Bojownicy Huti, którzy regularnie ostrzeliwują statki handlowe pływające po wodach Morza Czerwonego, prowadzą rozmowy z Rosją w sprawie potencjalnych dostaw broni do Jemenu. Chodzi o pociski przeciwokrętowe P-800 Oniks, które według ekspertów pozwoliłyby grupie rebeliantów na dokładniejsze uderzanie w okręty należące do międzynarodowych firm transportowych i zwiększyłyby zagrożenie dla broniących ich amerykańskich i europejskich okrętów wojennych. Rosja pociski P-800 Oniks dostarczała wcześniej libańskiemu Hezbollahowi.
Wspierani przez Iran Huti zaczęli atakować szlak morski, który jest wykorzystywany do transportu towarów z Azji do Europy, w listopadzie ubiegłego roku. Przekonują, że działają w ramach solidarności z Palestyńczykami ze Strefy Gazy. Zachodni analitycy wielokrotnie podkreślali, że tylko zakończenie wojny w palestyńskiej enklawie zatrzyma spiralę przemocy na Morzu Czerwonym. Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations tłumaczył DGP, że Huti „stracą wówczas kartę w grze”. – Prawdopodobnie uznają, że zademonstrowali już swoje umiejętności oraz wzmocnili swoją pozycję w regionie, więc mogą przejść do deeskalacji. To wojna w Gazie napędza ich działania – przekonywał.
Dotychczas rebelianci przeprowadzili ok. 70 ataków, zatopili dwa statki, przejęli kolejny i zabili co najmniej trzech marynarzy. Firmy żeglugowe zostały zmuszone do przekierowania okrętów na dłuższą i bardziej kosztowną trasę, która wiedzie wokół Przylądka Dobrej Nadziei.
Jak podaje Reuters, w negocjacje na linii Kreml–Huti zaangażowany jest również Iran, który wspiera bliskowschodnie bojówki w ich walce z Izraelem. Rozmowy w sprawie dostaw broni z Rosji rozpoczęły się, kiedy Iranem kierował jeszcze niechętny wobec Zachodu prezydent Ebrahim Ra’isi (polityk zginął w katastrofie śmigłowca wiosną tego roku). – Irańczycy pośredniczą w rozmowach, ale nie chcą być oficjalnie wiązani ze sprawą – miało powiedzieć jedno ze źródeł agencji prasowej.
Szczególnie teraz, kiedy głową państwa został Masud Pezeszkian, umiarkowany polityk, który chce odbudować relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Europą. Tak by doprowadzić do zniesienia sankcji na Teheran. Rozmawiając z grupą amerykańskich dziennikarzy przy okazji odbywającego się w Nowym Jorku Zgromadzenia Ogólnego ONZ, Pezeszkian mówił, że Iran jest skłonny wznowić rozmowy na temat porozumienia nuklearnego, które zostały zerwane ponad rok temu. Podkreślał przy tym, że religijna fatwa przeciwko posiadaniu przez Iran broni jądrowej pozostaje w mocy i jest częścią doktryny wojskowej Islamskiej Republiki Iranu. – Jesteśmy gotowi. Jeśli pozostałe strony również są przygotowane, możemy wznowić rozmowy podczas tej podróży – stwierdził irański prezydent w USA.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego relacje z rebeliantami Huti zacieśniają władze na Kremlu. Przez długi czas Rosja starała się zachować równy dystans wobec wszystkich stron konfliktu w Jemenie. Pierwsze doniesienia o planowanych dostawach broni zaczęły się pojawiać już latem tego roku. Kreml wycofał się wówczas z uzgodnień pod naciskiem Arabii Saudyjskiej, którą o wsparcie w tej sprawie poprosił Waszyngton. Eksperci ONZ wielokrotnie donosili jednak o próbach przemytu do Jemenu przeciwpancernych pocisków kierowanych 9M133 Kornet, karabinów szturmowych AKS-20U i innej broni, najprawdopodobniej produkowanej w Rosji. Think tank Carnegie Endowment for International Peace wskazuje, że to współpraca z Iranem skłoniła Kreml do bardziej aktywnego zaangażowania się w konflikt w Jemenie po stronie Hutich. „Po uzależnieniu się od irańskich dostaw broni w wojnie przeciwko Ukrainie Moskwa jest coraz bardziej wciągana w orbitę Teheranu na Bliskim Wschodzie i w związku z tym zaczyna aktywnie wspierać irańskich satelitów w regionie” – tłumaczą eksperci ośrodka. ©℗