Władze Węgier nie odpowiedziały dotąd na list komisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson, która w podobnym tonie jak państwa północnej Europy zażądała wyjaśnień w sprawie programu ułatwień wizowych wprowadzonych przez węgierski rząd dla Rosjan i Białorusinów. Budapeszt dostał termin do 19 sierpnia na odpowiedź. We wtorek rzeczniczka Komisji Europejskiej Anitta Hipper informowała, że odpowiedź wciąż nie wpłynęła, ale Bruksela dała więcej czasu rządowi Orbána z uwagi na jedno z najważniejszych na Węgrzech świąt – Dzień Świętego Stefana – przypadające na 20 sierpnia.
Sęk w tym, że KE nie jest w stanie zmusić Budapesztu do zmiany stanowiska, może jedynie – jak dodawała Hipper – czekać „ze zrozumieniem” na odpowiedź. Polityka wizowa jest bowiem domeną państw członkowskich, a jedyną podstawą do ewentualnej interwencji mogą być kwestie bezpieczeństwa.
Rosjanie i Białorusini mile widziani
Od początku lipca obowiązuje nowy system przyspieszonych wiz węgierskich dla obywateli ośmiu krajów, w tym także Rosji i Białorusi – wcześniej system ten dotyczył wyłącznie Ukraińców i Serbów. Wiza określana jako „karta narodowa” zezwala obywatelom wspomnianych państw nie tylko na pobyt, lecz także na legalną pracę na Węgrzech w okresie do dwóch lat, z możliwością przedłużenia o kolejne trzy lata. W przeciwieństwie do wiz biznesowych czy zwykłego wystąpienia o zezwolenie na pracę na terenie UE węgierskie karty są objęte znacznie prostszymi procedurami administracyjnymi, zezwalają na łączenie rodzin, a po zaledwie trzech latach od wydania karty dysponent będzie kwalifikował się do zezwolenia na pobyt stały. W związku z tym, że Węgry, jak prawie cała UE, znajdują się w strefie Schengen, Rosjanie i Białorusi, którzy uzyskają karty narodowe, będą mogli swobodnie poruszać się po UE.
System „kart narodowych” jest zresztą pokłosiem oczekiwania USA wystąpienia przez Węgry z Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego (MBI) kontrolowanego przez Rosję. Wówczas dzięki członkostwu Budapesztu w MBI goście i eksperci banku uzyskiwali od Węgier wizy, do których wydania nie przeprowadzano żadnych większych kontroli. Węgry z MBI wystąpiły, ale dziś mogą wydawać wizy Rosjanom na podstawie zaktualizowanego systemu kart.
Co może z tym zrobić Bruksela? Teoretycznie najdalej idącym krokiem byłoby zawieszenie udziału Węgier w Schengen. Na takie posunięcie jednak KE nie zdecydowała się nigdy, nawet w 2016 r., gdy podobna decyzja była rozważana w kontekście Grecji i trwającego tam kryzysu migracyjnego.
Północ alarmuje
Sprawa najpewniej stanie na agendzie przyszłotygodniowej Rady ds. Zagranicznych, ponieważ coraz więcej państw wyraża obawy o możliwość dostawania się za pośrednictwem węgierskich „kart narodowych” rosyjskich szpiegów i dywersantów. Jako przykład skali zjawiska wskazywana jest chociażby sierpniowa wymiana więźniów między Rosją a Zachodem. Interweniują przede wszystkim państwa północy Europy, w tym Dania, Szwecja, Estonia, Finlandia, Łotwa, Litwa i niebędące członkami UE Norwegia oraz Islandia, które w liście z ubiegłego tygodnia stwierdziły, że decyzja Węgier może stanowić poważne zagrożenie dla wszystkich państw UE. Również komisarz Johansson stoi na stanowisku, że wydawanie wiz długoterminowych – choć jest kompetencją państw członkowskich – nie może zagrażać integralności terytorialnej Schengen. Dodatkowo według Brukseli węgierski program może prowadzić do obchodzenia innych ograniczeń, w tym sankcji nakładanych przez UE na Rosję.
Budapeszt z odpowiedzią się nie spieszy i do momentu zamknięcia tego wydania DGP wciąż nie dysponowała nią Bruksela. Rzecznik węgierskiego rządu Zoltán Kovács obawy państw nordyckich i bałtyckich nazwał absurdalnymi i stwierdził, że to instytucje europejskie doprowadzają do demontażu ochrony granic przez „wpuszczanie setek tysięcy nielegalnych imigrantów”. Jeszcze bardziej radykalnie zareagował minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó, według którego włączenie Rosjan i Białorusinów do programu kart narodowych nie stanowi żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa z punktu widzenia strefy Schengen. − Wszystkie twierdzenia przeciwne ze strony północnoeuropejskich i bałtyckich kolegów, którzy są zaślepieni przynależnością do obozu prowojennego, są zwykłymi kłamstwami − skwitował szef węgierskiej dyplomacji, od którego wyjaśnień będą domagać się pozostali ministrowie podczas spotkania w Brukseli w końcu sierpnia. ©℗