PiS daje radę opozycji, przegrywa z żartami. Stopień zapalczywości w atakach na ministra Waszczykowskiego za pomyłkę w nazwie państwa o rozmiarach Radomia przypomina najgorsze czasy propagandy antykaczystowskiej z 2007 r.
Wtedy atakowano PiS za wszystko (nawet za to, że zrobił wcześniejsze wybory i koncertowo je przegrał). W gruncie rzeczy pomyłka ministra to rzecz błaha, zdarza się. Szef polskiego MSZ ani się nie upił, ani nie wpisał z błędem do księgi kondolencyjnej, ani nie opowiadał żartów o Murzynach. Pośmiać się z owocnych negocjacji z San Escobar jest fajnie, ale zbiorowe i nieustanne, „jechanie” po Waszczykowskim świadczy raczej o jeźdźcach niż o wierzchowcu.
A co z tego wynika dla PiS? Jeden z drugim polityk tej partii mógłby się w końcu puknąć w czoło i pomyśleć: „Do diaska, czemu oni nas tak nienawidzą?”. Fakt, że niewinna pomyłka polityka PiS – i to wcale nie takiego znowu najbardziej rozwścieczającego – uruchamia narodową lawinę hejtu, stanowi groźne podsumowanie roku rządów i zapowiedź lania w wyborach 2019 r. To nie resortowe dzieci, dzieci SB-ków, dzieci lewactwa, dzieci kwiaty oraz dzieci gejów i lesbijek wyśmiewają Waszczykowskiego, szydzą wszyscy, poza może rodziną Pana Ministra oraz Janem Wróblem i, jak sądzę, Krystyną Pawłowicz. Mało. Warto by pomyśleć o tym, jak przestać rozjuszać ludzi. Albo ich rozbawiać.
Zamiast autorefleksji będzie jednak powrót „Pieśni o układzie” na listę pisowskich hitów. Bo tylko obudzenie się układu może tłumaczyć to, że właśnie teraz (przypadek?), kiedy tyle się mówi o pewnej wyprawie na Maderę, nadeszło tsunami prosto z San Escobaru. Fala, jakby powiedzieć, dla przykrycia Madery. Układ silny, esbecza jego mać. A na układy, jak wiadomo, jest tylko jedna rada – zjednoczona i dowodzona Rada Polityczna PiS.