Menadżerowie 9 tys. ankietowanych przedsiębiorstw nie są zbyt optymistyczni w ocenie bieżącej sytuacji, ale w coraz jaśniejszych barwach widzą przyszłość. Wskaźnik obrazujący ocenę sytuacji w najbliższych sześciu miesiącach wspiął się do najwyższego poziomu od agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, która uruchomiła ciąg niekorzystnych zdarzeń dla niemieckiego przemysłu.
Pół straconej dekady niemieckiej gospodarki
Coraz większy optymizm nie jest z pewnością wywołany sygnałami płynącymi z twardych danych, które mogłyby sugerować, że w niemieckiej gospodarce idzie ku lepszemu. Jest wręcz przeciwnie – wiele wskazuje na pogłębiającą się stagnację u największego partnera handlowego Polski. W zeszłym tygodniu federalny urząd statystyczny zrewidował dane dotyczące PKB. Nie tylko te, odnoszące się do wstępnych wyliczeń za drugi kwartał, ale także za dwa poprzednie lata. Jeśli dotychczas wydawało się, że szczęśliwym zrządzeniem losu Niemcy uniknęły recesji, to ten pogląd jest już nieaktualny.
Między końcem 2023 r. i połową 2024 r. zdarzyły się trzy kolejne kwartały ze spadkiem PKB, co z nawiązką wypełnia definicję recesji. Także dane za drugi kwartał br. zostały zrewidowane w dół – okazało się, że PKB skurczył się o 0,3 proc. w porównaniu do trzech pierwszych miesięcy roku. Ostatecznie efekt jest taki, że obecnie poziom produkcji w niemieckiej gospodarce jest niższy niż był pod koniec 2019 r., przed wybuchem pandemii. Niemcom stuknęło już ponad pół straconej dekady i niewielkim tylko usprawiedliwieniem jest to, że w globalnej gospodarce doszło w tym czasie do licznych zawirowań. Inne państwa wysokorozwinięte poradziły sobie w tym okresie lepiej.
Skąd zatem coraz większy optymizm niemieckich przedsiębiorstw? Biorąc pod uwagę nienajlepsze perspektywy dla eksportu, który od trzech lat utrzymuje się mniej więcej na takim samym poziomie i umiarkowany jedynie wzrost wydatków konsumentów, korzystne oczekiwania na przyszłość niemal w całości można wiązać z oczekiwanym wzrostem wydatków rządowych.
Rząd federalny zwiększa wydatki. Czy plan uda się zrealizować?
Plany są bardzo ambitne już na ten rok. Deficyt finansów publicznych – uwzględniający także, prócz budżetu federalnego, wydatki z funduszu infrastrukturalnego i obronnego – ma wynieść 143 mld euro (3,3 proc. PKB) wobec 50,5 mld euro (1,2 proc. PKB) w poprzednich 12 miesiącach. Biorąc pod uwagę, że w pierwszej połowie roku deficyt był niższy niż w 2024 roku, te dodatkowe pieniądze powinny przetoczyć się przez gospodarkę w drugiej połowie roku. Zgodnie z przyjętym pod koniec lipca projektem budżetu na przyszły rok, publicznych pieniędzy w gospodarce będzie jeszcze więcej, a potrzeby pożyczkowe zbliżą się do równowartości 4 proc. PKB.
W ślad za rosnącymi wydatkami niemieckie państwo zamierza inwestować najwięcej w swojej historii. W tym roku wyda na ten cel 116 mld euro, w przyszłym roku kwota zbliży się do 130 mld euro. Tutaj też pojawiają się pewne wątpliwości. W poprzednim roku na inwestycje miało trafić 100 mld euro, a w rzeczywistości wydano kwotę ok. 75 mld euro.
Niemcy nie byłyby Niemcami, gdyby równolegle do planów potężnego zwiększenia wydatków publicznych… nie dyskutowali o dyscyplinie fiskalnej. Przyszłoroczna ustawa budżetowa nakłada na wszystkie ministerstwa obowiązek utrzymania ścisłych rygorów wydatkowych.
Ekonomiści ING zastanawiają się, czy dyskusja o oszczędnościach w budżecie nie będzie miała negatywnego wpływu na nastroje przedsiębiorców, oczekujących zwiększonego strumienia publicznych pieniędzy. W szczególności, że za ich deklaracjami o lepszych perspektywach na przyszłość na razie nie stoją na przykład decyzje o zwiększeniu inwestycji. Te w drugim kwartale były niższe o 1,4 proc. w porównaniu do początku roku i obniżyły się o 1,9 proc. w odniesieniu do zeszłego roku. Żeby trend ten się odwrócił lub przynajmniej wyhamował, przedsiębiorcy oczekują twardszych dowodów na poprawę koniunktury niż tylko deklaracje rządu o zwiększeniu wydatków.