Dziś w Stambule mają się odbyć rozmowy rosyjsko-ukraińskie. Przywódca Rosji Władimir Putin, który wyszedł z propozycją spotkania, nie pojawi się jednak nad Bosforem. – Jeśli Putin nie przyjedzie do Turcji, będzie to ostateczny dowód na to, że nie chce zakończyć wojny – komentował niedawno prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Kreml wysłał na miejsce delegację niższego szczebla. Mimo że do udziału w negocjacjach Putina zachęcali niektórzy przywódcy. – Spróbuję porozmawiać z Putinem. Nic mnie nie kosztuje powiedzenie: „hej, towarzyszu Putin, jedźcie do Stambułu i negocjujcie, do cholery” – przekonywał prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva na konferencji prasowej w Pekinie.
Do kraju Recepa Tayyipa Erdoğana nie przyleciał też prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, choć na początku tygodnia sugerował taką możliwość.
Business first
Sam Trump zajęty był w ostatnich dniach robieniem interesów w Zatoce Perskiej w ramach pierwszej oficjalnej wizyty zagranicznej na stanowisku prezydenta. Choć każde z odwiedzanych przez niego państw – Arabia Saudyjska, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie – jest zaangażowane w mediacje związane z wojnami w Ukrainie i Strefie Gazy, które Trump zobowiązał się zakończyć, rozmowy na temat pokoju znajdują się daleko na liście priorytetów republikanina. Na pierwszy plan wysuwa się biznes. Już podczas planowania podróży republikanin zapowiadał, że chce wrócić do Waszyngtonu z umowami o łącznej wartości 1 bln dol.
Program bliskowschodniego tournée pokrywa się zresztą z planami biznesowymi rodzinnego imperium Trumpa. Z szacunków CNN wynika, że powiązania rodziny Trumpów z Bliskim Wschodem wzrosły ponad trzykrotnie od czasu jego pierwszej kadencji w Białym Domu. Wśród najnowszych projektów znajdują się m.in. plany budowy luksusowych wieżowców w Arabii Saudyjskiej, pól golfowych w Katarze, a także umowa kryptowalutowa z firmą powiązaną z rządem ZEA.
Na pierwszy przystanek Trump wybrał Rijad, gdzie podpisał strategiczną umowę gospodarczą, w ramach której Saudyjczycy mają w ciągu najbliższych czterech lat zainwestować w USA 600 mld dol. Książę Muhammad ibn Salman, de facto przywódca królestwa, zapowiedział, że w nadchodzących miesiącach będzie dążył do tego, aby zwiększyć tę kwotę do 1 bln dol. – Arabia Saudyjska i pozostałe państwa regionu robią absolutnie wszystko, aby Trump ich kochał. Myślę, że po jego wizycie poziom szczęścia i pewności siebie w tym regionie znacząco wzrośnie. Tamtejsi przywódcy czują, że z powodzeniem rozszerzają swoje wpływy i ostatecznie mają większy wpływ na Trumpa niż Binjamin Netanjahu – mówi DGP Julien Barnes-Dacey z European Council on Foreign Relations, odnosząc się do premiera Izraela.
Bez Izraela
Wizyta pełna jest wielkich słów i zapewnień o przyjaźni. – To niesamowity człowiek, znam go od dawna. Nie ma nikogo takiego jak on – zachwycał się ibn Salmanem Trump.
Biały Dom przedstawił jednak wyłącznie szczątkowe informacje na temat zaangażowania Saudyjczyków w amerykańskie projekty. Wiadomo, że tamtejsza firma DataVolt zobowiązała się do kontynuowania wartych 20 mld dol. planów inwestycji w amerykańskie centra danych związane ze sztuczną inteligencją oraz infrastrukturę energetyczną.
Z kolei Humain, państwowa firma zajmująca się sztuczną inteligencją, ma zamiar budować infrastrukturę AI w królestwie przy użyciu setek tysięcy najbardziej zaawansowanych chipów amerykańskiego producenta Nvidia. Jeśli porozumienie dojdzie do skutku, byłoby to jedno z największych zamówień na półprzewodniki z USA przez firmę państwową.
Amerykanie podpisali również z Saudyjczykami umowę o wartości prawie 142 mld dol., która ma zapewnić Rijadowi „najnowocześniejszy sprzęt bojowy i usługi od kilkunastu amerykańskich firm obronnych”. Zdaniem Trumpa jest to „największa umowa o współpracy obronnej” w historii. „Zawarte dziś porozumienia są historyczne i transformacyjne dla obu krajów i stanowią nową złotą erę partnerstwa między Stanami Zjednoczonymi a Arabią Saudyjską” – przekazał Biały Dom w oświadczeniu.
– Teraz Saudyjczycy będą dążyć do zawarcia kompleksowego porozumienia w sprawie bezpieczeństwa z USA. Zaczęli bowiem wierzyć, że mogą to osiągnąć bez konieczności normalizacji stosunków z Izraelem – wskazuje Barnes-Dacey. – To ogromna wygrana dla Arabii Saudyjskiej, gdy się weźmie pod uwagę to, że wcześniej Stany Zjednoczone uzależniały tego typu umowy od kwestii izraelskiej – dodaje.
Co prawda doradcy Trumpa utrzymują, że nadal chce on doprowadzić do porozumienia między Rijadem a Tel Awiwem. Jednak w sytuacji, gdy wojna w Gazie wciąż trwa, a aktywiści i badacze ostrzegają o dokonywanym tam przez Izraelczyków ludobójstwie, książę ibn Salman nie ma interesu w publicznym okazaniu wsparcia premierowi Netanjahu. Również Trump, dotychczas uważany za kluczowego sojusznika „Bibiego”, wydaje się w coraz mniejszym stopniu zainteresowany uzależnianiem swoich działań od interesów państwa żydowskiego, czego efektem jest m.in. nieuwzględnienie Izraela na trasie bliskowschodniej podróży.
Koniec sankcji
Być może dlatego wysiłki dyplomatyczne podczas wizyty Trumpa skupiły się nie na Izraelu, ale na Syrii. Prezydent USA zapowiedział wczoraj, że zniesie amerykańskie sankcje na Damaszek, ponieważ – jak stwierdził – państwa arabskie naciskają na Waszyngton, aby wsparł wysiłki nowego rządu w celu ustabilizowania sytuacji w kraju wyniszczonym latami wojny domowej. – Sankcje były brutalnie okaleczające i mimo wszystko pełniły ważną funkcję w tamtym czasie. Ale teraz jest ich czas, by zabłysnąć. Zdejmujemy je – stwierdził.
W Rijadzie doszło też do spotkania Trumpa z tymczasowym prezydentem Syrii Ahmadem asz-Szarą. Z doniesień Reutersa wynika, że chcąc przypodobać się amerykańskiej administracji, Syryjczyk zaproponował ostatnio, by w Damaszku powstała Trump Tower. ©℗