Pekin, w jego opinii, będzie stawiać opór tak długo, jak to możliwe, zanim rozpocznie zakulisowe rozmowy.
Barton zasugerował, że opór Chin mógł zaskoczyć administrację prezydenta USA Donalda Trumpa, która oczekiwała, że Chiny "podporządkują się", podobnie jak inne państwa. Jednak zdecydowane stanowisko ChRL nie jest - w ocenie eksperta - jedynie reakcją, lecz częścią szerszej strategii, mającej na celu zmniejszenie zależności od USA.
"Chiny starają się, za pomocą różnych środków, myśleć o +Made in China 2025+, różnych strategiach ekonomii politycznej, aby stać się krajem bardziej samowystarczalnym i mniej zależnym od Stanów Zjednoczonych" - zwrócił uwagę analityk. Dodał, że Pekin stara się opracować alternatywny porządek handlowy, zwłaszcza we współpracy z tzw. Globalnym Południem, i promować inne waluty, konkurencyjne wobec dolara amerykańskiego.
"Podejście USA, które w perspektywie krótkookresowej grożą swoim partnerom taryfami celnymi, nieumyślnie dostarcza Chinom amunicji do budowania alternatywnego porządku handlowego" - ocenił Barton. "To naprawdę daje Chinom dużo możliwości, aby przekonać innych, szczególnie w Azji, aby nie byli tak bardzo zależni od USA" - zaznaczył.
Co chce uzyskać Trump?
Nałożenie wysokich ceł na jedne z najbiedniejszych krajów Azji Południowo-Wschodniej Barton postrzega raczej jako wiadomość USA pod adresem Chin, a nie cios w te gospodarki. W jego ocenie jest to działanie Waszyngtonu wymierzone w "przenoszenie chińskiej produkcji" do tych państw w celu obejścia poprzednich sankcji nałożonych na ChRL
Barton zwrócił uwagę, że "to, czego (Trump - PAP) naprawdę chciałby przede wszystkim, nie różni się zbytnio od tego, co widzieliśmy podczas Trumpa 1.0 (jego poprzedniej kadencji prezydenckiej, czyli w latach 2017-21 - PAP)". "Chodzi o porozumienie z Chinami, (...) zmuszające ten kraj do kupowania większej ilości produktów wyprodukowanych w Ameryce" - podkreślił ekspert, jednocześnie dodając, że po stronie chińskiej sytuacja jest znacznie bardziej zniuansowana.
Chinom "nie chodzi jednak tak bardzo o handel, a bardziej o legitymizację przywództwa" - wyjaśnił Barton. Rząd Xi Jinpinga, stojący w obliczu wewnętrznych wyzwań gospodarczych, obawia się, że będzie postrzegany jako słaby. Stany Zjednoczone, historycznie przedstawiane jako "tyran", dodatkowo komplikują sytuację - podkreślił rozmówca PAP.
W kraju chiński rząd wykorzystuje wojnę handlową do wzmocnienia jedności narodowej. "Kryzys zawsze jest okazją" - zauważył ekspert, zapytany o przekaz płynący z wpisów rzeczników chińskiego MSZ w internecie, którzy cytują słowa Mao Zedonga z czasów wojny koreańskiej (1950-53). Wieloletni przywódca komunistycznych Chin mówił wówczas, że jego państwo nie boi się prowokacji i wyjaśniał, że rząd wykorzystuje trudne sytuację do "testowania" lojalności wobec partii i jej przywódcy.
Chiny będą "stawiać opór tak długo, jak to możliwe"
Ekspert zasugerował, że Chiny będą "stawiać opór tak długo, jak to możliwe", zanim zaangażują się w rozmowy. Barton ocenił taką postawę Pekinu jako pokaz siły wobec Waszyngtonu.
"Myślę, że Chińczycy będą stawiać opór tak długo, jak to możliwe, zanim prawdopodobnie, za kulisami, otworzą perspektywę rozmów. Sądzę bowiem, że w niczyim interesie nie leży, by trwało to zbyt długo" - przewiduje analityk.
Ostatecznie - jak podsumował rozmówca PAP - stosunki handlowe między USA a Chinami to złożona gra interesów gospodarczych, manewrów politycznych i nastrojów nacjonalistycznych. Podczas gdy porozumienie może zostać ostatecznie osiągnięte, napięcia w najważniejszych sprawach i strategiczna rywalizacja mocarstw prawdopodobnie utrzymają się i będą kształtować globalny krajobraz gospodarczy w nadchodzących latach.
Benjamin Barton jest kierownikiem wydziału i profesorem nadzwyczajnym w Szkole Polityki, Historii i Stosunków Międzynarodowych (PHIR) na University of Nottingham Malaysia w stanie Selangor w Malezji.