Polska była w II wojnie światowej ofiarą zarówno Hitlera jak i Stalina, dlatego powinna domagać się reparacji nie tylko od Niemiec lecz także od Rosji – pisze Artur Weigandt w komentarzu opublikowanym w niedzielę w internetowym wydaniu niemieckiego dziennika „Die Welt”.

„Ponawiając na Westerplatte żądanie reparacji od Niemiec, polski prezydent Karol Nawrocki odwołał się do długiej tradycji w polskiej polityce mówiącej, że Polska jest ofiarą niemieckiej napaści 1 września 1939 r., której skutkiem były miliony zabitych, zniszczone miasta oraz spustoszenia odczuwalne przez dziesięciolecia. Że niepodważalny jest fakt, iż ta trauma działa do dziś, i że podnoszenie przez Polskę roszczeń do zadośćuczynienia jest uprawnione” – uważa niemiecki publicysta.

Dlaczego jednak polskie władze ograniczają się do roszczeń wobec Niemiec? – pyta autor komentarza. „Polska była ofiarą nie tylko Hitlera, lecz także Stalina. Pakt Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku, w którym dwa totalitarne systemy podzieliły między siebie Europę, oznaczał koniec państwowego bytu Polski” – tłumaczy Weigandt.

Jak przypomniał, kilka tygodni po niemieckim ataku Armia Czerwona wkroczyła do Polski i nie było to wyzwolenie, lecz druga okupacja włącznie z deportacjami na Syberię, masakrą w Katyniu i zniszczeniem polskich elit.

Po 1945 r. Polska pozostała „półkolonią” w sowieckiej strefie wpływów. Komunistyczna Polska Ludowa była tylko formalnie państwem, a w rzeczywistości nie posiadała suwerenności pozwalającej na podejmowanie decyzji o przyszłości, polityce zagranicznej, reparacjach. Każda istotna decyzja zależała od Moskwy. Dlatego odpowiedzialność za zniszczenia i pozbawienie praw ponoszą nie tylko Niemcy, lecz także Związek Sowiecki.

Do czasu upadku bloku sowieckiego w 1989 r. Polska „w kluczowych kwestiach nie była zdolna do podejmowania decyzji”. Z tego powodu przekonującym jest argument, że żądanie zadośćuczynienia powinno obejmować także Rosję. „Nie jest to jedynie prawny kruczek, lecz kwestia historycznej sprawiedliwości” – podkreślił komentator.

„Polska została napadnięta przez dwie strony i była uciskana przez dwie dyktatury, instrumentalizowana przez dwa mocarstwa. Kto dziś wzywa do odpowiedzialności tylko Berlin, ten przemilcza połowę prawdy” – czytamy w „Die Welt”.

Zdaniem komentatora wyrazem konsekwencji i politycznej klarowności byłoby otwarte wypowiedzenie tej prawdy przez polskiego prezydenta.

Łatwo jest krytykować przyjaciół na Zachodzie. Niemcy są członkiem UE i NATO, partnerem i dlatego wdzięcznym celem. Z Berlinem można negocjować, można wywierać presję, można punktować w polityce wewnętrznej. Ale nie ma prawie nikogo, kto miałby odwagę zażądać reparacji od Moskwy. Zbyt duża jest obawa, że może to być uznane za prowokację, a i widoki na sukces są zbyt małe” – pisze Weigandt.

„Die Welt” przewiduje, że Rosja „oczywiście zignoruje albo wyśmieje polskie roszczenia reparacyjne”. Ale światowa opinia publiczna zobaczyłaby, że Polska domaga się historycznej sprawiedliwości „nie wybiórczo, lecz kompleksowo” – „nie tylko od państwa demokratycznego, lecz także od autorytarnego agresora, który unika odpowiedzialności”.

Komentator zastrzegł, że nie chodzi o realne wypłaty, które - dopóki w Moskwie rządzi Władimir Putin - są mrzonką. „Chodzi o klarowne przesłanie, że Polska zgłasza roszczenia do obu mocarstw, które w dwudziestym stuleciu rozbiły ją. Taka postawa zapewniłaby Polsce szacunek w świecie i uznanie, że chodzi o zasady, a nie polityczne kalkulacje”.

Zdaniem komentatora domaganie się reparacji nie tylko od Niemiec, ale i od Rosji byłoby aktem odwagi. „Żądania Polski powinny zostać uznane zarówno przez Niemcy jak i przez Rosję” – pisze w konkluzji Weigandt na portalu dziennika „Die Welt”.

Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ ap/ lm/