Ile wyniosą „cła wzajemne” Trumpa

Trump zapowiedział, że od 5 kwietnia zacznie obowiązywać powszechna 10-proc. stawka celna na towary sprowadzane do USA z całego świata. Kraje, które w największym stopniu przyczyniają się do wzrostu deficytu handlowego Ameryki lub same stosują cła na import z USA, mają podwyższone stawki. Od 11 proc. w przypadku Demokratycznej Republiki Konga, 12 proc. dla Kamerunu czy 13 proc. dla Gwinei Równikowej i Czadu, przez 20 proc. dla państw Unii Europejskiej aż po 49 proc. dla Kambodży i 49 proc. dla Lesotho.

Lista krajów objętych podwyższonymi cłami:

ikona lupy />
Kraje objęte cłami cz. 1 / GazetaPrawna.pl
ikona lupy />
Kraje objęte cłami cz. 2 / GazetaPrawna.pl

„Ogłosiłem stan wyjątkowy wynikający z warunków odzwierciedlonych w dużych i uporczywych deficytach USA w handlu towarami, które wzrosły o ponad 40 proc. w ciągu ostatnich 5 lat, osiągając w 2024 r. 1,2 bln dol. Deficyt odzwierciedla asymetrię w relacjach handlowych, co przyczyniło się do zaniku krajowych zdolności produkcyjnych, zwłaszcza amerykańskiego przetwórstwa i bazy obronno-przemysłowej. Asymetria wpływa również na zdolność amerykańskich producentów do eksportu, a w konsekwencji na ich motywację do wytwarzania” – stwierdził amerykański prezydent w rozporządzeniu wykonawczym, za pomocą którego podniósł stawki celne do poziomu – jak szacują ekonomiści – niewidzianego od czasów poprzedzających jeszcze… I wojnę światową.

Deficyt, o którym pisze Trump, w ostatnich miesiącach gwałtownie wzrósł. W pewnej mierze to efekt przyśpieszania dostaw, żeby zdążyć przed wprowadzeniem nowych taryf. W lutym – dane zostały opublikowane w czwartek – deficyt handlowy USA wyniósł prawie 123 mld dol. W poprzednich dwóch miesiącach ujemne saldo również przekraczało 100 mld dol.

Konsekwencje ceł Trumpa dla Ameryki: ryzyko większe niż korzyści

Czy cła pomogą? „Liczony wprost koszt wprowadzonych dzisiaj ceł dla amerykańskich importerów to ok. 1,7-1,8 proc. amerykańskiego PKB, a łączny koszt ceł wprowadzonych w tej kadencji sięga 2,5 proc. PKB. W zupełności wystarczy to, by sprowadzić wzrost gospodarczy w USA do zera” – napisali w czwartkowym komentarzu ekonomiści Banku Pekao.

Pomysłodawcy podwyżek ceł argumentują, że nawet jeśli pojawi się recesja, to stosunkowo krótkotrwała. Ale wpadnięcie w recesję będzie oznaczać trwałą stratę, do której odrobienia trzeba by przyśpieszenia wzrostu gospodarczego w kolejnych latach. Nowe taryfy sprawią również, że poziom cen w Ameryce (z czasem i u jej partnerów handlowych) się podniesie. Nawet jeśli nie będzie to mocny impuls inflacyjny i tempo wzrostu cen najpierw przyśpieszy, a później spowolni, to Amerykanie (i ich partnerzy) relatywnie zubożeją. Żeby temu zaradzić, musiałoby się okazać, że efektem ceł jest wyższe tempo wzrostu od notowanego do tej pory.

„Podwyżki ceł spowodują wzrost cen konsumpcyjnych i niższe zyski przedsiębiorstw w USA. Wyższe ceny obniżą realne płace, co wpłynie na wydatki konsumentów, podczas gdy niższe zyski i niepewność polityczna będą działać jako obciążenie dla inwestycji przedsiębiorstw” – stwierdzili analitycy agencji ratingowej Fitch. Według nich podwyżka ceł sprawi, że mniej skłonny do obniżek stóp procentowych będzie amerykański bank centralny. „Te skutki prawdopodobnie przeważą nad korzyściami, jakie amerykańskie firmy mogą uzyskać ze zwiększonej ochrony przed zagraniczną konkurencją” – podkreślił Fitch.

Na korzyści może liczyć amerykański budżet. Efektywna stawka celna USA jest szacowana na 25 proc. lub wyżej. Przy imporcie wynoszącym mocno ponad 4 bln dol. w skali roku, dawałoby to wpływy w wysokości biliona dolarów rocznie. Dotychczas wpływy z ceł importowych stanowiły minimalną część wpływów budżetowych wynoszących niecałe 5 bln dol.

Znaczenie ceł dla Polski: nie tylko bezpośrednie straty

Co z nami? „Według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4 proc., czyli w ostrożnym uproszczeniu straty przekroczą 10 mld zł. Cios dotkliwy i przykry, bo od najbliższego sojusznika, ale go przetrzymamy. Nasza przyjaźń też musi przetrwać tę próbę” – napisał na platformie X premier Donald Tusk. W kolejnym wpisie zapowiedział, że we wtorek odbędzie rozmowy na temat sytuacji po wprowadzeniu ceł z przedstawicielami branży motoryzacyjnej. Taryfa na samochody sprowadzane do USA została ustalona na 25 proc.

Prawdziwy problem leży jednak nie w konsekwencjach środowej decyzji Trumpa, ale w tym, że jego działania uruchamiają głębszy proces. „Prawdziwym zagrożeniem dla polskiej (i nie tylko) gospodarki jest nie tyle sam fakt wprowadzenia przez Stany Zjednoczone ceł na samochody, lecz ogólny kierunek w którym zmierza polityka handlowa. Po wydarzeniach z ostatnich dwóch miesięcy trudno poważnie łudzić się, że cła to tylko i wyłącznie narzędzie negocjacji. Zmiany w polityce handlowej dzieją się na serio, nie są ograniczone do eksportu samochodów czy stali i choćby dlatego mogą mieć istotny wpływ na sytuację gospodarczą” – pisali w komentarzu jeszcze przed „dniem wyzwolenia” ekonomiści Banku Handlowego.

„Polska jest jednym z krajów, które bezapelacyjnie zyskały na procesie globalizacji. Efektem tych zmian był szybki napływ inwestycji zagranicznych, spadek bezrobocia oraz wzrost dochodów w tempie znacznie szybszym niż w innych gospodarkach wschodzących. Rozpoczęcie procesu deglobalizacji może oznaczać osłabienie jednego z kluczowych motorów wzrostu w kraju, obniżając długoterminowy trend PKB i to w momencie gdy rosnące wydatki zbrojeniowe już same w sobie ciążą na potencjale polskiej gospodarki” – wskazali analitycy Handlowego.

Kraje z dużym eksportem do USA

Dla Polski USA to nie jest duży rynek eksportowy. Trafia tam ok. 3 proc. naszej łącznej sprzedaży zagranicznej. Niewiele jest towarów, w przypadku których Ameryka ma duży udział w polskim eksporcie. Wyjątki to metale szlachetne (25 proc.), łodzie sportowe i wypoczynkowe (27 proc.), maszyny dla przemysłu lotniczego (28 proc.) czy urządzenia elektryczne wykorzystywane w medycynie (35 proc.). Ale są kraje, dla których Ameryka jest ważnym partnerem. W Europie to głównie Irlandia, gdzie prawie jedna trzecia eksportu przypada na USA (po wyjściu Wlk. Brytanii z Unii Europejskiej Irlandia jest chętnie wybierana na europejską siedzibę przez amerykańskie korporacje, więc część tego eksportu pochodzi z innych krajów UE). W przypadku Niemiec, Włoch i Finlandii do USA trafia 10 proc. eksportu.

To również problem wielu gospodarek azjatyckich. „Biorąc pod uwagę większe niż oczekiwano skutki taryf dla Azji zarówno w ujęciu bezwzględnym, jak i w porównaniu z innymi regionami, obniżamy prognozy wzrostu dla większości gospodarek regionalnych nawet o 1,2 pkt proc.” – poinformowali w czwartkowym komentarzu ekonomiści amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Największa obniżka dotyczyła Wietnamu (z 6,8 proc. do 5,6 proc.), Tajwanu (z 2,6 proc. do 1,6 proc.) i Tajlandii (z 2,4 proc. do 1,5 proc.). „Nie spodziewamy się, że większość gospodarek regionalnych podejmie działania odwetowe. Reakcję przewidujemy ze strony Chin” – zaznaczył Goldman Sachs.

Pekin zapowiadał odpowiedź na amerykańskie cła, zanim jeszcze zostały one ogłoszone. Podobne deklaracje padały ze strony Unii Europejskiej.