Po wykluczeniu Alternatywy dla Niemiec skrajnie prawicowa frakcja Tożsamość i Demokracja spada w sondażach na piątą lokatę. Prawica przed wyborami jest podzielona, ale odmienić może to potencjalny sojusz Marine Le Pen z Giorgią Meloni.
Na tydzień przed wyborami do europarlamentu kampania się zaostrza, a powyborcze układanki dotyczące obsady najważniejszych stanowisk w UE coraz bardziej się komplikują. Osią sporu wśród najważniejszych graczy, w tym chadeckiej frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPP) i socjalistów z S&D, jest dziś potencjalna współpraca z partiami prawicowymi i skrajnie prawicowymi. A te zdecydowanie nie mają ostatnio najlepszej passy.
Od munduru SS do podziału frakcji
Jeszcze dwa tygodnie temu według większości sondaży skrajnie prawicowa Tożsamość i Demokracja (ID) z takimi partiami na pokładzie jak: francuskie Zjednoczenie Narodowe, Alternatywa dla Niemiec (AfD) czy polska Konfederacja, miała realne szanse na uzyskanie trzeciego wyniku wyborczego. Tuż za nią plasowali się liberałowie z grupy Renew Europe oraz Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR – m.in. PiS oraz Bracia Włosi). Wypowiedź posła AfD Maximiliana Kraha, w której pytał, czy każdy, kto nosił mundur SS, jest zbrodniarzem, okazała się jednak przełomowa nie tylko dla Kraha i AfD, ale być może całej frakcji w europarlamencie. Dla lidera grupy – Marca Zanniego z Ligii Północnej było to już przekroczenie kampanijnego Rubikonu i skrajna niemiecka prawica została z frakcji wyrzucona. Po uwzględnieniu tego faktu ID najprawdopodobniej (mimo dobrych sondaży dla partii w poszczególnych krajach) pozostanie piątą siłą w Strasburgu, wyprzedzając jedynie Zielonych oraz skrajną lewicę.
Wszystkie powyższe uwagi odnoszą się jednak do obecnego stanu rzeczy i obecnych deklaracji poszczególnych partii i ich liderów o przystąpieniu lub nie do współpracy w ramach konkretnej frakcji. Tymczasem polityczny krajobraz może ulec znacznym zmianom i choć na razie największe grupy w PE nie przewidują przetasowań, to wyrzucenie AfD uruchomiło ciąg wydarzeń, na skutek których prawica i skrajna prawica wcale nie muszą w UE być tak słabe, jak wskazywałyby porażki na finiszu kampanii.
Meloni – kluczowa liderka
Pozycja wspomnianych dwóch największych frakcji wydaje się dziś niezagrożona – socjaliści mogą stracić według sondaży kilka mandatów, podobnie jak EPP, ale łącznie te dwie frakcje mogą uzyskać około 310 mandatów w 720-osobowym parlamencie. Oznacza to, że do uzyskania większości podczas kluczowych głosowań blok potrzebowałby wsparcia kilkudziesięciu posłów, których zwyczajowo EPP i socjaliści szukali wśród Zielonych oraz liberałów. Tym razem jednak nastroje między koalicjantami nie są najlepsze, a S&D zarzuca von der Leyen i całemu środowisku EPP zbliżenie ze skrajną prawicą – nie tylko w kontekście zaostrzenia przepisów migracyjnych, ale przede wszystkim prowadzonych rozmów na poziomie politycznym. Języczkiem u wagi pozostaje szefowa włoskiego rządu, liderka Braci Włochów – Giorgia Meloni. Jej ugrupowanie cieszące się stabilnym poparciem na poziomie 27–30 proc. obecnie jest częścią EKR, w którym po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii kluczową partią pozostawał PiS. Z ambitnych planów zbudowania przez PiS wraz z ugrupowaniem Meloni i Fideszem Viktora Orbána silnej prawicowej frakcji nie pozostało już nic. PiS i Fidesz poróżniła od 2022 r. wojna w Ukrainie. Również dziś Orbán podtrzymuje oczekiwania – może współpracować szeroko z prawicą, jeśli opowie się ona za jak najszybszym zakończeniem wojny w Ukrainie, będzie sceptyczna wobec kolejnych sankcji i krytyczna wobec kandydatury Marka Ruttego na sekretarza generalnego NATO. Jak na razie partia Orbána pozostaje niezrzeszona i prowadzi rozmowy głównie z EKR. Tymczasem do wyścigu o Meloni i jej Braci Włochów włączyło się inne środowisko – Zjednoczenie Narodowe i jego liderka Marine Le Pen, która w wywiadzie dla „Corriere della Sera” złożyła ofertę budowy nowej prawicowej siły politycznej w UE. – Przyszłość obozu suwerenistycznego w Europie i ogólnie prawicy spoczywa teraz w rękach dwóch kobiet – skwitował to Orbán w wywiadzie dla „Le Point”.
Zwycięstwo teoretyczne?
Meloni nie wykluczyła współpracy z Le Pen i oficjalnie jest gotowa rozmawiać z każdym, z wyjątkiem lewicy. Sojuszowi nie sprzeciwia się też na razie PiS. Problemem pozostaje wciąż Fidesz, który – jak sugeruje jeden z naszych rozmówców z Nowogrodzkiej – nie jest mile widziany we wspólnej frakcji nie tylko przez PiS, ale też czeskich i rumuńskich posłów EKR. W teorii więc skrajna prawica z ID może uzyskać ok. 68 mandatów, EKR 71, z kolei Fidesz ok. 12, a AfD 17. Gdyby cała prawica połączyła swoje siły, mogłaby liczyć na prawie 170 mandatów – więcej niż S&D i niewiele mniej niż EPP. Taki scenariusz jest jednak dziś mało prawdopodobny. ©℗