Nadspodziewanie gładka ofensywa islamistów w północno-zachodniej Syrii. W ciągu kilku dni, poczynając od środy, rebelianci związani z Organizacją Wyzwolenia Lewantu (Hajat Tahrir asz-Szam, HTSz) wyparli siły rządowe z większej części Aleppo i podeszli pod Hamę, gdzie mieści się rosyjska baza lotnictwa wojskowego. Działacz opozycji z Aleppo Abd al-Kafi al-Hamdu powiedział w rozmowie z „The Washington Post Sunday”, że to „największy sukces w historii rewolucji”, trwającej od 2011 r. Dżihadyści są w tej operacji taktycznie wspierani przez bardziej umiarkowane, protureckie Syryjskie Siły Demokratyczne. To największa od czterech lat eskalacja wojny w Syrii. Decyzja o ataku na Aleppo może mieć związek z osłabieniem Rosjan na wojnie z Ukrainą oraz proirańskiego Hezbollahu, który stracił gros sił podczas starć z Izraelem w południowym Libanie. To właśnie wsparciu Moskwy i Teheranu prezydent Syrii Baszar al-Asad zawdzięcza utrzymanie władzy.
Siły rządowe przyznały w sobotę, że „czasowo wycofały się” z północno-zachodnich dzielnic Aleppo. Oddziały al-Asada dzięki pomocy Iranu i Rosji kontrolowały to niegdyś największe miasto Syrii od ośmiu lat. Świadkowie mówią, że siły HTSz wkroczyły do metropolii niemal nieniepokojone. Miały też one zająć ponad 100 mniejszych miejscowości, w tym bazę lotniczą Abu ad-Duhur, oraz wziąć pod kontrolę pewne odcinki szosy M5 łączącej Aleppo ze stołecznym Damaszkiem. Niektóre źródła podają, że Rosjanie porzucili własną bazę w Hamie. Pretekstem do ataku był wtorkowy ostrzał artyleryjski miasta Ariha przez siły rządowe, w którym miało zginąć 16 cywilów. Al-Asad zapowiedział, że „Syria będzie nadal bronić integralności terytorialnej przed terrorystami i ich stronnikami, i jest w stanie pokonać ich i unicestwić z pomocą sojuszników i przyjaciół”. Takie słowa według kancelarii prezydenta Syrii miały paść w rozmowie telefonicznej al-Asada z prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich szejkiem Muhammadem.
HTSz stanowi zbrojne ramię Rządu Ocalenia Syrii z siedzibą w Idlibie. Grupa znana wcześniej jako Armia Podboju Lewantu (An-Nusra) była początkowo powiązana z samozwańczym Państwem Islamskim. Kiedy to ogłosiło powołanie kalifatu, zaczęła współpracę z Al-Kaidą, by w 2016 r., chcąc odciąć się od skojarzeń z działalnością terrorystyczną, zmieniła nazwę i weszła w sojusz z drobniejszymi stronnictwami, tworząc HTSz. Rząd Ocalenia Syrii cieszy się pewnym wsparciem Turcji, choć nie tak otwartym, jak wspierany również przez Zachód Syryjski Rząd Tymczasowy z siedzibą w Azazie przy granicy z Turcją. Na kontrolowanych przez siebie terenach HTSz wprowadził teokratyczną dyktaturę. – Teraz podstawowe pytanie brzmi, czy reżim z pomocą Rosji lub Iranu pozwoli HTSz na wzięcie pod pełną kontrolę drugiego pod względem znaczenia miasta w Syrii, czy też spróbuje je odbić – komentował Resul Serdar Ataş, korespondent Al-Dżaziry.
W niedzielę do Damaszku miał się udać szef irańskiej dyplomacji Abbas Araghczi. Następnie minister planował wylot na rozmowy do Ankary. Z szefami irańskiej i tureckiej dyplomacji rozmawiał też już minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, a rosyjskie lotnictwo przeprowadziło naloty na pozycje HTSz w Aleppo i Idlibie, w których zginęli również cywilni mieszkańcy obu miast. „Potwierdzono zdecydowane wsparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Syryjskiej Republiki Arabskiej” – oświadczyło rosyjskie MSZ po rozmowie Ławrowa z Araghczim. Reuters podał, że Moskwa miała obiecać Damaszkowi dodatkową pomoc w postaci sprzętu wojskowego, który ma dotrzeć do Syrii w ciągu trzech dni. Szef tureckiej dyplomacji Hakan Fidan zapewnił, że Ankara nie ma nic wspólnego z najnowszą ofensywą dżihadystów. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych Sean Savett skomentował zaś, że to odmowa al-Asada zaangażowania się w proces pojednania doprowadziła do załamania się linii rozgraniczenia w tej części Syrii. ©℗