- Było to najdłuższe wystąpienie przed Kongresem jakiegokolwiek prezydenta, ale było treściwe i nawiązywało do jego przemówienia inauguracyjnego - ocenił w rozmowie z PAP prof. Lewicki. W jego opinii "Demokraci byli kompletnie pozbawieni argumentów i nie potrafili zaproponować niczego innego".
Jest prezydentem USA, a nie świata
Zdaniem eksperta, nieprzypadkowe było poświęcenie przez Trumpa większej uwagi kwestiom wewnętrznym niż polityce międzynarodowej. - On jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, a nie prezydentem świata i jego słuchaczy, zarówno w Kongresie jak i przed telewizorami, interesują kwestie wewnętrzne - podkreśla ekspert. - Donald Trump zajmuje się sprawami wewnętrznymi, wydobyciem gazu, ropy, ale to Amerykanów obchodzi bardzo, ile będzie kosztować benzyna na stacjach benzynowych. (...) On zajmuje się sprawami wewnętrznymi, ale nie zapomina o sprawach zagranicznych - interesuje się nimi dużo bardziej niż większość poprzednich prezydentów" - dodaje.
Jego zdaniem Donald Trump "chwalił się, i słusznie, co udało mu się osiągnąć w niecałe dwa miesiące. (...)". - Ze sprawami gospodarczymi było trochę gorzej, bo chwalił się, że gospodarka jest kwitnąca jak nigdy przedtem, ale już przy specyficznej kwestii, czyli cenie jajek, nie do końca udało mu się przedstawić, że jest w stanie uporać się z tym problemem- zauważa prof. Lewicki.
Krótko, ale treściwie
Chociaż Trump poświęcił kwestiom międzynarodowym mniej czasu niż sprawom krajowym, tak zdaniem prof. Lewickiego jego uwagi, dotyczące m.in. ewentualnego przyłączenia Grenlandii do Stanów Zjednoczonych czy przejęcia kontroli nad Kanałem Panamskim, były bardzo treściwe. - Poświęcił bardzo konkretnie kilka uwag sytuacji zagranicznej - bardzo wyraźnie mówił na temat Panamy i tutaj ma dużo racji (...). Podtrzymał, że jest gotowy przyłączyć Grenlandię jako 51 stan. Odwołał się zresztą do Grenlandczyków, nie do rządu duńskiego" - ocenia amerykanista.
Zdaniem prof. Lewickiego jesteśmy coraz bliżej podpisania umowy dotyczącej wydobycia minerałów w Ukrainie, co ma znacznie przybliżyć wizję zakończenia wojny Ukrainy z Rosją. Zauważa, że amerykański prezydent z aprobatą zacytował propozycję Zełenskiego powrotu do rozmów. - Trudno, żeby w tej chwili przesądzał o treści porozumienia przed rozmowami, co byłoby źle odebrane. Jednak ustosunkował się pozytywnie, nie stawiał dodatkowych warunków, o których mówili jego współpracownicy i wykazał gotowość Ameryki do powrotu do rozmów, czyli dojścia do porozumienia, bo tym razem już takie błędy nie zostaną powtórzone (nieudana wizyta Zełenskiego w Białym Domu - PAP) - spotkają się na jakimś poziomie, podpiszą to, co trzeba podpisać i proces pokojowy ruszy" - zaznaczył amerykanista.