jej rzecznik prok. Michał Dziekański mówił w maju 2016 r., że podejrzanym - w wieku 35, 31 i 17 lat - postawiono wówczas zarzuty nielegalnego posiadania materiałów i urządzeń o charakterze wybuchowym oraz umieszczenia ich pod radiowozami - co miało sprowadzić bezpośrednie niebezpieczeństwo eksplozji (za co grozi do 8 lat więzienia). Dziekański informował wtedy, że podejrzani nie przyznali się do przestępstwa i odmówili wyjaśnień. Na wniosek prokuratury sąd wówczas ich aresztował na trzy miesiące.

Jak mówił w 2016 r. rzecznik Komendy Stołecznej Policji asp. szt. Mariusz Mrozek, policja miała informacje operacyjne wskazujące, że szykowany jest zamach na komendę. "Udało się ustalić, o którą jednostkę chodzi i kiedy do tego zamachu miałoby dojść" - dodał. Powiedział też, że miejsce planowanego zamachu było objęte nadzorem, a do akcji zaangażowano duże siły policyjne. Informował, że ładunki były skonstruowane z dwóch butli z płynem zapalającym i dodatkowym materiałem, który miał wzniecić eksplozję, oraz lontem.