Zarówno Izrael, jak i Hezbollah chcą być postrzegani jak zwycięzcy. Mogą w ten sposób uniknąć dalszej eskalacji.
Po intensywnej wymianie ognia na linii Izrael–Hezbollah, do której doszło w miniony weekend, obie strony ogłosiły zwycięstwo. – Hezbollah został wytrącony z równowagi – komentował minister obrony Izraela Jo’aw Galant. Organizacja też ogłosiła „pełen sukces”.
Siły Obronne Izraela przeprowadziły w niedzielę wyprzedzające naloty na terytorium Libanu. Wspierana przez Iran libańska bojówka od kilku tygodni przygotowywała się do odwetu na Izrael za zabójstwo wysokiego rangą dowódcy wojskowego Fuada Szukra w Bejrucie. Z danych wywiadowczych zgromadzonych przez Stany Zjednoczone i Izrael wynikało, że Hezbollah postanowił przeprowadzić poważny atak w niedzielę o godz. 5 rano czasu lokalnego. Na kilka minut przed godziną zero ponad 100 izraelskich myśliwców rozpoczęło uderzenie prewencyjne, które – zdaniem izraelskich wojskowych – zniszczyło tysiące wyrzutni rakietowych należących do Hezbollahu. Galant ocenił, że operacja Izraela była „bardzo udana”. – Sprawiliśmy, że ponad połowa rakiet nie została wystrzelona – komentował minister.
Swoją wersję wydarzeń mają też Libańczycy. Hezbollah poinformował, że wystrzelił w kierunku państwa żydowskiego ponad 300 pocisków. W wieczornym przemówieniu sekretarz generalny organizacji Hasan Nasrallah tłumaczył, że jednym z głównych celów ataku była położona niedaleko Tel Awiwu baza Glilot, w której siedzibę ma elitarna jednostka wywiadowcza 8200, a także baza sił powietrznych Ejn Szemer. Jak twierdzi Nasrallah, to z niej Izrael wystrzeliwuje drony w kierunku Libanu. Zdaniem Izraelczyków straty były znikome. Wojsko podało, że baza wywiadowcza nie została trafiona, a eskalacja doprowadziła do śmierci jednego żołnierza. „Times of Israel” podawał co prawda, że Hezbollah dążył do przeprowadzenia ataku na infrastrukturę cywilną, w tym lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie. Bojownicy powstrzymali się jednak od tego typu ataków. Zdaniem Nasrallaha chodziło o zachowanie równowagi odwetu.
Tel Awiw znalazł się na celowniku bojowników, ponieważ Izraelczycy przeprowadzili zamach w Bejrucie. Decyzję o nieatakowaniu infrastruktury i ludności cywilnej przypisał zaś faktowi, że państwo żydowskie również powstrzymało się od uderzenia w takie cele na terytorium Libanu. Hezbollah ogłosił „pełen sukces” swojej operacji. – Zakończyliśmy nasze działania, a Libańczycy mogą teraz odpocząć – przekonywał Nasrallah. Eksperci upatrują w weekendowych wydarzeniach szansy na ograniczenie konfliktu między Tel Awiwem a Bejrutem. – Decydując się na uderzenie prewencyjne, Izrael doprowadził do sytuacji, w której znajdzie się pod mniejszą presją, aby odpowiedzieć zmasowanym atakiem na Liban. Pozostawia w ten sposób miejsce na deeskalację napięć – twierdzi Michael Young z Carnegie Endowment for International Peace w Bejrucie.
W ostatnich miesiącach kilkakrotnie udało się uniknąć rozszerzenia konfliktu na Bliskim Wschodzie. Tylko w ubiegłym tygodniu rzecznik irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej gen. Ali Mohammed Na’eni zasugerował, że Irańczycy opóźnią odwet na Izrael za zabójstwo przywódcy Hamasu Isma’ila Hanijji w Teheranie, do którego doszło tuż po ataku na Szukra. – Czas gra na naszą korzyść. Możliwe więc, że okres oczekiwania na naszą odpowiedź będzie długi – wskazywał. W międzyczasie delegacja Iranu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych wyraziła wątpliwości co do tego, czy irańska odpowiedź w ogóle nadejdzie. Irańczycy nie chcą ponoć, by zaprzepaściła szanse na zawieszenie broni w Strefie Gazy. Być może w przypadku konfliktu izraelsko-libańskiego będzie podobnie. Szczególnie że niedzielne ataki nie wywołały ofiar wśród ludności cywilnej. Sytuacja w regionie wciąż może jednak wymknąć się spod kontroli. „Udaremnienie ataku Hezbollahu z północy jest taktycznym osiągnięciem Izraela, ale każda poprzednia regionalna eskalacja kończyła się dzięki dyplomacji, a nie broni. Tym razem nie będzie inaczej” – ocenia centrolewicowy dziennik „Ha-Arec”.
Według UNIFIL, czyli Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ w Libanie, rozwiązanie pokojowe umożliwi wdrożenie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1701. Dokument ten zakończył konflikt między Izraelem a Hezbollahem w 2006 r. i zakłada, że jedynymi siłami obecnymi w południowym Libanie mogą być libańska armia i misja ONZ. Oznaczałoby to konieczność wycofania się Hezbollahu z tamtejszych terytoriów. „Wzywamy wszystkie strony do powstrzymania się od dalszych działań eskalacyjnych” – czytamy w oświadczeniu UNIFIL, w których służą również Polacy.
Premier Izraela Binjamin Netanjahu stwierdził tymczasem w telewizyjnym oświadczeniu, że weekendowe wydarzenia „to nie koniec historii”. Polityk nie sprecyzował, jakie jeszcze działania, jeśli w ogóle, może podjąć Izrael, ale zasugerował, że będą miały na celu „zmianę sytuacji na północy”. Izrael obiecał przywrócić spokój na granicy, aby umożliwić obywatelom powrót do domów. Szacuje się, że od października ewakuowało się ponad 60 tys. Izraelczyków mieszkających w pobliżu libańskiej granicy. Po stronie libańskiej z domów było zmuszonych uciekać 90 tys. osób. Z informacji DGP wynika, że Izraelczycy mogą próbować odrzucić siły libańskie za rzekę Litani, położoną 40 km od obecnej granicy. – Potrzebujemy prawdziwej, fizycznej granicy. Wojna po prostu musi się wydarzyć – tłumaczył nam wiosną wpływowy doradca Netanjahu Ami’ad Kohen. W Izraelu nie brakuje jednak też głosów wzywających do ograniczenia napięć z sąsiadami.
– Jesteśmy gotowi na wojnę na północy, ale to nie jest nasza preferowana droga i nadal dajemy szansę na osiągnięcie porozumienia – komentował Galant. Jego zdaniem Izrael powinien wykorzystać negocjacje toczące się przy udziale Egiptu, Kataru i Stanów Zjednoczonych w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy, aby doprowadzić do uwolnienia zakładników. Sytuacja na północnym i południowym pograniczu Izraela to naczynia połączone. Hezbollah rozpoczął ostrzały wkrótce po wybuchu wojny o Gazę, która została wywołana niespodziewanym atakiem Hamasu na Izrael 7 października 2023 r. Wspierana przez Iran bliskowschodnia Oś Oporu, w której skład wchodzą m.in. Hamas i Hezbollah, utrzymuje, że przemoc wobec Izraela ustanie dopiero, gdy ten wycofa się z Gazy. Amerykanie twierdzą, że toczące się w Kairze negocjacje w tej sprawie zmierzają w dobrym kierunku i istnieje nadzieja na układ w niedalekiej przyszłości. Mniejszym optymizmem wykazują się państwa Bliskiego Wschodu. Egipt poinformował, że dotychczas ani Hamas, ani Izrael nie zgodziły się na kompromisowe rozwiązanie, które zostało wypracowane przez mediatorów. ©℗