Rozpoczęcie rozmów akcesyjnych może zmotywować ukraińskie władze do przeprowadzenia reform. - mówi Iwanna Kłympusz-Cyncadze, przewodnicząca parlamentarnej komisji integracji europejskiej, posłanka opozycyjnej Solidarności Europejskiej, w latach 2016–2019 wicepremier Ukrainy ds. integracji europejskiej
Dla Ukrainy to nadzwyczajnie ważna data. Nie chcieliśmy przeciągać tego procesu ze względu na zaczynające się 1 lipca węgierskie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Węgry dały jednoznacznie do zrozumienia, że to nie będzie ich priorytet. Rozpoczęcie rozmów z Ukrainą i Mołdawią, oznaczające ożywienie polityki rozszerzenia, niesie za sobą ważne przesłanie natury geopolitycznej. Dla Ukrainy to o tyle istotne, że przed Ukraińcami pojawia się realna szansa na przyszłość, światło na końcu tunelu, światło możliwości i wiary, że może nam się udać. Ale ten cel oznacza zarazem, że przed nami mnóstwo pracy. Unia, niezależnie od wielkiego zaangażowania w pomoc dla Ukrainy, otrzymuje z kolei szkło powiększające, pozwalające na uważniejszą obserwację wszystkich procesów, które się u nas odbywają, i na ocenę naszego ustawodawstwa i procedur. My zaś otrzymujemy jasne priorytety dla wewnętrznej transformacji, które pozwolą skupić uwagę partii rządzącej na tym, co musimy jeszcze osiągnąć, nie zależnie od trwającej wojny. To pomoże naszemu społeczeństwu obywatelskiemu i tym siłom politycznym, które występują za integracją europejską.
Żeby przeprowadzała reformy. Nie wiem, jak u nich z wiarą w nie, ale na pewno ich przeprowadzenie staje się konieczne.
Odpowiedź jest dość oczywista. Poza gospodarką rolną nadzwyczaj wielkim wyzwaniem będą wszystkie rozdziały związane z ochroną środowiska naturalnego, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak kosztowne będą reformy w tej sferze i jak bardzo będą one zarazem utrudnione ze względu na wojnę i jej skutki. Mam na myśli także nasycenie naszego terytorium minami i nie wybuchami, skalę zniszczeń, które trzeba będzie usunąć i oczyścić. Nikt na razie nie pokusił się o podliczenie realnych skutków ekologicznych rosyjskiej agresji, choćby wysadzenia tamy w Nowej Kachowce. Przed nami utrudniające przygotowania do akcesji wyzwania, z jakimi żadne państwo, które wstępowało do UE, nie miało wcześniej do czynienia. Niestety na razie stan wojenny ogranicza pewne rzeczy, w tym prawa i wolności obywatelskie. Niekiedy wydaje się, że władze ulegają pokusie, by ograniczać je nieco bardziej, niż zakładają przepisy o stanie wojennym. Te kwestie będą wymagać szczególnej uwagi podczas procesu negocjacyjnego. Poważnym wyzwaniem będzie też słabość instytucji. Krytycznie ważna jest reforma służby państwowej.
Albo zezwolenie posłom na delegacje zagraniczne.
Bo to instrument nacisku. Kij i marchewka. Ja akurat mocno liczę na to, że w kolejnym raporcie o naszych postępach na drodze akcesji znajdziemy konkretną listę oczekiwań wobec Ukrainy jako państwa kandydującego, co pozwoli nam na bardziej efektywną pracę wewnątrz kraju. Że wreszcie znajdziemy zewnętrznych sojuszników w tych staraniach, które czynimy w kraju.
Przynajmniej jeśli chodzi o proces screeningu, czyli przeglądu zgodności prawa krajowego z unijnym. Dlatego tak ważne było uzyskanie w czerwcu zielonego światła, by przez kolejne półrocze Węgry nie miały narzędzia, by uruchomić blokadę kolejnych etapów integracji. Ja mam dobrą pamięć. Pamiętam, jak Orbán zapowiadał, że będzie miał jeszcze 75 możliwości zablokowania naszego ruchu do Unii Europejskiej. I nie będzie to miało nic wspólnego z tym, co zrobi albo czego nie zrobi Ukraina. To będzie dotyczyć wyłącznie interesów Viktora Orbána. ©℗
Rozmawiał w Odessie Michał Potocki