W nalocie na rezydencję dla weteranów wojennych w Teheranie zginął przywódca polityczny Hamasu Isma’il Hanijja. Do ataku doszło wczoraj w godzinach porannych. Palestyńczyk przebywał w Iranie w związku z zaprzysiężeniem nowego prezydenta kraju Masuda Pezeszkiana. Hamas o zabójstwo oskarżył Izrael, wskazując, że posunięcie to świadczy o poważnej eskalacji napięć w regionie. Zdolność grupy do reagowania na tego typu zdarzenia została jednak poważnie ograniczona w związku z toczącą się w Strefie Gazy wojną. Ale w podobnym tonie wypowiadają się Irańczycy. „Uważamy zemstę za nasz obowiązek” – przekazał najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei.
Informacja o śmierci Palestyńczyka pojawiła się zaledwie kilka godzin po tym, jak Tel Awiw potwierdził, że w ramach odwetu za sobotni atak na okupowane przez Izrael Wzgórza Golan w izraelskim nalocie na przedmieścia Bejrutu został zabity wysoki rangą członek Hezbollahu Fuad Szukr.
Na razie nie jest jasne, czy wydarzenia te doprowadzą w najbliższym czasie do znaczącego wzrostu napięć w regionie. Hugh Lovatt z think tanku European Council on Foreign zauważa w rozmowie z DGP, że wiele będzie zależało od decyzji Iranu. Jego zdaniem kraj ma teraz dwie możliwości: odpowiedzieć Izraelowi samodzielnie lub wykorzystać do tego Hezbollah. – Druga opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna. Iran wciąż nie chce zostać wciągnięty w wielką regionalną wojnę, mimo że atak został przeprowadzony na jego terytorium – mówi.
Nastroje starają się studzić Amerykanie. Sekretarz Obrony USA Lloyd Austin powiedział w środę, że nie sądzi, aby wojna na Bliskim Wschodzie stała się po zamachu „nieunikniona”. – Izrael nie dąży do eskalacji wojny, ale przygotowuje się na wszystkie scenariusze – tłumaczył z kolei minister obrony Jo’aw Galant. Wcześniejsze wypowiedzi izraelskich przywódców sugerują co prawda, że nie wykluczają oni inwazji na Liban, w którym działa sprzymierzony z Iranem Hezbollah. Netanjahu podkreślał jednak w ubiegłym miesiącu, że Siły Obronne Izraela (IDF) będą mogły się skupić na froncie północnym dopiero po zakończeniu intensywnej fazy walk w Gazie.
Problem w tym, że szanse na porozumienie w sprawie zawieszenia broni znacząco zmalały w związku z zabójstwem Hanijji. Palestyńczyk organizacją kierował na co dzień z Kataru, w dużej mierze skupiając się na działaniach dyplomatycznych. Odegrał kluczową rolę w rozmowach między Izraelem a Hamasem w sprawie wymiany zakładników i tygodniowej przerwy w walkach, do których doszło w listopadzie 2023 r. – On nie był z perspektywy funkcjonowania ruchu niezbędny. Hamas szybko go zastąpi. Ale jego zabójstwo to wciąż potężny cios dla Hamasu i może jeszcze bardziej zradykalizować jego członków – tłumaczy Lovatt. Przede wszystkim dlatego, że – jak twierdzi – to Hanijja wywierał presję na kierującego działaniami Hamasu w Strefie Gazy Jahję Sinwara, by zobowiązał się do zawieszenia broni z Izraelem. – Jakiekolwiek negocjacje w tej sprawie można teraz spisać na straty – dodaje.
Zabójstwo szefa biura politycznego Hamasu może za to wzmocnić morale w Izraelu. Tym bardziej że przez niemal 10 miesięcy walk tamtejszej armii nie udało się wyeliminować czołowych przywódców Hamasu. Odpowiedzialny za zamach z 7 października Sinwar wciąż pozostaje na wolności. Nie jest również jasne, czy masowy nalot przeprowadzony na początku tego miesiąca na dowódcę wojskowego Mohammeda Deifa zakończył się sukcesem.
Tel Awiw nie skomentował na razie zabójstwa Hanijji. Jak donosi dziennik „Times of Israel”, biuro prasowe rządu, które działa pod auspicjami kancelarii premiera, opublikowało w środę rano zdjęcie Hanijji z podpisem „wyeliminowany”. Wpis został jednak szybko usunięty. Wiadomo, że Palestyńczyk od dłuższego czasu znajdował się na celowniku państwa żydowskiego. W następstwie brutalnego ataku palestyńskiej bojówki z 7 października premier Izraela Binjamin Netanjahu powiedział, że przywódcy Hamasu, w tym ci przebywający poza Strefą Gazy, zostali „skazani na śmierć”.
Hanijja nie byłby pierwszym przywódcą Hamasu zabitym przez Izrael. Tylko w 2004 r. w ataku rakietowym izraelskich śmigłowców w Gazie zginął założyciel i duchowy przywódca bojówki Ahmad Jasin, a w oddzielnym zamachu śmierć poniósł założyciel zbrojnego skrzydła Hamasu Salah Shehade. ©℗