Ekonomiści różnią się w ocenach tego, jak wiele z kampanijnych zapowiedzi Donald Trump zrealizuje, gdy wprowadzi się do Białego Domu, i jakie będzie ich oddziaływanie na amerykańską i globalną gospodarkę. Nikt jednak nie wątpi, że skoro prezydent elekt uznał „cło” za najpiękniejsze słowo, to eksporterzy na rynek USA muszą liczyć się z podwyższonymi stawkami na swoje towary.
Cios dla Niemiec i okolic
Objęcie 10–20-proc. cłami wszystkich produktów przekraczających amerykańską granicę nie jest przesądzone, ale żadna analiza nie zakłada, żeby miały ich uniknąć sprowadzane do Stanów Zjednoczonych samochody. A to oznaczałoby uderzenie przez Donalda Trumpa w jeden z najważniejszych unijnych sektorów, na który przypada 8 proc. wartości dodanej, wytwarzanej w całym przemyśle wspólnego europejskiego rynku.
Środkowowschodnia część Starego Kontynentu odczuje wojnę handlową wywołaną przez Trumpa ze względu na nacisk podniesionych ceł na osłabione Niemcy i udział regionu w łańcuchach dostaw sektora samochodowego – ocenili ekonomiści banku ING. Określili wyborcze zwycięstwo republikanina jako „najgorszy ekonomiczny koszmar, który stał się rzeczywistością” i ocenili, że ewentualne wprowadzenie ceł na europejskie towary może zepchnąć strefę euro ze ścieżki anemicznego ożywienia w recesję.
W szczególności wniosek ten dotyczy Niemiec, dla których Stany Zjednoczone są największym rynkiem eksportowym, a samochody najważniejszym z produktów sprzedawanych za Atlantykiem. Z wartego ponad 160 mld dol. rocznego eksportu z Niemiec do USA ponad 15 proc. stanowią auta. Według zdecydowanej większości analiz to właśnie Niemcy mają najbardziej ucierpieć na wprowadzeniu ceł.
Ekonomiści Nomury ocenili, że prócz największej europejskiej gospodarki znaczne straty, większe niż inne unijne państwa, poniesie nasz region. Nie chodzi tylko o ograniczenie bezpośredniej sprzedaży do USA, lecz także wysoki udział, rzędu 20–30 proc., eksportu do Niemiec w całości zagranicznej sprzedaży. Straty Niemiec na amerykańskich cłach przełożą się zatem na gorszą koniunkturę w państwach, które w dużym stopniu są związane z niemieckim przemysłem i rynkiem zbytu.
Najbardziej na negatywne konsekwencje potencjalnej wojny handlowej między USA i Unią Europejską narażone są Węgry. Eksport z tego państwa do USA stanowi równowartość ok. 5,5 proc. PKB. Dla porównania, w przypadku całej Uniii (i także Niemiec) sprzedaż za ocean odpowiada za ok. 4 proc. PKB. Dla Węgier motoryzacja jest najważniejszą gałęzią przemysłu – są jednym z sześciu unijnych państw, obok Słowacji, Rumunii, Szwecji, Czech i Niemiec, w których na tę branżę przypada ponad 10 proc. całości zatrudnienia w sektorze wytwórczym. Te zależności znalazły odbicie w zachowaniu węgierskiej waluty w ostatnich tygodniach. Kurs dolara w forintach poszedł w górę o 8,5 proc. w odniesieniu do ostatniej sesji września i znajduje się na najwyższym poziomie od niemal dwóch lat.
„Zwycięstwo Trumpa oznacza dla Węgier nowy czynnik ryzyka. Niewielka, otwarta gospodarka, mocno powiązana z europejskim sektorem motoryzacyjnym przekłada się na presję na osłabienie forinta” – ocenił Roger Mark, analityk z firmy Ninety One, cytowany przez Reutersa. Ekspert dodał, że mimo poniesionych strat forint i tak nie osłabił się w mniejszym stopniu, niż oczekiwali tego inwestorzy. Dla porównania w tym samym okresie kurs dolara w złotych poszedł w górę o 6,5 proc. i znalazł się na najwyższym poziomie od kwietnia.
Budapeszt w ogonie
Nadchodzące problemy mogą być dla Węgier szczególnie dotkliwe także dlatego, że już obecnie tamtejszy przemysł znajduje się w złej kondycji. Jak podał Eurostat, produkcja w unijnym przemyśle spadła we wrześniu o 2,8 proc. w ujęciu rocznym, ale na Węgrzech obniżyła się o 5,3 proc. Od dwóch kwartałów na Węgrzech spada także PKB.
„Oczekiwania dotyczące gospodarczego ożywienia w przyszłym roku w Europie Środkowowschodniej są bardzo optymistyczne i w związku z tym zobaczymy kilka negatywnych niespodzianek” – ocenili w analizie ekonomiści ING.
Z piątkowych prognoz Komisji Europejskiej wynika, że w każdym z państw regionu wzrost gospodarczy w 2025 r. będzie wyższy: w Czechach wzrośnie z 1,0 do 2,4 proc., w Polsce z 3,0 do 3,6 proc., w Rumunii z 1,4 do 2,5 proc., na Słowacji z 2,2 do 2,3 proc. i na Węgrzech z 0,6 do 1,8 proc. Unia ma w 2025 r. zanotować wzrost PKB o 1,5 proc., wobec 0,9 proc. szacowanych w bieżących 12 miesiącach.
Prognozy KE nie uwzględniają jednak wpływu ceł, które może wprowadzić Trump. Według ekspertów ING, jeśli republikanin zrealizuje swoje zamiary, to Węgry i Czechy ucierpią najmocniej.
Polska jest tym państwem, które potencjalny konflikt handlowy na linii USA–UE odczuje prawdopodobnie w najmniejszym stopniu w regionie. Wynika to m.in. z relatywnie mniejszego znaczenia branży motoryzacyjnej, w której powstaje ok. 6 proc. wartości dodanej w przemyśle, i niewielkiego, na tle regionalnych konkurentów, bezpośredniego eksportu do USA. Polska od kilku lat jest też w ścisłej globalnej czołówce pod względem produktowej dywersyfikacji eksportu, biorąc pod uwagę rankingi sporządzane przez jedną z agend ONZ. ©℗