Węgry podtrzymały weto w sprawie sankcji wobec Rosji nałożonych przez Unię, które wygasną 15 marca. Dziś i w piątek ostatnia szansa na przedłużenie obowiązywania wszystkich pakietów.
Od początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę Unia Europejska nałożyła 16 pakietów sankcji wobec Rosji. Zgodnie z unijnymi przepisami każdy z nich musiał być przyjmowany jednomyślnie. Początkowo tempo wdrażania kolejnych środków było imponujące, ale z czasem Węgry zaczęły wykorzystywać prawo weta, blokując i wstrzymując cały proces. Teraz Budapeszt ma w rękach znacznie potężniejszy oręż, ponieważ wszystkie sankcje wygasną 15 marca tego roku, jeśli państwa UE nie zgodzą się na ich ponowne przedłużenie – zwyczajowo na pół roku.
Weto Węgier spowodowałoby odmrożenie kont rosyjskich oligarchów, wznowienie handlu towarami objętymi dotychczas ograniczeniami, a rosyjskie firmy mogłyby wrócić do Europy. Dla UE byłaby to prawdopodobnie największa porażka dyplomatyczna w historii.
Coraz mniej czasu
- To niedopuszczalne, byśmy ponosili ekonomiczne konsekwencje sankcji, by pomóc Ukrainie – mówił jeszcze w styczniu premier Viktor Orbán, który stale podważa zasadność nacisków gospodarczych na Rosję.
Węgry twierdzą, że w ciągu ostatnich trzech lat straciły w wyniku wprowadzenia sankcji 19 mld euro. Co prawda żadne analizy nie potwierdzają takich szacunków, niemniej Orbán stale powtarza, że reżim sankcyjny szkodzi wyłącznie UE. Mimo to za każdym razem godził się na przyjęcie nowych sankcji i przedłużenie obowiązujących w zamian za ustępstwa. Tym razem Budapeszt chce usunięcia ośmiu osób z listy sankcyjnej (nie precyzuje, o kogo chodzi) i zgody na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Po uzyskaniu w styczniu niewiążącego oświadczenia ze strony Komisji Europejskiej, że Bruksela zajmie się sprawą tranzytu, Orbán zapowiedział, że zgodzi się na przedłużenie sankcji. Jednak w poniedziałek ambasador węgierski przy UE zawetował decyzję „27”. A wszystkie 16 pakietów sankcji obowiązuje jedynie do 15 marca.
Choć Węgry często korzystały z prawa weta w minionych trzech latach wojny, to dopiero ostatni nieformalny szczyt w ubiegłym tygodniu przyniósł pierwsze głosowanie z pominięciem Budapesztu. Konkluzje dotyczące Ukrainy zostały przyjęte przez 26 państw, bez Węgier. Teraz do sięgnięcia po weto może Orbána ośmielić także postawa administracji USA, która w świetle rozmów pokojowych coraz częściej sugeruje możliwość zniesienia amerykańskich sankcji.
Trzy lata sankcji
UE swoimi dotychczasowymi decyzjami uderzała w kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki, ograniczając zdolność Kremla do finansowania wojny. Sankcje obejmują zakaz importu rosyjskiej ropy i większości produktów rafineryjnych, ograniczenia w eksporcie gazu ziemnego oraz odcięcie największych rosyjskich banków od systemu komunikacyjnego SWIFT. Zamrożono także aktywa rosyjskiego banku centralnego o wartości około 300 mld euro, a firmy z UE nie mogą eksportować do Rosji zaawansowanych technologii, m.in. mikroprocesorów, części lotniczych i sprzętu dla przemysłu zbrojeniowego. Sankcje objęły również ponad 2 tysiące osób i podmiotów powiązanych z Kremlem.
Jak szacował think-tank Bruegel, w 2023 r. dochody Rosji z ropy i gazu były o 44 proc. mniejsze niż rok wcześniej, co zmusiło Kreml do zwiększenia emisji obligacji i wyprzedaży rezerw walutowych. Rosja staje się coraz bardziej uzależniona od Chin i Indii, sprzedając im surowce po cenach niższych od rynkowych. Zachodnie firmy wycofały się z rosyjskiego rynku – według firmy doradczej McKinsey ponad 1,5 tys. przedsiębiorstw zawiesiło działalność. Nasz Ośrodek Studiów Wschodnich w swoich analizach wskazuje, że rosyjska gospodarka zmaga się z niedoborami technologii i kapitału. Ograniczenia w dostępie do zaawansowanych technologii uderzają w sektor zbrojeniowy i lotniczy: rosyjski przemysł ma trudności z produkcją nowoczesnej broni i utrzymaniem floty samolotów pasażerskich. UE jednak również odczuła skutki sankcji, koszty te jednak stopniowo malały dzięki dywersyfikacji dostaw energii i inwestycjom w odnawialne źródła energii.