Po zaprzysiężeniu w środę urząd prezydenta obejmie Karol Nawrocki. Osoby pełniące najwyższe funkcje w UE z von der Leyen i Costą na czele oficjalnie stronią od komentowania wyników wyborów w państwach członkowskich. Takie komentarze mogłyby być odebrane jako ingerencja w demokratyczny proces, a krytyka z ich strony mogłaby utrudnić współpracę w przyszłości. Ich reakcje po wyborach mają więc charakter dyplomatyczny i zawierają deklaracje chęci przyszłej współpracy.
Spór Tusk-Nawrocki oczami Brukseli
Tak też było w przypadku zwycięstwa Nawrockiego w wyborach prezydenckich w Polsce. Von der Leyen pogratulowała mu 2 czerwca zwycięstwa i wyraziła przekonanie, że będzie kontynuować „bardzo dobrą współpracę z Polską”. „Liczę na to, że nadal będzie odgrywać silną, aktywną i decydującą rolę w kształtowaniu bezpieczniejszej i lepiej prosperującej Unii” - napisał wówczas Costa na jednej z platform internetowych. Nowy prezydent może się także spodziewać podobnych reakcji po objęciu urzędu w środę.
Wybory prezydenckie w Polsce nie przeszły bez echa. Zaskoczeniem dla wielu była wygrana wspieranego przez PiS kandydata, bez doświadczenia w UE i w ogóle z niewielkim stażem w polityce. Z kolei kandydat PO Rafał Trzaskowski, który przegrał w II turze z Nawrockim, jest politykiem rozpoznawalnym w Brukseli, który także w czasie kampanii wyborczej kilkukrotnie występował na unijnych forach.
Jedna z osób piastująca wysoki urząd w UE w rozmowie z PAP wyraziła przekonanie, że Nawrocki pozostanie postacią drugoplanową w polityce unijnej Polski. - Na szczyty przyjeżdża premier, politykę unijną prowadzi rząd. Dla polskiego prezydenta nie pozostaje chyba zbyt duże pole manewru - podkreśliła. Kohabitacja także niespecjalnie niepokoi rozmówcę PAP - ustępujący prezydent Andrzej Duda w trakcie kohabitacji z rządem Tuska był na forum UE nieobecny. Z dystansu jedynie odnotowywano jego sprzeciw wobec zmian ustawowych w sądownictwie forsowanych przez koalicję rządzącą, które były istotne ze względu na zakończenie sporu o praworządność.
Premier odpowiedzialny za UE, prezydent za NATO
Podział ról w polityce unijnej wynika z systemu parlamentarno-gabinetowego w Polsce oraz dotychczasowej praktyki, w której to polscy premierzy różnych opcji politycznych uczestniczyli w szczytach UE. Potwierdził to wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r., który rozstrzygnął tzw. spór o krzesła między ówczesnym prezydentem Lechem Kaczyńskim i także piastującym wówczas urząd premiera Tuskiem na korzyść tego ostatniego. TK uznał, że prezydent może uczestniczyć w dowolnym szczycie Unii Europejskiej, ale to premier przedstawia tam polskie oficjalne stanowisko.
Zupełnie inaczej jest we Francji, którą na szczytach UE reprezentuje prezydent, ponieważ to on w systemie politycznym tego kraju odpowiada przede wszystkim za politykę zagraniczną i relacje międzynarodowe. W większości państw UE funkcjonuje system parlamentarno-gabinetowy (np. Niemcy, Holandia, Hiszpania) i działa to tak jak w Polsce: na szczytach UE państwa reprezentowane są przez szefów rządów. Biorąc pod uwagę, że polityka unijna to w Polsce domena rządu, z perspektywy UE kluczowe będą wyniki wyborów w Polsce i we Francji w 2027 r., bo to one będą miały de facto wpływ na politykę unijną Warszawy i Paryża. W 2027 r. wybory - parlamentarne - odbędą się również we Włoszech i Hiszpanii.
W przeciwieństwie do UE, gdzie Polskę reprezentuje premier, w NATO – którego Kwatera Główna znajduje się w Brukseli - główną twarzą Polski jest prezydent. Wynika to z jego konstytucyjnej roli prezydenta jako zwierzchnika sił zbrojnych i roli osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo. Karol Nawrocki jako prezydent będzie więc reprezentował Polskę na corocznych szczytach Sojuszu jako najwyższy przedstawiciel państwa. Delegacji na szczyty często też towarzyszą ministrowie obrony narodowej oraz spraw zagranicznych, ale nie jako główni reprezentanci kraju. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte pogratulował już wcześniej Nawrockiemu wygranej w wyborach, zapewniając, że będzie z nim współpracował, aby Sojusz Północnoatlantycki był "jeszcze silniejszy".