Wyznaczone na 6 marca przed Sądem Rejonowym w Gdańsku posiedzenie ws. nieprawdziwych danych oświadczeń majątkowych prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zostało odwołane. Jego obrońca wniósł bowiem skargę do Sądu Najwyższego na wyrok sądu z grudnia ub. roku.

O odwołaniu poniedziałkowego posiedzenia sądu poinformowała w czwartek Monika Cichowska z Biura Rzecznika Prasowego Sądu Okręgowego w Gdańsku.

"Wniosłem skargę na wyrok sądu odwoławczego z grudnia 2016 r. i ta skarga musi zostać najpierw rozpatrzona przez Sąd Najwyższy. To jest normalna procedura, jaka w takiej sytuacji przysługuje" – powiedział w czwartek PAP obrońca prezydenta Gdańska, Jerzy Glanc.

Wyjaśnił, że w tej sytuacji zaplanowana na 6 marca rozprawa nie może się odbyć. "Nie można wykluczyć, że Sąd Najwyższy podzieli naszą argumentację i wtedy wyrok sądu odwoławczego będzie uchylony i skierowany do ponownego rozpatrzenia przez sąd" – dodał adwokat.

SN może też oddalić skargę obrońcy Adamowicza.

"Prezydent nie ma żadnego interesu, żeby przedłużać postępowanie. Chce tylko wyczerpać przysługujące mu środki prawne. To raczej w działalności prokuratury można doszukać się elementów przedłużania postępowania" – podkreślił Glanc.

Wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła w grudniu 2015 r. prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Akceptując propozycję śledczych, Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał w marcu 2016 r., że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.

Sąd Rejonowy, ogłaszając wyrok, wyjaśnił m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.

Polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał jednak później poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.

Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił apelację prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 będzie ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji.

Zdaniem Sądu Okręgowego sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza. "Sąd Rejonowy bezkrytycznie opierał się na wyjaśnieniach podejrzanego, zwłaszcza w tej części, w której swoje postępowanie opisuje w kategoriach pomyłek, błędów, nieprecyzyjności i niefrasobliwości. Prokurator słusznie zwracał uwagę na fakt, że wielokrotność działania podejrzanego zdaje się sama w sobie przeczyć tezie, iż uczynił to z całkowicie błahych powodów" - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Westphal-Kowalska.

Według prezydenta Gdańska pomyłki w jego oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r. Z wyjaśnień Adamowicza wynika, że był w tym czasie zaangażowany w liczne uroczystości związane z katastrofą smoleńską, a jego żona była w zaawansowanej ciąży.

"Jak wielokrotnie mówiłem, pomyliłem się, a później powieliłem błąd w paru kolejnych oświadczeniach. Pomyłka miała charakter mechaniczny i popełniłem ją nieświadomie. Gdy zorientowałem się o pomyłce, błąd sam skorygowałem i w kolejnych oświadczeniach podawałem już uzupełniony stan majątkowy. Jak wiadomo, nie tylko ja miałem problemy z dokładnym wypełnieniem oświadczeń majątkowych" - napisał prezydent Gdańska w oświadczeniu w połowie grudnia 2015 r.